Tak jak było postanowione, zostaliśmy jeszcze jedną noc. Rano Justin obudził mnie, delikatnie poruszając za ramię.
- Wstawaj, Mała. Musimy już iść.
- Która godzina? - zapytałam sennym głosem.
- Coś koło piątej. Chcę wyjść zanim się obudzą.
- Bez pożegnania? - zdziwiłam się.
- Czasami tak trzeba. Ruchy.
Zeszłam z łóżka i przeciągnęłam się. Prawie z zamkniętymi oczami znalazłam ubrania i zaczęłam się kierować w stronę łazienki. Justin czekał pod drzwiami i popędzał mnie. Kiedy wyszłam, czekał już ze swoim plecakiem i oznajmił, że wszystko spakował i możemy iść.
- Justin, dlaczego nie zostaniemy na śniadanie?
- Zjemy w samochodzie, szybko.
- Nie rozumiem - zniecierpliwiłam się.
- Nie musisz, po prostu chodź.
Pociągnął mnie za rękę, ale w tej chwili usłyszeliśmy kroki i Leo stanął przed nami.
- Gdzie się wybieracie? - spytał, patrząc to na mnie to na Justina.
- Leo, proszę cię, nie zaczynaj.
- Nawet nie pożegnasz się z przyjaciółmi? Wiem co chcesz zrobić i masz rację, zatrzymałbym cię. Ale powinieneś powiedzieć cześć starym kumplom, nie sądzisz?
- Chciałem uniknąć kazania.
- Wiesz, że zsyłasz się na pewną śmierć? I nie tylko siebie. - Spojrzał na mnie.
- Czyli tylko ja nic nie rozumiem? Powiecie mi o co chodzi? - wtrąciłam się.
- Justin chce jechać za granicę. Sprawdziłem historię w moim laptopie. Tanie loty do Niemiec? Serio? - prychnął.
- Nie twoja sprawa co robię - warknął i pociągnął mnie w stronę drzwi, ale zaparłam się.
- Nie, Justin. Nie chcę lecieć do Niemiec - szepnęłam, przerażona myślą o emigracji do Europy.
- Musisz jechać ze mną, rozumiesz?
- Nie zmusisz mnie!
- Więc ją tu zostaw... - powiedział Leo, na co oboje odwróciliśmy się w jego stronę.
- Takim jesteś tchórzem, że musisz uciekać do obcego kraju? Miałeś się spotkać z jej ojcem, posłuchać propozycji, a nie wpieprzać się w jeszcze większe bagno. Co to w ogóle za chory pomysł. Pomożemy ci!
- Mnie się nie da pomóc. To już koniec. Dotarło to do mnie w nocy. Nie chcę umierać - szepnął.
Pokręciłam głową i wyszarpałam się z uścisku Justina.
- Ty chory egoisto! - Nie wytrzymałam.
- Colette, przestań - westchnął.
- To ty przestań! Każdy... Każdy próbuje ci pomóc, każdy chce żebyś jakoś z tego wyszedł, a ty masz to wszystko gdzieś! W dodatku chcesz w to wciągnąć mnie? Znosiłam wszystko. Bicie, poniżanie, gwałt... mimo to, chcę dla ciebie jak najlepiej. Twoi przyjaciele, chcą dla ciebie jak najlepiej! A ty...
Justin spojrzał na mnie jakbym wymierzyła mu policzek.
- Dobrze wiesz, że to twoja wina i ty się jeszcze dziwisz, że chcę uciec? - zapytał szeptem, a ja znów poczułam jak pęka moje serce.
- Może i moja - powiedziałam łamiącym się głosem. - Ale jestem jedyną osobą, na której możesz polegać. A raczej byłam.
Odwróciłam się do niego plecami i zwróciłam się do Leo.
- Chcę zostać tutaj. Mogę?
Leo uchylił usta i pokręcił głową do Justina, a potem spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął, potwierdzając, że będę tu mile widziana.
Skierowałam się na górę, nie racząc Biebera nawet jednym spojrzeniem.
Justin
- Zjebałeś, stary - usłyszałem.
- Musiałem to powiedzieć - westchnąłem.
- Nie, nie musiałeś. Ona ma rację i dobrze o tym wiesz.
- Nie chcę jej skrzywdzić.
- Teraz ją krzywdzisz! Tym co robisz, tym co mówisz... Pomimo tego wszystkiego, ona cię wspiera, masz w niej oparcie, a traktujesz ją jak szmatę!
- Wcale nie, ja...
- Zamknij się. Teraz ja mówię - przerwał mi bezceremonialnie. - Pogubiłeś się w tym wszystkim. Skrzywdziłeś ją jak nikt inny, a ona wciąż chce ci pomóc. Odtrącasz ją i wszystkich i myślisz tylko o sobie.
- Gdybym myślał tylko o sobie to zostawiłbym ją, by dopadł ją ten pojeb.
- Myślisz. Myślisz, Bieber i temu nie zaprzeczysz. Ogarnij się do cholery. Jesteś już w tym bagnie i nic nie zrobisz. Ale masz szansę, pogadaj z nimi, dowiedz się czego chcą, może to pomoże. A nie uciekaj za granicę. I przede wszystkim... przeproś Colette.
Warknąłem zły, że znów coś jest nie tak, nie po mojej myśli.
- Nie będę się znów przed nią płaszczył...
- Przestań się zachowywać jak gówniarz! - krzyknął na mnie, a ja spojrzałem na niego z nienawiścią. - Może niech lepiej tu zostanie. Będzie bezpieczna...
Prychnąłem i pokręciłem głową.
- Jedzie ze mną.
- Ona tego nie chce.
- Ale ja chcę ją! - krzyknąłem i po chwili otworzyłem szeroko oczy.
- Ty ją...
- Nie! Oczywiście, że nie - warknąłem, sam nie wiedząc czemu to powiedziałem.
Leo uśmiechnął się kpiąco i poklepał mnie po plecach.
- W sumie ci się nie dziwię. Jest jedyną laską, która może cię chcieć. Z takim podejściem...
- Jakim? Że wiem, że zrobię jej krzywdę? Nie chcę tego. Zrozum.
Nie mogę zbliżyć się do Colette. Nie mogę jej znów tego zrobić.
- Idź do niej - poprosił.
Pokręciłem głową z własnej głupoty i poszedłem na górę.
CZYTASZ
Die in your arms/JB/ ✔
Fiksi PenggemarKiedy Justin Bieber, młody i niebezpieczny członek mafii potrąca samochodem dziewczynę, nie spodziewa się, że będzie zmuszony do spędzenia z nią długiego czasu w jednym samochodzie. Colette za wszelką cenę próbuje zmniejszyć swój opór do Justina, al...