Rozpoczęcie gry

750 50 41
                                    

Pierwsze, co Fox czuje, to ten okropny ból głowy. Nie jest jej dobrze. Siada i orientuje się, iż siedzi w jakimś fotelu. Jest on ogromny, Irlandka, siedząc w nim, przypomina krasnala. Wstaje, poprawiając okulary. Skąd ona się w nim wzięła? Nie pamięta, co ostatnio robiła. Pamięta, iże wracała do swojego pokoju w hotelu, z księgarni... i tyle. Nic więcej.  Rozgląda się i widzi, iż nie jest tu sama.

W słabym świetle kominka, palącego się kilka metrów przed nią, zauważa kilka innych osób. Również wstają z ogromnych foteli i również wydają się być zdezorientowane, co Fox. Kilka z nich, dziewczyna poznaje- to Creepypasty Zero, Nick Vanill, Elska Ruth, Helen, Dina, proxy Slendermana, Jeff, Liu, Jane i Nina. Są też jacyś jej nieznani. To jeszcze bardziej ją dezorientuje.

O co tu chodzi...?- myśli, ogarniając wszystkich wzrokiem. Chce podejść do paleniska, by lepiej się niektórym przyjrzeć, lecz przypadkiem wpada na kogoś. Prawie się przewraca, ale osoba łapie ją. 

— Ojejku, proszę wybaczyć mą niezdarność...— przeprasza i zauważa, z kim rozmawia. To wysoka, gibka dziewczyna, wyglądająca na jakieś 17-18 lat. Ma spokojny wyraz twarzy, niczym niezmącony. Nie jest zła, czy zirytowana... jest stoicka.

— W porządku, nic się nie stało...— zapewnia dziewczyna, pomagając Fox wstać. Miedzianowłosa ma złe przeczucia, co do tej osiemnastolatki. Jest ona jakaś... zbyt spokojna. To nie jest normalne. Będzie musiała na nią uważać.

— A godność twą, znać mogę?— pyta się jej, nie mogą wyzbyć się dziwnych uczuć.

— Możesz nazywać mnie... Marksmania.— przedstawia się dziewczyna, wyciągając rękę ku Fox. Ta ją ściska, pamiętając, by grać chłopaka, którym, niestety, nie jest. A bardzo chciałaby być.

— Nazywaj mnie Fox, moja droga.— Irlandka całuje dłoń Marksmanii, aby łatwiej przekonała się, iż Fox to chłopak. To trudna zadanie, zważywszy na fakt, że miedzianowłosa ledwie sięga jej do piersi.— Powód, dla którego, nas tu zebrano, znasz?

— Nie... nawet nie pamiętam, jak się tu znalazłam...

Zatem, nie tylko ja mam problem...- stwierdza w myślach chodzący pech. Przypomina jej się nagle medalion. Sięga do szyj i sprawdza, czy jest. Z ulgą stwierdza, iż dalej wisi na jej szyj. Wszyscy, którzy tu są, mieliby bardzo poważne problemy, gdyby go nie miała.

Nagle, zapala się kandelabr, wiszący na suficie. Teraz Fox, po kilku sekundach bólu oczu, może dokładniej przyglądać się temu miejscu oraz osobom, tu zebranym. Wylicza dwadzieścia foteli, różnych kolorów, ustawionych w pół kole, wokół kominka. Do każdego fotelu jest przywieszona tabliczka z czyimś imieniem. 

— Co to, do cholery, za miejsce?!— woła Jeff, robiąc czerwony w okolicach jabłka Adama.

— Jeffi, spokojnie... pewnie wszystko się zaraz wyjaśni!— stwierdza Nina, stojąc obok wiecznie uśmiechniętego chłopaka. Rzuca złowrogie spojrzenie w stronę Liu oraz Jane.— Nie zdziwiłoby mnie, gdyby to była sprawka tego pedała oraz tej suki...

— Uważaj, kogo tak nazywasz, cholerna fangirl!— krzyczy na nią Jane, a żeńska kopia Jeffa, próbuje ukryć się za swoim idolem, lecz ten odchodzi z miejsca, prychając. Podchodzi do Bezokiego, który wkłada swoją maskę.

— Hej, ekipa, spokojnie... mamy teraz ważniejsze sprawy na głowie...— zauważa jakaś dziewczyna. Ma brązowe włosy, z zielonymi pasemkami oraz maskę podobną do tej, którą nosi Jack.

— Ma rację. Czy ktoś, w ogóle, wie, jak się tu znalazł?— pyta Elska, podpierając ramię o głowę Nick'a, który jest cały naburmuszony.— Czy ktoś może opowiedzieć swoją historię, znalezienie się tutaj? Bo ja nie.

Killing Show || CreepypastaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz