Rozdział 1

71 10 0
                                    

Zazwyczaj każdy, kto wstaje rano do szkoły, czy pracy myśli o tym co dzisiaj będzie. Kartkówka, sprawdzian, sprawozdanie, faktury do wystawienia. Co mama, czy żona zrobi na obiad. Ja, kiedy wstałam w piątkowy październikowy poranek myślałam, że w końcu się to skończy. Ubrałam się w czarne rurki oraz w croop top i bluzę tego samego koloru. Założyłam buty, spakowałam dwa opakowania mojego zbawienia i wyszłam o szóstej na autobus. Naciągnęłam kaptur na głowę, żeby nie było widać moich opuchniętych powiek. Autobus, jak zawsze przyjechał punktualnie. Słuchając muzyki droga zleciała mi bardzo szybko. Podążając do szkoły ogarnęła mnie niepewność: "Czy na pewno dobrze robię?", ale głos w mojej głowie od razu wybił mi zmianę planu. Przekroczyłam próg budynku. Czułam się jakbym cofnęła się trzy lata wstecz. Zaczęłam "zwiedzać" moją szkołę, chociaż znałam ją jak nikt inny. Oglądałam wszystkie zdjęcia, plakaty, rysunki. Liczyłam wszystkie stopnie na schodach. Kiedy znalazłam się na dolnym piętrze, weszłam do damskiej łazienki. Oparłam się o umywalkę i spojrzałam w lustro. Jedna samotna łza spłynęła po moim policzku. Zobaczyłam małą niewinną dziewczynkę, którą zniszczyli ludzie. Udałam się do do środkowej kabiny, zamknęłam drzwi, rozłożyłam tabletki na muszli i usiadłam na chłodnych kafelkach. Trwałam w ciszy kiedy pojawił się znowu on. -"jesteś tchórzem! I tak tego nie zrobisz!" Powtarzał to w kółko. Próbowałam tego nie słuchać, ale nie mogłam. Nie wytrzymałam -Ja się niczego nie boję nawet śmierci! - wydarłam się i wzięłam pierwsze pięć tabletek popijając je wodą. Później następne i kolejne... Z jednego opakowania nie zostało nic. Wzięłam się za drugie. Łykałam je, jak dziecko ulubione cukierki. Kolejne pięćdziesiąt sztuk zniknęło.

3 DniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz