Usłyszałem ciche pukanie, które wytrąciło mnie ze snu. Przeciągnąłem się i mruknąłem ,, proszę ".
Drzwi się uchyliły i Colette weszła do pokoju.- Mogę? - szepnęła.
Kiwnąłem głową i rozejrzałem się za koszulką.
- Coś się stało? - podniosłem kołdrę, ale wciąż nie znalazłem T-shirtu.
- Chciałam powiedzieć, że mi głupio. Zachowywałam się jak idiotka - spłonęła rumieńcem.
- Byłaś naćpana, to całkowicie normalne.
Zrezygnowałem z poszukiwań i poklepałem materac łóżka obok siebie. Niepewnie usiadła i zaczęła bawić się palcami.
Widziałem jak patrzyła na moje półnagie ciało i widziałem, że zauważyła to czego jeszcze nie widziała.- Co... co ci się stało? - delikatnie dotknęła długiej blizny na moich żebrach.
Zaśmiałem się cicho.
Przeniosła palce niżej, na mój bok i wciągnęła powietrze.
- Ładne co? - zaśmiałem się.
- Kto ci to zrobił? - podniosła głowę i spojrzała mi w oczy.
- Czy to ważne? Ja już o tym nie myślę.
- Justin... Odwróć się.
Uśmiechnąłem się pod nosem i odwróciłem się do niej plecami.
- Boże...
Moje plecy były pokryte różowymi i białymi bliznami. Sam się dziwię, że tylko tak zareagowała.
- Justin, kto... jak?
Spojrzałem na nią i pokręciłem głową.
- Nieważne, nie martw się tym. Było, minęło.
- Tatuaże zrobiłeś wcześniej, prawda? Dlatego te blizny są widoczne.
- Niektóre tatuaże tak. A potem chciałem zakryć szramy, ale po co? Czy to ma jakieś znaczenie? To nie sprawi, że o tym zapomnę. Dlatego nie mam dużo tatuaży na plecach. Chcę pamiętać.
- Nie powiesz mi co się stało?
Zastanowiłem się chwilę, po czym pokręciłem głową.
- Raczej nie teraz. Nie wiem czy kiedykolwiek.
- Oh, Justin... - rzuciła mi się na szyję, a ja ze zdziwieniem również ją objąłem. - Tak mi przykro.
- Bez potrzeby. Stare dzieje - mruknąłem w jej włosy. - Martw się o siebie. Naprawdę.
Puściła mnie i usiadła z powrotem na łóżku.
- Jesteś inny niż myślałam kiedyś.
- Ty też - uśmiechnąłem się lekko. - Jesteś mniej denerwująca.
- Wiesz co mam na myśli.
Pokiwałem głową.
- Jest takie coś jak syndrom sztokholmski - szepnąłem.
Zmarszczyła brwi.
- Nie rozumiem - zdziwiła się.
- Jasne, że nie rozumiesz. Ale ja chyba już tak.
- Justin...
Pokręciłem głową jednocześnie uciszając ją.
- Idź już do siebie - westchnąłem. - Tak będzie lepiej. Cole, naprawdę już więcej nie chcę cię skrzywdzić. Proszę...
Również westchnęła, ale wstała i wyszła z pokoju.
To jasne, że spotka ją tu wiele cierpienia. Już ją spotkało, ale skoro mogę choć w małym stopniu temu zapobiec - zrobię to.Wziąłem z szafy koszulkę, ponieważ tamtej nie udało mi się znaleźć i wyszedłem z pokoju.
- Niech ona zrobi obiad - Ray pojawił się przede mną. - Jestem głodny.
- Więc coś ugotuj. Ona ma rację, nie jest twoją służącą.
Zaśmiał się.
- Każ jej zrobić nam obiad, albo wypierdalaj.
- Myślałem, że się przyjaźnimy, wiesz?
- Bo tak jest. Ale mieszkasz tu na moich warunkach.
Przekląłem w myśli i poszedłem do kuchni. Wziąłem garczek, ale Ray wyrwał mi go z ręki i rzucił go na ziemię.
- Ona ma to zrobić. Nie ty - warknął.
- Odwal się od niej.
Podniosłem garczek i postawiłem na kuchence.
- Rób co każę! Rozumiesz?! Jak mówię, że ona to znaczy ona!
- Uspokój się - powiedziałem cicho. - Zrobię to ja.
Wybiegł z kuchni, ale za chwilę wrócił trzymając Colette za kark.
- Robisz obiad - pchnął ją, a ja złapałem ją zanim uderzyła o szafki.
- Justin, zabierz mnie od niego, błagam... Nie chcę tu być... pomóż mi... - szepnęła błagalnie.
- Powiedziałem żebyś dał jej spokój - trzymałem ją w ramionach, żeby się nie bała.
- Niech ugotuje ten jebany obiad!
Colette się zatrzęsła. Ray chciał do nas podejść, ale osłoniłem ją.
- Powinienem cię za dziś zabić. Za to co jej zrobiłeś. Dotknij ją jeszcze raz, a przysięgam, że nie wytrzymam.
- Tak? Ciekawe kto wie o tobie najwięcej, co Bieber? Jak myślisz ile dadzą ci za handel dragami, niejeden gwałt i morderstwo? Hm? Bo sądzę, że sporo.
Colette odsunęła się lekko ode mnie.
- Myślisz, że możesz mi coś zrobić? Justin... znamy się tyle lat.
- Tyle lat... masz rację. Jednak nie sądziłem, że jesteś aż takim chujem. Cole, idź do pokoju.
- Nie! - Ray uderzył w stół. - Bierzesz się za obiad, rozumiesz?!
Colette miała łzy w oczach, ale posłusznie stanęła przy kuchence i trzęsącymi się rękami, odkręciła kran i nalała wody do garczka.
Zacisnąłem zęby i wyszedłem z domu na papierosa.Colette
Poczułam oddech na karku, ale przełknęłam ślinę i zignorowałam to.
- Ładnie pachniesz - usłyszałam.
Jedną ręką objął mnie w talii, a drugą odsunął mi włosy z karku na bok. Pocałował mnie w szyję, a ja zapłakałam cicho.
- Zostaw mnie, błagam...
- Nic złego ci nie robię, spokojnie.
Przeniósł usta pod moje ucho, a jego ręka weszła pod moją koszulkę. Szarpnęłam się, ale trzymał mnie w talii bardzo mocno.
- Spokojnie, nie zrobię ci krzywdy, Justin może wejść w każdej chwili - szepnął. - Spotkamy się w nocy, hm? Będę na ciebie czekać.
Puścił mnie i wyszedł, a ja osunęłam się na podłogę i głośno zapłakałam.
Tato, zabierz mnie stąd...
CZYTASZ
Die in your arms/JB/ ✔
Fiksi PenggemarKiedy Justin Bieber, młody i niebezpieczny członek mafii potrąca samochodem dziewczynę, nie spodziewa się, że będzie zmuszony do spędzenia z nią długiego czasu w jednym samochodzie. Colette za wszelką cenę próbuje zmniejszyć swój opór do Justina, al...