Prolog

430 8 0
                                    

Wracałam z udanej imprezy jednej z moich koleżanek, chwiejnym krokiem przemierzałam ciemne uliczki miasta, gdy zauważyłam, że tuż za mną jedzie czarny jeep. Byłam w stanie, w którym wydawało mi się, że nic złego nie może się wydarzyć- a jednak. Pojazd zatrzymał się tuż obok mnie, w ułamku sekundy mogłam dostrzec dwie postacie podążające w moim kierunku. Momentalnie otrzeźwiałam i szybkim krokiem ruszyłam na przód, by chwile później już biec na złamanie karku z nadzieją, że spotkam kogokolwiek kto mi pomoże. Ulice były puste a ja gnałam ile sił w nogach- jednak na marne. Moje nogi pod wpływem alkoholu lekko "plątały się" a ja w pewnym momencie runełam na zimny chodnik. Poczułam tylko przeszywający ból w prawej kostce... zanim zdążyłam spróbować się podnieść mężczyźni byli przy mnie. Jeden z nich wziął mnie na ręce i zaczął nieść do samochodu. Wyrywałam się, krzyczałam jednak nikt mnie nie usłyszał.

---------------------

Siedziałam w brudnym, obskurnym pomieszczeniu przywiązana do krzesła. Nie wiem ile czasu już tu spędziłam- na pewno kilka dni. Nikt nie bił mnie, nie znęcał się. Wręcz przeciwnie- dostawałam jedzenie kilka razy dziennie a moja kostka została opatrzona.
Wszystko było strasznie dziwne zważając na fakt, że nie zadawano mi żadnych pytań, choćby po to, aby zażądać okupu. Porywacze wchodzili w maskach, nie odzywając się słowem, poza suchymi rozkazami  typu "wstań" lub "chodź".

   Z przemyśleń wyrwał mnie odgłos otwierania drzwi, popatrzyłam w tamtą stronę, by dostrzec chłopaka zapewne niewiele starszego ode mnie.
W ręce trzymał butelkę wody, szybkim krokiem podszedł do mnie i zabrał się za rozwiązywanie moich skrępowanych rąk. Zdziwiło mnie, że nie miał na sobie kominiarki, przez co mogłam dokładnie przyjrzeć się jego twarzy. Miał ciemne włosy, których kosmyki niedbale opadały na twarz, ciemnobrązowe oczy, można by wręcz powiedzieć, że czarne. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, był zupełnie obojętny, jakby porywanie dziewczyn było dla niego czymś zupełnie naturalnym.

-Pij- powiedział i podał mi butelkę.

Byłam spragniona, więc odrazu łapczywie zaczęłam pochłaniać jej zawartość. Mlody mężczyzna patrzył na mnie przez chwilę, po czym odebrał ode mnie napój i odłożył go na podłogę. 

-ręce- powiedział sucho wskazując na sznur w jego dłoni.
Posłusznie zrobiłam czego żądał, syknęłam z bólu, gdy zaciskał linę coraz mocniej na moich nadgarstkach. Przez chwilę popatrzył na mnie i z cwaniackim uśmieszkiem umocnił uścisk jeszcze bardziej.
Modliłam się, żeby jak najszybciej po prostu opuścił pomieszczenie i zostawił mnie w spokoju zanim stanie się coś, czego nie chce. Może to nie najlepsze rozwiązanie, ale jedyne prawdopodobne w tym momencie. Bałam się, że emocje, które się we mnie gromadzą nagle mimowolnie wyleją się na zewnątrz, a ja zamiast zachować zimną głowę to ją stracę.
Ku mojej uciesze, chłopak jakby czytał mi w myślach i kilka sekund później mogłam z ulgą stwierdzić, że wyszedł. Łzy zaczęły zbierać się w kącikach moich oczu i powoli spływać po policzkach.
Myślałam o moim życiu zanim znalazłam się tutaj.
Obrazy w mojej głowie pokazywały mi szczęśliwą rodzinę, moją mamę krzątającą się po kuchni w poszukiwaniu czegoś. Zapach naleśników z rana, mojego ojca wracającego na weekend z uśmiechem na twarzy po całym tygodniu pracy. Dylana, nasze kłótnie o pilota w niedzielne popołudnie.
Amy wchodząca do mojego domu jak gdyby nigdy nic i rozkładającą się na  kanapie w salonie. Dopiero teraz doceniam, jak to wszystko było ważne i myśl, że nigdy więcej nie zobaczę bliskich dobijała mnie coraz bardziej.
Nawet nie wiem kiedy zasnęłam pogrążona w przeszłości.

UPROWADZONA Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz