Rozdział czwarty

188 14 0
                                    

Wsiadając do busa rano, w środku zastałam tylko ochroniarza, pełniącego rolę kierowcy oraz Takedę.

– Gdzie reszta? – Usiadłam na samym końcu rzędu kanap i poprawiłam kosmyki włosów, które opadły mi na oczy. Samochód ruszył z miejsca.

– Jedziemy po drodze jeszcze tylko po Kisame, a reszta dotrze sama – odwrócił się do mnie menedżer. Widziałam, że jest nieco podenerwowany. Wzruszyłam ramionami i skupiłam się na obrazie za oknem. Mijaliśmy moją dzielnicę, która raczej zaliczała się do tej jednej z biedniejszych. Mieszkania tutaj były starego budownictwa, natomiast na ulicach walało się od groma śmieci. Jednak to tutaj miałam swój początek i byłam za niego wdzięczna. Po dziesięciu minutach okolica zaczęła się nieco zmieniać. Na chodnikach pojawiła się zieleń oraz co kilka metrów ustawione były kosze. Ludzie spacerowali nie spiesząc się nigdzie. W końcu była sobota i pomimo, że niektórzy musieli pracować, to ogólnie był to dzień wolny. Skręciliśmy za róg dwóch głównych ulic, a potem zatrzymaliśmy się przed starą, ale bardzo zadbaną kamienicą. Była ona przeznaczona typowo dla jednej rodziny. Nie czekaliśmy może pięciu minut, gdy ze środka wyszedł Kisame ubrany w zwykłe dżinsy. Trzymał za to swój bas w ręce, zapakowany w pokrowiec.

– Cześć. – Kiwnął w moim kierunku głową i rozłożył się na drugim końcu tej samej kanapy. Uniosłam do niego dłoń z uśmiechem i ponownie zaczęłam obserwować świat za oknem. Ku mojemu zdziwieniu zatrzymaliśmy się przed nieznanym mi, ogromnym gmachem. Wejście było całe oszklone i mogłam dostrzec recepcję wewnątrz, w urządzonym nowocześnie przejściu. Ogromny biały napis głosił: Hakucho. Zrozumienie spadło na mnie niczym plaśnięcie w czoło. Nie byłam zobowiązana wobec tamtej wytwórni, a mojej. Zacisnęłam ręce w pięści, aby powstrzymać ich drżenie z ekscytacji. Jednak nie staliśmy długo, bo samochód ruszył z zatoru przed budynkiem na jego tyły. Rzuciłam spojrzeniem na menedżera.

– Wybacz za to, ale niestety zawsze na zewnątrz można napotkać fotoreporterów. Nie chcemy na razie ujawniać Twojej obecności – patrząc na mnie kiwnął głową za szybę – i tak powstaje wystarczająco dużo teorii spiskowych.

– Żebyś Ty usłyszała niektóre z nich – zaśmiał się Kisame. Otworzył mi drzwi i przepuścił pierwszą, bym mogła wyjść. Podziękowałam mu.

– Niby jakie? – Zapytałam zaciekawiona. Czułam się tak, jak bym żyła właśnie w jaskini. Tak bardzo zaaferowałam się tym wszystkim, że zapomniałam o istnieniu życia społecznego. Podrapałam się zażenowana po policzku.

– Że któryś z nas będzie zajmował się wokalem – z niedowierzaniem pokręcił głową. Cóż, nie powiem – mogłoby być ciekawym usłyszeć, jak któryś z nich stara się wyciągnąć tak wysokie tony.

– Deidara ma młodszą siostrę. Chodzą słuchy, że może to ona – dodał od siebie Takeda i przeszliśmy za nim mały odcinek, aż nie otworzył kluczem tylnego wejścia.

– Jego siostra potrafi śpiewać? – Zdziwiłam się. Wiedziałam, że ma rodzeństwo, jednak o tym drobnym szczególe nie słyszałam. Mężczyźni zaśmiali się.

– Nie i w tym cały urok – Kisame rzucił mi długie spojrzenie z błąkającym się uśmieszkiem na ustach. Obserwowałam w międzyczasie korytarze, którymi przemierzaliśmy. Posadzka była z czarnego marmuru, natomiast ściany pozostawały kontrastująco białe. Przy każdym przejściu znajdowały się pasujące do całości obrazy lub elementy sztuki nowoczesnej. Całość dopełniały doniczki z roślinami. Zdecydowanie o wiele bardziej tutaj mi się podobało.

– Dlaczego spotkaliśmy się wtedy w Honoki?

– Tam wpadliśmy na siebie. Uznałem to jako szczęśliwą przesłankę – odpowiedział menedżer.

Starry HopesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz