Odkąd tylko Mari wyszła z domu przyjaciółki myślała tylko o Patricku. O tym co powinna mu odpowiedzieć na jego pytanie, co może dla niego zrobić , ile jeszcze złego spadnie na ramiona tego bruneta... Jej myśli nie było końca, ale gdy następnego dnia czekała za nim na korytarzu była już pewna co zrobi. Nie czekała długo, bo już po chwili widziała jak wchodzi na dziedziniec. Gołym okiem było widać, że w ostatnim czasie bardzo się zmienił. Na początku, po odejściu ojca, zaczął się staczać. Wpadł w złe towarzystwo, pił, palił, a czasem nawet ćpał. Było coraz gorzej , ale w tedy dowiedział się o chorobie Maddie co zadziałało na niego jak kubeł zimnej wody. Oderwał się od swoich pseudo kolegów, przestał niszczyć się używkami i choć czasem jeszcze można go było zobaczyć z papierosem czy piwem w ręce, na pewno nie było to już tak częste jak kiedyś. Teraz chodząc korytarzami przypominał swój cień. Zazwyczaj otoczony gronem znajomych i pustych lasek, z głupim uśmiechem oraz wielką pewnością siebie. Dziś włóczy się samotnie (ewentualnie z Mikem lub Ivem ale to rzadkość) z nieobecną miną i wielką złością gdy ktoś spróbuje go zagadać. Zdarzało mu się też kilka razy ostatnio wyładować swoją złość na byłych kolegach, ale ci za bardzo się go bali żeby na niego nakablować wiec miał święty spokój ze strony nauczycieli. Nie tylko jego zachowanie uległo zmianie. Brunetka zauważyła też, że nie przywiązuje już takiej wagi do ubioru tak jak kiedyś. Nie, on wcale nie przywiązywał już wagi do ubioru. Chodził w rzeczach kompletnie do siebie nie pasujących, a kiedyś nieodłącznie markowe ciuchy zastąpiły te ze zwykłej sieciówki. Radość w jego oczach zamieniła się na smutek, a twarz przybrała maskę obojętności. Z daleka było widać, że ten człowiek jest w jakimś emocjonalnym dołku.
Wszedł do budynku, a Mari powoli ruszyła w jego stronę.
- Hej - powiedział chłopak zauważając idącą dziewczynę.
- Część. Kojarzysz tą naszą wczorajszą rozmowę? - gdy chłopak kiwnął głową kontynuowała. - Moglibyśmy ją dokończyć?
- Taa... ale może nie tu, co? - powiedział i rozejrzał się po otaczających ich uczniów. Mari przytaknęła i pociągnęła go do łazienki. - Serio? - wskazał na pomieszczenie. Mari tylko uśmiechnęła się sarkastycznie, lecz gdy przypomniała sobie o czym mają rozmawiać mina momentalnie jej zżedła...
- Słuchaj, myślałam o naszej ostatniej rozmowie i... - zaczęła dziewczyna, ale przerwał jej szept chłopaka, który chyba coś usłyszał.
- Cicho! - krzyknął szeptem. Zdezorientowana dziewczyna dopiero po chwili mj odpowiedziała.
- Co? Przecież sam... - nie zdązyła dokończyć, bo silne ramiona chłopaka wciągnęły ją do jednej z kabin. Wolną ręką zasłonił jej usta, a drugą zamknął drzwi.
- Nie wiem jak Ty, ale ja nie mam zamiaru tłumaczyć się z tego, że siedzimy razem w jednej kabinie - szepnął jej bardzo cicho do ucha. Dziewczyna delikatnie kiwnęła głową i zaczęła nasłuchiwać. Po głosie rozpoznała jednego z chłopaków byłej grupy przyjaciół Patricka, był z jakąś laską i na prawdę, w tym momencie Mari nie miała ochoty zastanawiać się kim ona jest, ale po samym jej śmiechu rozpoznała Tamar. Przez to, że Patrick nadal trzymał rękę na jej ustach i przez to, że tak szybko wciągnął ją do malutkiej kabiny, byli bardzo blisko siebie. Nagle roześmiana dziewczyna po drugiej stronie umilkła i powiedziała przesłodzonym głosem do swojego towarzysza.- Kotku, tam chyba już ktoś jest, widziałam więcej niż dwie nogi - znów zachichotała. Zanim dziewczyna skończyła mówić Patrick wyczuł co się święci i pociągnął Mari na swoje kolana jednocześnie siadając na zamkniętym sedesie, a swoje nogi oparł o drzwi tak, aby wyglądało na to, że kabina jest pusta. Zdążył idealnie przed tym jak jego pseudo kumpel zajrzał w szparę pod drzwiami.
- Oj coś Ci się myszko przewidziało - powiedział chłopak wstając. - Jak nie chciałaś tego ze mną robić to było powiedzieć, a nie wykręcać się kimś w kiblu - dokończył i wyszedł, a za nim nawołująca go dziewczyna. Patrick wypuścił głośno powietrze i zdjął nogi z ramy drzwi. Z ulgą stwierdziła, że jego twarz jest roześmiana. Sama też się uśmiechnęła i mimowolnie spojrzała na jego usta. Pierwszy raz pomyślała o tym jakie są ładnie pełne i takie dziwnie kuszące. Nie zauważyła kiedy zapragnęła ich spróbować. Zagryzła wargę, by powstrzymać się przed ich wypróbowaniem.Spojrzał mu w oczy, on tez przypatrywał jej się z błyskiem w oczach. Nawinął sobie jeden jej kosmyk jej włosów i założył jej go za ucho. Ich twarze zaczęły się przybliżać. Już widocznie zniecierpliwiony Patrick nie wytrzymał i wpił się w jej usta. Jedną swoją rękę włożył jej we włosy, a drugą pomógł dziewczynie usiąść na nim okrakiem, by potem przyciągnąć ją jak najbliżej siebie. Mari zarzuciła chłopakowi ręce na szyje, by chwilę później wtopić jedną z nich we włosy bruneta. Pociągnęła delikatnie końcówki włosów chłopaka na co ten jęknął jej w usta. Czuła jak jedna z jego dłoni gładzi ją oo szyi po pośladki. Kompletnie zatracili się w tej chwili. nie istniało nic tylko ich usta, które, jak im się zdawało, pasowały do siebie idealnie. Zapomnieli już o swojej rozmowie i o problemach, które ich otaczały... Według Patricka Mari smakowała jak dobra kawa z rana i pasta do zębów. Coś tak pozornie zwyczajnego wydawało im się w tym momencie najlepszym smakiem na ziemi. Mari myślała to samo o jego dymno - kakaowym smaku. Mimo, iż nie lubiła papierosów, teraz była w stanie je pokochać W końcu się od siebie odkleili. Brunetka spojrzała na wciąż obejmującego ją bruneta. Jej oczy się rozszerzyły do granic możliwości, potrząsnęła głową jakby chciała wyrzucić z głowy jakąś nieprzyjemną myśl. Zerwała się z jego kolan i nie przestając patrzeć z przerażeniem na Patricka pośpiesznie cofnęła się i zaczęła mocować się z drzwiami.
- Mari ja... - nie dała mu dokończyć, bo wybiegła z łazienki. Patrick w pierwszej chwili chciał za nią pobiec, ale już po przekroczeniu kabiny uświadomił sobie, że jest to bez sensu, bo dziewczyna i tak nie będzie chciała z nim rozmawiać. Z bezsilności uderzył w kafelki z całej siły.
- A czego Tyś się spodziewał? - szepnął do siebie i osunął się bezradnie po ścianie. - Brawo! Właśnie wystraszyłeś jedyną osobę, która chciała Ci pomóc. No i jeszcze gadasz sam do siebie. Teraz to na 100% jesteś pojebany - mówił do siebie cicho, ale nie na tyle, by nie dosłyszała tego największa plotkara w szkole, Tamar, która magicznym sposobem znów znalazła się w toalecie niezwykle mocno zainteresował ją powód przez który Mari wybiegła z kibla jak oparzona. Nie żeby chciała jej pomóc, ale była ciekawa.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
MrsAmeliaMalfoy
wariatka0z0sercem
1064
CZYTASZ
W labiryncie problemów
Short StoryCzy jedno wydarzenie z życia jednej osoby może zmienić życie tej dwójki? Czy lata nienawiści mogą w jedną chwilę stracić znaczenie? Czy te dwa różne światy dadzą radę stworzy jeden wspólny? Na te i inne pytania znajdziesz odpowiedź tylko w tej książ...