2. Moja odwieczna nemezis...

32 3 5
                                    



Każdy dokładnie wie, iż w środowisku szkolnym dzielimy się na poszczególne podgrupy. Zawsze musi znaleźć się tak zwany ''lider'' ekipy, któremu wszyscy są podporządkowani i nieustannie się go trzymają. Muszę przyznać, że przez dłuuuugi czas pełniłam taką funkcję. Od zawsze byłam bardzo lubiana, w podstawówce wszystkie dziewczyny 'wojowały' o miejsce obok mnie i chciały być w centrum mojej uwagi. Nie wspominam tu o chłopcach, ponieważ wtedy nie jednoczyłyśmy się z nimi- mieli zupełnie inny, własny świat, do którego dziewczyny nie mogły wstąpić. Piszę to wszystko w czasie przeszłym: byłam bardzo lubiana. Więc co się stało, że już tak nie jest? Nie mogę powiedzieć, że nie lubią mnie, bo tak nie jest. Staram się żyć z każdym w zgodzie, tyle, że nasza ekipa już dawno się rozpadła i powstało mnóstwo zupełnie innych połączeń. No cóż. Z czasem wszystko ulega zmianie i szczerze mówiąc, nigdy nie pomyślałabym, że będę z niektórymi w tak zażyłych relacjach, ale o tym dokładniej opowiem w kolejnych rozdziałach. Dobrze. Z mojej wypowiedzi wynika, że od zawsze byłam w centrum uwagi i nie brakowało mi znajomych, zatem musiałam być bardzo odważna. No właśnie, piękny paradoks. Byłam i jestem odważna tylko i wyłącznie wśród ''swoich''. Od zawsze miałam trudności z poznawaniem nowych osób i sprawiało mi to wiele problemów. Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, jakim cudem poznałam osoby, z którymi zadaję się aktualnie. Przecież z moich usposobieniem to graniczy z cudem. W ogóle, moja cała osoba jest jedynym wielkim zamieszaniem. Chaotyczne połączenie zupełnie niepasujących do siebie cech-jedna wielka mieszanina niejednorodna. Oh, dusza chemika się uwalnia, zupełnie tak, jak dwutlenek węgla. Powiedzmy, że tego nie było. Muszę przyznać, że nieśmiałość jest moją nemezis. Zdecydowanie. Nie jestem w stanie zliczyć, ile to problemów mi przysporzyła, a z matematyki tak słaba wcale nie jestem. Co do nieśmiałości, wiadomo, sprawia ona, iż zamykamy się w sobie, a nawet te najzwyklejsze czynności są trudne i wymagają poświęcenia. Wstydliwe osoby mają zazwyczaj niewielu znajomych, ponieważ ciężko nawiązują nowe kontakty. Jeśli nawet przyjdzie taki moment, gdy to spośród tłumu znajdą swoją bratnią duszę i stwierdzą, iż to jedyna szansa, która nigdy może się już nie powtórzyć to głos znajdujący się w ich głowach i tak podpowie, że to nie jest dobry pomysł i mimo wszystko się nie uda. Sprawia on, iż tracą wiarę w siebie i swoje możliwości, w to, że mogą zrobić o wiele więcej niż się wydaje i po prostu stają się nikim. Nie mogą czerpać pełni radości ze swojego życia, bo zawsze coś stanie na przeszkodzie do ich szczęścia- tak, mam na myśli tego złowieszczego potworka, który doszczętnie paraliżuje i powoduje znienawidzoną blokadę. Przez nią tracą naprawdę wiele, bo zabiera to, na co zasługują, czego pragną i co sprawiłoby ich lepszymi ludźmi. Łatwo jest powiedzieć, iż to nic takiego i przełamanie pierwszych lodów nie jest trudne- a jednak! Nie należy to wcale do najlepszych przeżyć i najlepiej byłoby urodzić się ekstrawertykiem, czyli osobą pozytywnie nastawioną do świata zewnętrznego; wszystkiego, co ją otacza. No właśnie, najlepiej BYŁOBY. Teraz czas na kolejną, superhiper ciekawą opowieść wziętą z życia (wiem, że je kochacie hehe). Zatem, w czwartej klasie podstawówki, pani ucząca muzyki uświadomiła mi, że bardzo ładnie śpiewam i mam wielki potencjał, którego za nic w świecie nie można zmarnować. Przypominała mi o tym wiele razy, co prawda często wywoływało to u mnie zmieszanie, ale zarazem czułam się z tym tak dobrze i byłam naprawdę dumna z siebie. Stwierdziłam, że będę uczęszczać na dodatkowe zajęcia z muzyki- czemu nie? Warto próbować! Nauczycielka od muzyki wiedziała, że jestem nieśmiała, bo to wyczuwa się od razu, jednak starała się stopniowo wyłaniać ze mnie odwagę, a przynajmniej jej zalążki. Prosiła mnie o solowe śpiewanie krótkich fragmentów piosenek, wiedziała, że mam czysty głos i wielkie możliwości, które trzeba pielęgnować i wykorzystywać. Jednak nawet w gronie dziesięciu, równie utalentowanych wokalnie dziewczyn zżerała mnie trema, a serce prawie wyskakiwało z piersi. Każdy starał się obrócić to w żart, bym się choć trochę uspokoiła i wyluzowała, ale nie dałam rady. Pomimo tego, że wiedziałam jak będą wyglądać kolejne zajęcia, przychodziłam na nie. Tak naprawdę, chciałam przełamywać swoje lęki i niszczyć stojące na drodze do szczęścia przeszkody, dlatego się nie poddawałam. Wzięłam nawet udział w kilku akademiach, raz nawet zaproponowano mi indywidualne zaśpiewanie piosenki. MUSIAŁAM TRZYMAĆ MIKROFON. Zresztą, na pewno domyślacie się jak to wyglądało- omal nie wypadł mi z ręki, a mój łamiący się głos doprowadzał mnie do nerwicowego stanu. Niedługo po tym, ostatecznie zakończyłam przygodę ze śpiewem. Nieśmiałość zniszczyła na dobre moją szansę na rozwój i spełnienie marzenia z dzieciństwa, czyli zostania wokalistką. Boże, los dał mi tak wielką szansę, a ja nie byłam w stanie jej wykorzystać. Nie mam pojęcia, ile razy obwiniałam się o to, że jestem tak cholernie słaba i nie daje rady z takimi drobnostkami. Ile to razy płakałam, bo nie potrafiłam zagadać do chłopaka z sąsiedztwa, który od wielu lat mi się podobał, część mojego pamiętnika jest przepełniona treściami związanymi właśnie z nim. Co prawda, już dawno skończyłam z nim. Zrozumiałam, że nie mam szans, i że on mnie wcale nie chce. Zresztą, moja nieśmiałość... To nigdy by nie wypaliło. Ciągły stres przed odpowiedziami ustnymi przy całej klasie, odbiór nagrody z rąk dyrektora, czy zwykłe przejście się do klas, w celu przeczytania drobnych ogłoszeń- to wszystko przysparzało mi tak dużo lęku i nerwów. Miałam wrażenie, że ta nieśmiałość wykończy mnie totalnie, nie dawałam z nią już sobie rady i nikt nie był w stanie mi pomóc, bo przecież TAKA JUŻ JESTEM. Wielokrotnie szukałam wskazówek w Internecie: ,,Co zrobić, by stać się odważniejszą osobą?''. Miałam nadzieję, że w końcu znajdę odpowiedź na nurtujące mnie pytanie, jednak to wszystko na marne. Dzisiaj muszę stwierdzić, że nadal jestem nieśmiała, jednak znajomość z pewną osobą lekko mnie zmieniła i czuję się znacznie lepiej. Kim jest? Dowiecie się wkrótce.

-------------------------------------------------------------------------


Dzięki, że dotrwaliście do końca. Ten rozdział jest dla mnie bardzo ważny, zresztą sama jego treść o tym doskonale świadczy. Piszcie swoje opinie i refleksje na ten temat! Wkrótce ciąg dalszy moich rozważań i życiowych historii. BUZIAKI! :*

To może jeszcze raz? Tak od nowa...Where stories live. Discover now