2 dzień to było zwiedzanie. Łaziliśmy po jakichś zamkach. Gdy szliśmy do katedry zauważyliśmy z kolegą3 że wszędzie stoi ochrona. I nie chodzi tu o wnętrza. Oni stali na dworze:
Ja: Po co tu tyle ochrony? Boją się, że cegły będziemy kraść?
Kolega3: Może zdarzyła się już kiedyś taką sytuacja i nie chcą ryzykować? Jak Polak chce, to wszystko potrafi.
Po zwiedzaniu zabrali nas na dwie godziny do galerii. Wszystko fajnie, chodzimy se gdzie chcemy, czas ogólnie minął szybko. W pewnym momencie zczaiłyśmy się, że jesteśmy spóźnione na zbiórkę. Jak zasuwałyśmy, to się po prostu nie da opisać. Mam wrażenie, że ludzie myśleli, że ktoś nam coś ukradł, i my go gonimy. Gdy dotarłyśmy na zbiórkę wszyscy już byli. Wszyscy oprócz nauczycieli. Gdy pan raczył pojawić się po jakichś dziesięciu minutach wszyscy zaczęli klaskać i gwizdać. Potem koleżanka powiedziała, że nam się już nie chcę nigdzie iść, a pan się spóźnił, więc się nie ruszamy. (Wszyscy siedzieliśmy po turecku, niektórzy leżeli z pięć metrów od galeri) Przez to siedzenie potem złapała nas ulewa, a że ja taki kozak jestem, to nie zabrałam żadnej kurtki i na krótki rękawek musiałam zapierniczać, wraz i innymi mądrymi z pół kilometra.