Tydzień później
W ciągu ostatnich dni nie wydarzyło się nic, ale to dosłownie nic. Nawet ten cały kościotrup się nie pojawiał. Jedyne co wydawało mi się dziwne, to zniknięcie mojego zeszytu. Być może położyłam go gdzieś i nie pamiętam o tym...
- O czym tak myślisz? - zapytała Jull siedząc na łóżku
- Myślę o tym moim zeszycie... To wszystko wydaje mi się dziwne.
- Mi też. - podeszła do okna - Mam wrażenie, jakbyśmy były tutaj zupełnie same i... - przerwała. Odwróciłam się do niej.
- Co się stało? - zapytałam
- Na oknie, w szybie - zaczęła - Widzisz to?
- Nic tutaj nie widzę
- "To ty. Przygotuj się, kochana. Śmierć jest już bardzo blisko. Ale tylko twoja przyjaciółka może ją powstrzymać" - czytała - I wszystko znikło - powiedziała po chwili
Usiadłam na łóżku i zaczęłam się zastanawiać nad tym co przeczytała Jull. Czy to znaczy, że ona niedługo umrze, a tylko ja mogę coś z tym wszystkim zrobić? Bardzo chciałam się dowiedzieć o co tu chodziło. I dlaczego to spotkało akurat mnie? Na świecie jest tyle ludzi...
- Masz teraz najważniejsze zadanie, Lill. - usłyszałam nagle głos. Nie była to Jull. Patrzyła na mnie przerażonymi oczami. Chyba też to słyszała. - Musisz powstrzymać śmierć i uwolnić wszystkie duchy. Nie będzie to łatwe, ale poradzisz sobie. - rozglądałyśmy się z Jull przerażone po pokoju. - Spokojnie dziewczyny, nie mówcie, że już o mnie zapomniałyście. To ja, Jane.
Jaka Jane?
_______________________________________________________________________
Wiem, osoby które kiedyś to czytały mnie zabiją że tak długo nie dodawałam nowej części, ale dopiero teraz miałam okazję się do tego zabrać ponownie...
Mam nadzieje, że nie jesteście bardzo źli na mnie :c
Nie wiem kiedy będzie następna część, ale myślę że gdzieś niedługo powinna się pojawić
YOU ARE READING
Psychiatryk
Teen FictionLilla to 16-letnia dziewczyna, którą od dzieciństwa prześladują duchy. Widzi ona różne zjawy, z którymi może rozmawiać. Pewnego dnia trafia do psychiatryka, gdzie poznaje Jully, 17-latkę, z podobnym problemem. Dziewczyny zaczynają widywać ducha Jane...