Spadając myślałam: dlaczego akurat ja? Dlaczego teraz? Czemu tylko ja? Zamknęłam oczy myśląc, że zaraz uderzę o ziemię i umrę, gdy nagle...
Ogromna maszyna latająca, nie, to bardziej jak robot złapał mnie. To był katafrakt! Widziałam je w wiadomościach, że jakiś doktor wpadł na pomysł zbudowania czegoś takiego, ale wydaje mi się, że mieli tylko projekty i ani jednego skończonego prototypu. Nie, to nie jest Ziemski katafrakt. Nie wiem skąd, ale wiem, ze to coś na pewno nie jest z Ziemi! Jak na ziemską jednostkę miał zbyt wiele detali. Ta maszyna była prowadzona przez osobę z innej planety, posiadającej zaawansowaną technologie. I właśnie osoba siedząca w tej,,puszce" mnie złapała; przeżyłam i nie doznałam żadnych większych obrażeń. Trochę nie po mojej myśli, ale jak ta osoba będzie mogła dotrzymać mi towarzystwa to taki układ mi pasuje. A tak dla wyjaśnienia, katafrakt to ogromny, robotyczny człowiek, a w jego głowie znajduje się kabina. Tym olbrzymem steruje jedna osoba. Katafrakt odzwierciedla ruchy człowieka w kabinie. No proszę, na ziemi nie ma nawet prototypu tylko plany, a tu z kosmosu zlatuje cala jednostka która nawet nie przypomina prototypu.
Katafrakt wylądował odstawił mnie na ziemie. Z jego kabiny wyszedł chłopak, prawie w moim wieku, może ciut starszy. Zszedł do mnie i przedstawi się.
— Witaj, jestem Slein Torojado. Przeżyłaś bombardo-
wanie meteorytów co było cudem. Więc dlaczego chciałaś się zabić?
Nie wiedziałam co powiedzieć, byłam zdziwiona, że wygląda i mówi jak człowiek. Byłam w szoku. Chyba zauważy mój lekki strach i zaskoczenie, bo zaczął się tłumaczyć. Mówił, że jest Marsjaninem, potomkiem ludzi, którzy sto lat temu nauczyli się obsługiwać starożytną technologie cywilizacji z kosmosu. Zamieszkali na Marsie ponieważ to tam było źródło tej mocy. Swoja potęgę zawdzięczają władcy Varsei, który przebudził tę moc i stał się nieśmiertelny. Opowiedział mi, że oprócz Ziemian i ludzi z Marsa, są jeszcze ludzie z Venus. Ci ludzie są agresywnie nastawieni do wszystkich, i ten deszcz meteorytów to była ich sprawka. Zastanawiałam się dlaczego nic nie wiedziałam, ale przypomniałam sobie wiadomości w których było coś o wojnie z kosmosem. Tłumaczył mi, że zadaniem Marsjan była obrona Ziemi, lecz Minas(mieszkańcy Venus) zaatakowali ich i nie mogli aż do teraz wyruszyć. Był bardzo zdziwiony, że przeżyłam. Trochę mu zaufałam i w końcu odpowiedziałam dlaczego chciałam się zabić. Ale nie powiedziałam mu czemu przeżyłam, nie ufałam mu jaszcze na tyle. Poza tym nie mogłam powiedzieć czegoś czego sama nie wiedziałam.
Powiedział mi, że jest jednym z 40 Klanów Rycerzy międzyplanetarnych obrońców. Ich głównym zadaniem jest obrona Marsa i Ziemi. A ten katafrakt Jest jego i nazywa się shnigashi. Nazywa się tak ponieważ potrafi zobaczyć trajektorię lotu pocisku pół minuty przed trafieniem w zamierzony cel, czyli najczęściej w niego. Ponadto jest szybki przez co może robię uniki.
Każdy rycerz na własny katafrakt o unikalnych możliwościach, oraz statek, czyli takie centrum dowodzenia.. My te statki nazywamy zamkami. Na każdym są mniejsze maszyny dla załogi i niższych hrabiów nam podwładnych. Lecz Minas tez mają takie zamki i katafrakty — dodał Slein.
Mogę mieć do pana pytanie? — zapytałam.
Jasne. Ale mów mi Slein a nie per,,pan", okej?
Dobrze. A więc dlaczego mnie pa... uratowałeś?
Nigdy bym sobie nie wybaczył, gdyby mieszkanka planety, którą miałem chronić popełniła by samobójstwo na moich oczach — odpowiedział odwracając wzrok i zmieniając lekko barwę głosu.
Wiem, że to nieprawda. To co powiedział to tylko wymówka. Skąd to wiem? Nie wiem. Lecz ufam mojemu przeczuciu od tamtego dnia (dnia w którym straciłam rodziców a sama przeżyłam bo miałam przeczucie, żeby nie wracać do domu)
YOU ARE READING
Saigo no hitori- jeden z ostatnich
Science FictionCześć, wstawiam tu pierwsze rozdziały mojej starej książki którą znalazłam ostatnio na Ridero. Przeżył jeden. Jedna osoba ocalała na ziemi. Osoba posiadająca moc zniszczenia lub zjednoczenia mieszkańców wszystkich planet Układu słonecznego. Co zrobi...