rozdział • 4

1.6K 208 40
                                    

Światło było tak ostre, że musiałem mrużyć oczy. Jimin stał przede mną i zasłaniał sobą słońce, przez co promienie wydawały się odchodzić wprost od niego. Staliśmy bez słowa. Oślepiony blaskiem nie widziałem dokładnie jego twarzy, ale wiedziałem, że na mnie patrzy. Czułem na sobie ten wzrok, cieplejszy i delikatniejszy od samego słońca.

Podszedł odrobinę bliżej. Jego obecność napawała mnie spokojem, jakiego nie czułem od dawna. Powoli wyciągnął rękę. Dotyk jego palców na moim policzku był jak muśnięcie wiatru. Odgarnął z mojego czoła parę zmierzwionych kosmyków, po czym zanurzył dłoń w moich włosach. Cały świat nagle wydał się miękki, pozbawiony ostrych krawędzi. Niczego nie pragnąłem, bo wszystko, czego chciałem, było tuż przede mną.

Otworzyłem oczy, a twarz Jimina znajdowała się niespodziewanie blisko mojej. Otaczało nas tak samo intensywne światło, ale ogarnął mnie nagły niepokój. Przysunął się odrobinę bliżej, aż poczułem jego oddech na własnych ustach. Starałem się uchwycić to uczucie, ale nie miałem pojęcia, skąd pochodziło.

Dopóki nie usiadłem gwałtownie na łóżku i nie zacząłem desperacko nabierać powietrza.

Przejechałem dłońmi po twarzy i próbowałem wypchnąć z umysłu obraz Jimina, ale wspomnienie snu powracało coraz mocniej. Czułem się paskudnie. Jakbym naruszał jego prywatną przestrzeń. Ale najgorsze było to, że sen wcale mnie nie zbulwersował ani nie zgorszył. Gdybym mógł, położyłbym się z powrotem i spokojnie śnił dalej. Jednak przez wzgląd na własną moralność, musiałem wziąć się w garść.

Zerknąłem na zegar. 3:30. Zrobiło mi się gorąco, więc zrzuciłem koszulkę i cisnąłem ją na podłogę. Tylko po to, żeby za chwilę wstać z łóżka i starannie złożoną, odłożyć ją na krzesło. Nerwowo przeczesywałem włosy palcami, bezcelowo krążąc po pokoju. Byłem zbyt zestresowany, żeby spać. Poszedłem do łazienki obmyć twarz zimną wodą, a zaraz potem do kuchni, żeby jednym haustem wypić całą szklankę.

Stukałem palcami o kuchenny blat, a serce dudniło mi w uszach. Byłem zażenowany sobą i własną podświadomością. Chciałem wierzyć, że to wina moich przyjaciół i ich głupich tekstów, ale przecież znałem siebie.

Uspokoiłem się dopiero dwie godziny później. Słońce nieśmiało wyzierało spoza okolicznych budynków i kładło się długimi pasmami na podłodze w kuchni. Niedługo będę musiał się ubrać i wyjść do szkoły, a co za tym idzie, spojrzeć w twarz Jiminowi.

Wciąż czułem na policzku muśnięcia jego palców.

***

Tego dnia ludzie schodzili mi z drogi jeszcze szybciej niż zwykle. Na ich miejscu zrobiłbym to samo, bo nie istniało dla mnie gorsze połączenie niż brak snu i... Brak snu. Tyle wystarczy.

Musiałem wyglądać naprawdę zjawiskowo, bo na mój widok Namjoon skrzywił się i syknął przez zęby.

- Ciężka noc? - spytał z autentyczną troską.

- Może Jimin został do rana - zachichotaĺ Hobi.

Patrzyłem na niego bez żadnych emocji, dopóki nie przestał się śmiać. Sam pewnie by się przeraził, gdyby wiedział, jak bliski był prawdy. Kiedy wyglądał na dostatecznie zdenerwowanego, wymierzyłem mu niby żartobliwy cios w ramię. Widziałem, jak pocierał to miejsce, gdy myślał, że nie patrzę.

- Może chcesz się zerwać? - spytał Yoongi, ochoczo zakładając plecak na ramię.

Zastanowiłem się nad propozycją. To by oznaczało uniknięcie niezręcznego spotkania z Jiminem, ale z drugiej strony... Nie mógłbym go dzisiaj zobaczyć. Skrzywiłem się, gdy tylko ta myśl pojawiła się w mojej głowie.

moonstruck • vmin soulmate auOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz