Każdy dokładnie wie, iż w środowisku szkolnym dzielimy się na poszczególne podgrupy. Zawsze musi znaleźć się tak zwany ''lider'' ekipy, któremu wszyscy są podporządkowani i nieustannie się go trzymają. Muszę przyznać, że przez dłuuuugi czas pełniłam taką funkcję. Od zawsze byłam bardzo lubiana, w podstawówce wszystkie dziewczyny 'wojowały' o miejsce obok mnie i chciały być w centrum mojej uwagi. Nie wspominam tu o chłopcach, ponieważ wtedy nie jednoczyłyśmy się z nimi- mieli zupełnie inny, własny świat, do którego dziewczyny nie mogły wstąpić. Piszę to wszystko w czasie przeszłym: byłam bardzo lubiana. Więc co się stało, że już tak nie jest? Nie mogę powiedzieć, że nie lubią mnie, bo tak nie jest. Staram się żyć z każdym w zgodzie, tyle, że nasza ekipa już dawno się rozpadła i powstało mnóstwo zupełnie innych połączeń. No cóż. Z czasem wszystko ulega zmianie i szczerze mówiąc, nigdy nie pomyślałabym, że będę z niektórymi w tak zażyłych relacjach, ale o tym dokładniej opowiem w kolejnych rozdziałach. Dobrze. Z mojej wypowiedzi wynika, że od zawsze byłam w centrum uwagi i nie brakowało mi znajomych, zatem musiałam być bardzo odważna. No właśnie, piękny paradoks. Byłam i jestem odważna tylko i wyłącznie wśród ''swoich''. Od zawsze miałam trudności z poznawaniem nowych osób i sprawiało mi to wiele problemów. Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, jakim cudem poznałam osoby, z którymi zadaję się aktualnie. Przecież z moich usposobieniem to graniczy z cudem. W ogóle, moja cała osoba jest jedynym wielkim zamieszaniem. Chaotyczne połączenie zupełnie niepasujących do siebie cech-jedna wielka mieszanina niejednorodna. Oh, dusza chemika się uwalnia, zupełnie tak, jak dwutlenek węgla. Powiedzmy, że tego nie było. Muszę przyznać, że nieśmiałość jest moją nemezis. Zdecydowanie. Nie jestem w stanie zliczyć, ile to problemów mi przysporzyła, a z matematyki tak słaba wcale nie jestem. Co do nieśmiałości, wiadomo, sprawia ona, iż zamykamy się w sobie, a nawet te najzwyklejsze czynności są trudne i wymagają poświęcenia. Wstydliwe osoby mają zazwyczaj niewielu znajomych, ponieważ ciężko nawiązują nowe kontakty. Jeśli nawet przyjdzie taki moment, gdy to spośród tłumu znajdą swoją bratnią duszę i stwierdzą, iż to jedyna szansa, która nigdy może się już nie powtórzyć to głos znajdujący się w ich głowach i tak podpowie, że to nie jest dobry pomysł i mimo wszystko się nie uda. Sprawia on, iż tracą wiarę w siebie i swoje możliwości, w to, że mogą zrobić o wiele więcej niż się wydaje i po prostu stają się nikim. Nie mogą czerpać pełni radości ze swojego życia, bo zawsze coś stanie na przeszkodzie do ich szczęścia- tak, mam na myśli tego złowieszczego potworka, który doszczętnie paraliżuje i powoduje znienawidzoną blokadę. Przez nią tracą naprawdę wiele, bo zabiera to, na co zasługują, czego pragną i co sprawiłoby ich lepszymi ludźmi. Łatwo jest powiedzieć, iż to nic takiego i przełamanie pierwszych lodów nie jest trudne- a jednak! Nie należy to wcale do najlepszych przeżyć i najlepiej byłoby urodzić się ekstrawertykiem, czyli osobą pozytywnie nastawioną do świata zewnętrznego; wszystkiego, co ją otacza. No właśnie, najlepiej BYŁOBY. Teraz czas na kolejną, superhiper ciekawą opowieść wziętą z życia (wiem, że je kochacie hehe). Zatem, w czwartej klasie podstawówki, pani ucząca muzyki uświadomiła mi, że bardzo ładnie śpiewam i mam wielki potencjał, którego za nic w świecie nie można zmarnować. Przypominała mi o tym wiele razy, co prawda często wywoływało to u mnie zmieszanie, ale zarazem czułam się z tym tak dobrze i byłam naprawdę dumna z siebie. Stwierdziłam, że będę uczęszczać na dodatkowe zajęcia z muzyki- czemu nie? Warto próbować! Nauczycielka od muzyki wiedziała, że jestem nieśmiała, bo to wyczuwa się od razu, jednak starała się stopniowo wyłaniać ze mnie odwagę, a przynajmniej jej zalążki. Prosiła mnie o solowe śpiewanie krótkich fragmentów piosenek, wiedziała, że mam czysty głos i wielkie możliwości, które trzeba pielęgnować i wykorzystywać. Jednak nawet w gronie dziesięciu, równie utalentowanych wokalnie dziewczyn zżerała mnie trema, a serce prawie wyskakiwało z piersi. Każdy starał się obrócić to w żart, bym się choć trochę uspokoiła i wyluzowała, ale nie dałam rady. Pomimo tego, że wiedziałam jak będą wyglądać kolejne zajęcia, przychodziłam na nie. Tak naprawdę, chciałam przełamywać swoje lęki i niszczyć stojące na drodze do szczęścia przeszkody, dlatego się nie poddawałam. Wzięłam nawet udział w kilku akademiach, raz nawet zaproponowano mi indywidualne zaśpiewanie piosenki. MUSIAŁAM TRZYMAĆ MIKROFON. Zresztą, na pewno domyślacie się jak to wyglądało- omal nie wypadł mi z ręki, a mój łamiący się głos doprowadzał mnie do nerwicowego stanu. Niedługo po tym, ostatecznie zakończyłam przygodę ze śpiewem. Nieśmiałość zniszczyła na dobre moją szansę na rozwój i spełnienie marzenia z dzieciństwa, czyli zostania wokalistką. Boże, los dał mi tak wielką szansę, a ja nie byłam w stanie jej wykorzystać. Nie mam pojęcia, ile razy obwiniałam się o to, że jestem tak cholernie słaba i nie daje rady z takimi drobnostkami. Ile to razy płakałam, bo nie potrafiłam zagadać do chłopaka z sąsiedztwa, który od wielu lat mi się podobał, część mojego pamiętnika jest przepełniona treściami związanymi właśnie z nim. Co prawda, już dawno skończyłam z nim. Zrozumiałam, że nie mam szans, i że on mnie wcale nie chce. Zresztą, moja nieśmiałość... To nigdy by nie wypaliło. Ciągły stres przed odpowiedziami ustnymi przy całej klasie, odbiór nagrody z rąk dyrektora, czy zwykłe przejście się do klas, w celu przeczytania drobnych ogłoszeń- to wszystko przysparzało mi tak dużo lęku i nerwów. Miałam wrażenie, że ta nieśmiałość wykończy mnie totalnie, nie dawałam z nią już sobie rady i nikt nie był w stanie mi pomóc, bo przecież TAKA JUŻ JESTEM. Wielokrotnie szukałam wskazówek w Internecie: ,,Co zrobić, by stać się odważniejszą osobą?''. Miałam nadzieję, że w końcu znajdę odpowiedź na nurtujące mnie pytanie, jednak to wszystko na marne. Dzisiaj muszę stwierdzić, że nadal jestem nieśmiała, jednak znajomość z pewną osobą lekko mnie zmieniła i czuję się znacznie lepiej. Kim jest? Dowiecie się wkrótce.
-------------------------------------------------------------------------
Dzięki, że dotrwaliście do końca. Ten rozdział jest dla mnie bardzo ważny, zresztą sama jego treść o tym doskonale świadczy. Piszcie swoje opinie i refleksje na ten temat! Wkrótce ciąg dalszy moich rozważań i życiowych historii. BUZIAKI! :*
YOU ARE READING
To może jeszcze raz? Tak od nowa...
TienerfictieMożesz zmienić wszystko, jeśli tego bardzo chcesz. Czujesz się bezsilny? Próbuj. Tylko od ciebie zależy to, jak potoczą się twoje losy, co osiągniesz i jak będzie wyglądało twoje życie. Wszystko jest w twoich rękach! Na samym początku muszę zaznacz...