Rozdział trzeci

182 16 2
                                    

Następnego dnia siedziałam u Itachiego już od trzynastej, co było prawdziwym sukcesem, jak na mnie. Spałam łącznie pięć godzin, jednak podekscytowanie jakie mnie wypełniało, całkowicie odganiało zmęczenie. Wczoraj zdążyłam jeszcze wpaść do Ino i zgarnąć od niej starego rzęcha, jakim był laptop i przesłuchać utwór, nad którym pracowaliśmy razem. W między czasie oczywiście skusiłam się też na te, których chciałam posłuchać, więc zeszło mi to do siódmej. Szybka drzemka i tak od dwóch godzin siedziałam z mężczyzną w jego salonie, grając i śpiewając.

– Masz naprawdę dobry technicznie głos patrząc na to, że jesteś samoukiem – usłyszałam uwagę z jego strony. Odłożyłam wodę na stolik.

– Miałam bardzo dużo czasu na śpiew i granie.

– Ile tak naprawdę już zajmujesz się muzyką? – Zerknęłam na niego i mogłam dostrzec autentyczne zainteresowanie z jego strony.

– Może od trzynastego roku życia? – Zastanowiłam się nieco dłużej, ale nic się nie zmieniło – dostałam swoją pierwszą gitarę od opiekunki w sierocińcu – uśmiechnęłam się na to wspomnienie. Nie pamiętam już twarzy tej kobiety, bo niecały rok później odeszła, ale instrument pozostał – potem jakoś samo wyszło, że co raz śmielej śpiewałam. Każde święta były moje – zaśmiałam się, przypominając sobie, gdy siadałam w świetlicy i na święta Bożego Narodzenia, czy na Nowy Rok wszyscy zbierali się tam by posłuchać jak gram. – Na początku jedynie wykonywałam znane, stare przeboje. Mogę? – Wskazałam brodą na gitarę, którą trzymał na kolanach. On bez słowa podał mi ją. Zagrałam pierwsze chwyty Send Me An Angel Scorpionsów i zaśpiewałam parę pierwszych wersów. Nagle urwałam.

– Znasz bardzo dobrze angielski – wzruszyłam ramionami.

– Powiedzmy, że szybko się uczę – wyciągnął do mnie dłoń, a ja oddałam mu instrument. Gdy tylko ustawił go ponownie wygodnie, kontynuował grę od tego momentu, gdzie ja przerwałam. Zaczął śpiewać. Ze zdziwieniem odczułam, że jego głos wnika aż w głąb mnie. Miał przyjemną, wręcz pieszczotliwą barwę. Przymknęłam powieki napawając się chwilą. Nie mogłam się powstrzymać i przy ostatniej zwrotce przyłączyłam się do niego. Nasze głosy splatały się i tworzyły jedną, spójną całość. Kiwałam się na boki w delikatny rytm.

– Ja zacząłem w wieku piętnastu lat – odezwał się, gdy skończył – ale zapewne to wiesz.

– To co mogłam się dowiedzieć z Internetu czy gazet, niekoniecznie musi odzwierciedlać prawdę – wzruszyłam ramionami i ponownie sięgnęłam po buteleczkę z wodą.

– Słuszna uwaga – uśmiechnął się w moim kierunku i sam wziął kilka łyków ze swojej – muzyka pozwalała mi zapomnieć o wszystkim. Liczyło się tylko to, że gram – ruszył kilka strun, a przyjemny dźwięk rozniósł się po pomieszczeniu – potem poznałem resztę zespołu...

– W szkole średniej – dopowiedziałam za niego.

– O proszę, a jednak coś czytałaś – zamaskowałam lekki uśmiech przykładając butelkę z powrotem do ust – fakt. Jednak na pewno nie było nigdzie tego, że początkowo wszyscy się nawzajem nienawidziliśmy.

– Huh? – Westchnęłam zadziwiona.

– Roztrzepana blondyneczka, Casanova, Ponurak i Ryba zmuszeni do wspólnego projektu społecznego – odchylił się na oparcie fotela, a przyjemny śmiech dotarł do moich uszu – myślałem, że się pozabijamy tam.

–To co się zmieniło? – Zaciekawiona podwinęłam nogi pod brodę i patrzyłam na niego uważnie. Nawet nie zwróciłam uwagi, kiedy zaczęłam się czuć tak swobodnie.

Starry HopesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz