Ponownie spotkałem się z Hyo głównie z wszechogarniającej mnie rezygnacji. Nie miałem siły na asertywność, dlatego teraz znowu siedziałem obok niej w kawiarni, jeszcze bardziej nieobecny niż poprzednio.
Patrzyłem na jej długie, ciemne włosy i nie mogłem przestać myśleć o innych włosach, różowych i wiecznie zmierzwionych. Parę razy spojrzałem jej w oczy, natychmiast odwracając wzrok, ponieważ nie widziałem w nich ani jednej gwiazdy. Jej smukłe palce przywodziły mi na myśl inne, drobne dłonie, które tak bardzo lubiłem trzymać w swoich. Śmiała się głośno, odrzucając głowę do tyłu, a nie delikatnie jak płatki wiśni opadające na ziemię.
Hyo była ładna, ale nie potrafiła mnie zachwycić. A także zdecydowana i pewna siebie, przez co miałem wrażenie, że ja również nie byłem jej do niczego potrzebny.
Ocalił mnie dźwięk SMSa. Dyskretnie spojrzałem na wiadomość od Hobiego i zamarłem.
Jimin wyszedł ze szkoły.
A zaraz potem:
Nie odbiera. Nie mamy pojęcia, gdzie jest.
Odruchowo podniosłem się z kanapy, niechcący odpychając Hyo opierającą się o moje ramię.
- Coś się stało? - spytała.
- Tak - gorączkowo przeczesałem włosy palcami. - Tak, stało się.
- Musisz iść?
- Tak. Tak, przepraszam.
- Jeśli mogę jakoś pomóc...
- Nie, dzięki - już zarzucałem na siebie dżinsową kurtkę. - Sprawy rodzinne.
- Och. No dobrze, w porządku.
Rzuciłem kilka banknotów na stolik, niewiele myśląc o dobrych manierach. Zamiast serca miałem tykającą bombę. Na samą myśl o tym, że Jiminowi mogło się coś stać, brakowało mi powietrza.
- Dziękuję, że przyszedłeś - powiedziała tylko.
Skinąłem jej głową i dosłownie wybiegłem na zewnątrz.
Zaginięcie Jimina było tylko i wyłącznie moją winą.
Chodził na dodatkową fizykę razem z Hobim i Jungkookiem, a ja zawsze na niego czekałem. Ponieważ nie rozmawialiśmy ze sobą już od tygodnia, uznałem, że powinienem sobie odpuścić. Dlatego spotkałem się z Hyo.
Nie było mnie, kiedy mnie potrzebował.
Sprawdziłem godzinę. O tej porze powinien siedzieć jeszcze w sali, co oznacza, że wyszedł w trakcie lekcji. Stłumiłem w sobie narastającą panikę. Rzuciłem się do biegu, chociaż nie miałem pojęcia, w którą stronę powinienem się udać. W akcie desperacji zadzwoniłem do Hobiego.
- Co się stało? - rzuciłem, ledwo zdążył odebrać.
- Nie wiem, no - brzmiał na zestresowanego i poczułem się jeszcze gorzej. - Dostaliśmy nasze sprawdziany, a on po prostu wziął i wyszedł.
- To nie brzmi jak Jimin.
- Dlatego wybiegłem za nim, ale nigdzie go nie widziałem.
- Może jest w łazience?
- Nie.
- Sprawdziłeś?
- Masz mnie za debila?
- Muszę odpowiadać?
- Pieprz się, Tae. Tak, sprawdziłem.
- Cholera.
- Gdzie ty w ogóle jesteś? Czy ty biegniesz?
CZYTASZ
moonstruck • vmin soulmate au
Fanfictionmoon•struck // stan, który wyklucza normalne myślenie lub działanie, szczególnie z powodu bycia zakochanym; znamiona nie miały dla Taehyunga żadnego znaczenia. a potem pojawił się Jimin. i nagle wszystko zaczęło mieć znaczenie. 02|08|18: #1 w sou...