Zbiórka odbyla sie na godzine 5,15 przez co wszyscy narzekali, bo musieli wstac o 4. Ja se spokojnie wstalam o 5, prawie sie spoznilam, ale PRAWIE. Spalam polowe podrozy (taa, spalam najdluzej ze wszystkich, ale i tak bylo mi malo. Przeciez w koncu to ja (: ) po drodze zatrzymalismy sie na stacji benzynowej, aby cos kupic/skorzystac z toalety.
Powrot do autobusu. Siedzimy juz na miejscach, a pani probuje nas policzyc.
Pani: Maksiu, a co ty tam masz?
Kolega: A nic, nic...
Pani: Wlasnie widze! Ty energetyki pijesz!
Kolega: Spokojnie, tu pisze, ze to ma witaminy z grupy B.
Pani: A tu, ze cala tablice Mendelejewa - powiedziala pokazujac pierwsze lepsze miejsce na puszcze. Na nie szczescie wskazala chyba, na napis MONSTER...
Kolezanka nagle zaczela krzyczec, ze musimy sie zatrzymac, bo kolega zaczyna popuszczac po monsterze. Wszyscy zaczeli krzyczec, ze chca do Mc.
kolega: Ile jeszcze czasu zostalo, bo nie wytrzymam juz.
Pani: Piec minut.
Kolega: Az 5?
Pani do kierowcy: Dobra, jednak sie nie zatrzymujemy. Za 5 minut to juz nie bedzie trzeba.
Zblizalismy sie do Mc, juz go bylo widac, kiedy kolega2 wstal.
Kolega3- (Imie) siadaj. Zaraz bedziemy chamowac i cie wywali!
Kolega2- Co? Mnie? Nikt mnie z tad nie wyrzuci, tu sa pezeciez same moje ziomki!
Kolegs3- Mialem na mysli zasade zachowania energii...
Potem zasnelam. Obudzily mnie mnie krzyki. Chlopacy z foteli za mna klucili sie.
Kolega4: Ale na allegro jest za to gaz wieprzowy za 10 zlotych.
Kolega5: Chyba pieprzowy.
Kolega6: Pieprzony, ruchany, co za roznica?
Gdy dojechalismy, zupelnie nagle staneli na srodku drogi i kazali nam wyjsc. Z walizkami szlismy tak z 2km. Z kolega3 mowil ze idziemy jak stado bawolow. Ludzie gapili sie na nas jak na kosmitow, a jedna dziewczyna zaczela sie z nas smiac. Wszyscy zaczeli wyzywac ja od suk. Next. Stalismy na waskim korytarzu, dwie klasy na maxa scisnieci jakies pol godziny. Jak dotarliy juz do pokoju. Dziewczyny wlaczyly glosno muzyke. Pani zaraz wbila nam do pokoju i powiedziala, ze w obok sa jakies babcie z Francji i narzekaja na nasze zachowanie, ale NA SZCZESCIE pani byla z nami pani od Francuskiego moze sie z nimi porozumiec. Jak pani wyszla dziewczyny otworzyly okno i zaczely gadac do jakichs chlopakow po francusku (z google tlumacza)
Nagle ci chlopacy poszli gdzies, a po chwili przyszla pani, ktorej ci chlopacy powiedzieli, ze ich zaczepiamy. Kolezanka2 sie wkurzyla.
Kolezanka2: Dlaczego tu nie mamy zadnych rolet?
Kolezanka: Mamy za to sasiadow skarzypytow ((:
Potem postanowilismy sie rozpakowac. Kolezanka znalazla w placaku ciastko.
Kolezanka: O! Znalazlam francuza (tak sie nazywa to ciasto, ciasto francuskie) Kto chce francuza?
Kolezanka3: Masz go od wczoraj...
Kolezanka: No w sumie... Ale czekolade i tak wyssam! O, wiem! Francuz dla Francuzow!
Potem wybiegly z tym francuzem, nie wiem po co, ale nie sadze, ze poszly do sasiadow.