Rozdział ósmy

2.5K 241 118
                                    

DRAMA TIME HUEHUEHUE



– Louis – Harry obszedł biurko i stanął przed nim – James wezwał mnie rano do siebie. Dostałem awans. Masz przed sobą wiceprezesa firmy Lonsdale.

Przez chwilę Louis się nie odzywał. Potem spytał, powoli, z namysłem, jak gdyby nie był pewien, czy słuch go nie myli:

– Dostałeś awans?

– Tak! – potwierdził radośnie brunet – Tak!

Entuzjastycznie pokiwał głową, tak gwałtownie, że omal nie zwichnął sobie szyi.

Tomlinson objął go mocno, podniósł i zaczął z nim wirować, pokrzykując radośnie.

Harry nigdy w życiu nie odczuwał głębszej radości. Awans wydawał mu się nierealny, póki nie podzielił się wiadomością z Louisem. To on był pierwszą osobą, której pragnął o tym powiedzieć. Stał się ośrodkiem jego życia i nadszedł czas, by przyznać, że się w nim zakochał.

Nie posiadając się ze szczęścia, uśmiechnął się do niego i impulsywnie zanurzył palce w jego włosach. Pocałował go drżącymi wargami, a potem spojrzał mu z uśmiechem w oczy.

– Haz – powiedział zdławionym głosem Louis – Co ty ze mną wyrabiasz!

Styles chciał, by Louis całował go tak, jak ostatnio, by zabrakło mu tchu. Był to najszczęśliwszy moment w jego życiu, a poczucie szczęścia tylko częściowo wiązało się z awansem. Najważniejszy okazał się Louis oraz miłość, którą do niego czuł.

Ktoś zakasłał nerwowo za ich plecami. Harry spojrzał ze zniecierpliwieniem w stronę drzwi.

– Panie Styles – uśmiechnęła się szeroko sekretarka.

– Tak? – Harry oderwał się od Louisa i przygładził włosy, usiłując odzyskać swój kierowniczy autorytet.

– Wychodzę. Zastąpi mnie panna Campbell.

– My... ja teraz idę na lunch.

– Powiem pannie Campbell.

– Po południu chciałbym zwołać zebranie pracowników i powiadomić ich o awansie.

Eleanor skinęła głową, ale oczy się jej śmiały, gdy popatrzyła na Louisa.

– Wszyscy chyba już się domyślili po... hałasie, który dobiegał z pana gabinetu kilka minut temu.

Sekretarka zamknęła za sobą drzwi i w tej samej chwili Louis na nowo pochwycił Harry'ego w ramiona.

– W którym miejscu skończyliśmy?

– Wychodziliśmy właśnie na lunch.

– Ja przypominam sobie coś zupełnie innego.

Harry roześmiał się i uścisnął go mocno, przepełniony coraz większą miłością.

– Myślę, że obaj trochę się zapomnieliśmy. Jesteś gotów?

– Dla ciebie zawsze do usług – jego namiętne spojrzenie mówiło, że miał na myśli coś innego, niż lunch.

Styles poczuł, że się czerwieni.

– Lou – szepnął, spuszczając wzrok – Zachowuj się przyzwoicie. Proszę.

– Staram się jak mogę w tych warunkach – odpowiedział mu również szeptem, patrząc na niego figlarnie – Muszę ci uświadomić, gdybyś się jeszcze tego nie domyślił, że szaleję za tobą, kochanie.

For I am a rain dog, too [LARRY STYLINSON]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz