Secret.

261 17 46
                                    

Jest to pominięta przeze mnie noc Ody i Dazaia w poprzednim rozdziale, proszę nie hejcić jeśli z Ody zrobię ooc x"D
PEGI 18
***

- Doprawdy... Jesteś beznadziejny. - Oparł swoją głowę o moje ramię. Załamany naszą dwójką, po prostu go pogłaskałem po głowie. - Przecież wiesz, że jestem twój.

- Owszem, oby jak najdłużej. - Delikatnie chwycił moją dłoń, przykładając do swoich ust. Miałem szczęście, że nie mógł dostrzec wtedy moich rumieńcy. - Wiesz, zawsze możemy zadzwonić po kogoś do trójkąta... Skoro tak ci za...

- Nie. - Szybko zaprzeczyłem, pozwalając zazdrości wyjść na wierzch. - Nie mam zamiaru się tobą dzielić, tym bardziej nie z naszymi znajomymi.

- Doprawdy? - Podniósł na mnie wzrok, ponownie chwytając za dłoń. - A jesteś pewny że dasz radę mnie usatysfakcjonować?

- Rzucasz mi wyzwanie? - "Niespecjalnie" przejechałem palcami po jego rozporku. Mogłem już wyczuć lekkie wybrzuszenie. Czyżby wcześniejsza akcja z kajdankami przyniosła jednak jakieś owoce? Uśmiechnąłem się. - W sumie masz rację, może powinienem zadzwonić po kogoś? Może ChuuChuu będzie miał ochotę po złożeniu raportu?

- Nie pokonasz mnie, moją własną bronią Dazai. - Zaśmiał się, ujmując moją twarz w dłonie. - Ty mi wystarczysz, co później ci udowodnię. Teraz zajmijmy się bandażami do końca.

- Już kończę. - Wyszeptałem, mając już w głowie nasze łóżkowe zabawy. Poprawiłem jeszcze kilka miejsc, by móc wrócić do pokoju. - Mam się ponownie skuć do łóżka? Czy sam wolisz złapać herszta mafii?

- Spróbuję sam, o ile mi pozwolisz. - Przytulił się do mnie od tyłu, gdzie momentalnie poczułem na nadgarstkach metal.

- Mogłem się spodziewać. - Zaśmiałem się, opierając o jego klatkę piersiową. - Byłbyś dobry w policji. Co robisz po tej złej stronie?

- Pilnuje jednego dzieciaka, nie uwierzysz w jakie kłopoty potrafi wpaść. - Zaśmiał się, powołanie kierując mnie w stronę posłania. - Ale mimo wszystko, jest dla mnie ważny.

- Ty też jesteś dla mnie ważny Oda... - Wyszeptałem na chwilę przed upadkiem na miękki materac. Nie jestem pewien czy to usłyszał, wątpię.

- Chociaż czasem trzeba też go ukarać. - Zasugerował, gdy zawisnął nade mną. - Masz jakiś dobry pomysł, jak?

- Nie polecam metody łaskotkami, lepiej sznurem przy szyi. - Jego wolną dłoń przyłożyłem sobie do szyi. - Chyba chcesz zobaczyć, jak twój przełożony się pod tobą kuli i błaga o litość?

- Mój przełożony prędzej by czekał aż wyda ostatni dech. - Stwierdził, przejeżdżając palcami po moim gardle.

- Och, śmierć w dłoniach kochanka to coś wspaniałego, chociaż nie narzekałbym na wspólne samobójstwo. - Podniosłem brwi, sugerując to samo już setny raz... Lecz tak jakby tego nie usłyszał, zaczął częstować moją szyję pocałunkami. - Oda, nie przeciągaj już... Wiesz że obaj chcemy.

-Więc to będzie twoja kara, zrobię to tak wolno jak tylko mogę. - Zaśmiał się wrednie, wsuwając pod moją koszule swoje zimne dłonie. Westchnąłem cicho, czując jak stara się mi zdjąć bandaże. - Mógłbyś je trochę ograniczyć, zdejmowanie ich co wieczór jest męczące.

Wake up - ff Bungou Stray DogsWhere stories live. Discover now