Wkrótce zdążyłem zapomnieć, jak wyglądają dni bez Jimina.
Codziennie po zajęciach razem odrabialiśmy lekcje i podświadomie starałem się robić to jak najszybciej, żeby mieć więcej czasu tylko dla niego. Odwiedzaliśmy kawiarnię, do której kiedyś zgarnąłem go z deszczu. Kelnerka musiała nas pamiętać, bo zawsze witała nas promiennym uśmiechem i dorzucała gratisowe ciastka do naszych zamówień.
Dowiadywałem się o nim wielu rzeczy. Na przykład tego, że był bardzo mądry, nie wkładając w to żadnego wysiłku. Uświadomiłem to sobie, gdy pewnego dnia robiłem zadanie z matematyki i Jimin wciąż ukradkiem zerkał na mój zeszyt. Po raz pierwszy w życiu nie miałem bladego pojęcia, co zrobić z liczbami, które dostałem do dyspozycji.
- No co? - burknąłem.
- Nic - szybko potrząsnął głową.
- No dalej. Nie obrażę się.
- Ech... na pewno?
- Tak, Jimin - przewróciłem oczami. - Nie wyjdę stąd i nie zostawię cię samego.
Jeszcze dwa tygodnie temu prawdopodobnie nie odmówiłbym sobie zaczepnej ironii, ale nie lubiłem patrzeć, jak się peszył i nieznacznie chował głowę w ramionach. Dlatego dałem sobie spokój z własnym cynizmem i starałem się być kimś, przy kim Jimin mógł się czuć naturalnie.
- Piszesz głupoty - oznajmił bez ogródek, okrążając stolik i siadając obok mnie.
Nie pytając mnie o zdanie, wskazał przynajmniej 20 miejsc, w których popełniłem idiotyczne błędy. Następnie spokojnie i rzeczowo wyjaśnił mi, co zrobiłem źle i jak to poprawić. Chociaż w pierwszej chwili odurzyła mnie jego niespodziewana bliskość, ku własnemu zaskoczeniu zrozumiałem wszystko, co do tej pory przypominało czarną magię.
- Wow - wykrztusiłem. - To było super.
- Taa - Jimin tylko przewrócił oczami, ale zauważyłem subtelny róż wstępujący mu na policzki.
- Serio, teraz mam jakąś szansę żeby zdać.
- Przestań. Nie jesteś głupi, musisz tylko bardziej uważać.
- To najmilsza rzecz, jaką usłyszałem w tym miesiącu.
Roześmiał się i klepnął mnie w ramię. Bezmyślnie patrzyłem na jego zmrużone w uśmiechu oczy i czułem rozlewające się we mnie ciepło. Jimin nachylił się w moją stronę, po czym wyciągnął rękę i zmierzwił mi włosy. Udałem wielkie oburzenie, chociaż marzyłem o tym, żeby nigdy nie odsunął dłoni.
- Ale liczyć musisz sam - popchnął zeszyt w moją stronę. - Tego za ciebie nie zrobię.
- A już miałem nadzieję...
- Wiesz, co mówią o nadziei, prawda?
- Jakieś pięć sekund temu powiedziałeś, że wcale nie jestem głupi.
- ...że umiera ostatnia, Taehyung.
***
Wracaliśmy z kina, osnuci chłodną poświatą ulicznych lamp. Wsłuchiwałem się w miarowy odgłos naszych kroków. Zastanawiałem się, czy są na tym świecie ludzie chodzący w jednym rytmie. I jeśli tak, to czy są sobie Przeznaczeni. Myślałem również o tempie uderzeń ludzkiego serca. Aż sam przewróciłem oczami, zdając sobie sprawę z własnej głupoty. Moje rozważania przerwał jedwabny głos Jimina:
- Taehyung?
- Hmmm?
- Zastanawiałeś się kiedyś, czy...
CZYTASZ
moonstruck • vmin soulmate au
Fanfictionmoon•struck // stan, który wyklucza normalne myślenie lub działanie, szczególnie z powodu bycia zakochanym; znamiona nie miały dla Taehyunga żadnego znaczenia. a potem pojawił się Jimin. i nagle wszystko zaczęło mieć znaczenie. 02|08|18: #1 w sou...