Wielkie małe problemy

194 24 5
                                    

-No to mamy przejebane - chodziłaś po pokoju raz w lewo, raz w prawo, raz za kanapą, raz przystanęłaś przed. Potwory siedziały na niej śledząc Cię spojrzeniem, jakby zupełnie nie rozumiały zaistniałej sytuacji.

-Nie całkiem - mruknął Grillby

-To znaczy, że mogę pojechać i was tutaj zostawić?

-.... jest to w twojej możności

-Czuję śmierdzące "ale"

-Ale - tutaj dosadni swoją obecność zaznaczył Gri - To oznaczałoby śmierć dla nas ... i dla ciebie też pączuszku kochany

-Co?

-Nasze życia są połączone, ale wymaga to naszej obecności przy tobie. - wyjaśnił Grillby spokojnie - Jak jesteś na uczelni czy w innym miejscu w mieście to jeszcze nic złego, bo wracasz, ale musimy przebywać we wzajemnym towarzystwie. Aby żyć.

-Jak to ja umrę?

-Tak to kochaniutka puuuuf - Gri wstał z kanapy i położył ręce na twoich ramionach. Szeroki uśmiech nie znikał z jego twarzy - Co powiesz na Marsylię? Jest ponoć piękna o tej porze roku. A może Sycylia?! O! To dobre miejsce na odpoczynek. Masz tutaj bilet - powiedział wyciągając go z kieszeni i podał Ci go. Z niedowierzaniem spoglądałaś na nadruki i napisy. Wydawał się autentyczny.

-Skąd go masz?

-Oh, to nie jest istotne! Kochanie, patrz! Spakowałem cię! - Zaraz skąd się tutaj wzięła Twoja walizka?!

-Nie wiem jak mam zareagować - mruknęłaś szczerze. Fell musiał wstać i przygrzmocić bratu przez łeb, aby ten się uspokoił. Bilet zamienił się w kawałek papieru. Oh, dobrze wiedzieć, że Gri umie tworzyć iluzje i prawdopodobnie szybko się przemieszcza. Ciekawe czy wszyscy to potrafią czy mają inne umiejętności. Dobra, to na potem. Teraz kwestia wyjazdu na święta. Wiedziała już, że jednym powodem przez który zmarła nie była obecna na waszych wielkanocnych spotkaniach, to oni. Znowu, kiedy sięgniesz pamięcią, tych kilka imprez jakie organizowała u siebie były miłe i ani śladu po ognistych żywiołakach. Tylko jak?

To nie tak, że nie chciałaś jechać. Czułaś się dobrze "u siebie" bo tak nazywasz teraz miejsce gdzie mieszkasz. No i nie bardzo miałaś ochoty spotykać się z rodzicami. Nie to, aby byli jacyś okropni. Po prostu byli... trudno opisać to słowami. Lecz uczucia są proste. Nie miałaś ochoty uczestniczyć w rodzinnym teatrzyku. Kochałaś mamę i tatę.

Ojciec kojarzył ci się głównie z akwarium i rybkami. To jego pasja i hobby. Nie łowił, co to to nie. on nawet ryb nie jadał! Po prostu je lubił, płakał nawet kiedy jego ulubione zdychały. Za młodu przeżywałaś wiele ceremonialnych pogrzebów ryb jakie spuszczaliście w ubikacji, niestety gdy tylko odkrył, że to była dla ciebie po prostu kolejna okazja do zabawy, przestał.

Twoja mama to cóż... jakimi słowami określić dorosłe dziecko? Nie, nie robi przyjęć jak Gri, czy nie chodzi w sukienkach i kitkach. Jest po prostu... dziecinna... Znaczy tak uważasz. Co możesz powiedzieć o mamie to to, że jest przeraźliwym ... nerdem. Poważnie. Nerdzi non stop. Ogląda chińskie bajki, gra w gry i głośno krzyczy wieczorami "fire in the hall!" kiedy gra na multi w jakąś strzelankę. Masz wrażenie, że mało co traktuje poważnie i byłaby chyba pierwszą osobą, która z radości by podskoczyła po zapoznaniu się z tym co Cię spotkało. Właśnie dlatego jej nie mówisz.

Jak ta dwójka się poznała? Oh to bardzo romantyczna historia. W kolejce do kibla na Castle Party. Tak. Do toi toi. Ale cóż, miłość występuje w różnych obrazach. Ich zaczęła się przed śmierdzącymi szaletami na koncercie w stylu ghotic.

Undertale: Do końca świata i dzień dłużej [opowiadanie interaktywne]Where stories live. Discover now