Nie bój się

320 8 0
                                    

-Smacznego- rzucił chłopak, gdy jedliśmy nasze śniadanie.
Składało się z gofrów pełnych owoców i kawy.
Mój humor dziś był naprawdę wyśmienity, nawet jeśli zabrzmi to dziwnie w tych okolicznościach.
Zajadałam posiłek ciągle się uśmiechając na samą myśl o realizacji mojego małego planu. Brunet przyglądał mi się uważnie- jakby próbował wyczytać coś z mojej twarzy.
-niedoczekanie chuju- pomyślałam zadowolona z siebie.

-Właściwie to jak Ci na imię?- zapytałam patrząc mu głęboko w oczy.

-To nieważne- powiedział nieobecnym głosem.

Bardzo mocno się nad czymś zastanawiał. To dobrze- tym lepiej dla mnie.

-Jak chcesz- uśmiechnęłam się słodko po czym odłożyłam talerz i udałam się do siebie.

Szukałam w szafie jakiś ładnych ubrań- w końcu mam mu się spodobać.

Znalazłam- przybiłam sobie piątkę w myślach.
W rękach trzymałam białą koronkową sukienkę z odkrytymi ramionami.
Wzięłam szybki prysznic, po czym nałożyłam makijaż- tak, kosmetyki też kupił mi chłopak. Właściwie to kupował mi wszystko co potrzebne, co niepotrzebne również.
Zrobiłam delikatną kreskę i wytuszowałam rzęsy, trochę korektora i bladoróżowa szminka. Gotowe.
Miało być delikatnie i ładnie, mam nadzieję, że to się udało.

Założyłam strój... jeszcze tylko perfumy.
Zeszłam powoli na dół. Stresowałam się, jednak nie miałam wyboru.
Przez myśl przemkneło mi, że chłopak może mi przecież coś zrobić, ale nie było już odwrotu.

-O jeste...-urwał- wybierasz się gdzieś?

Westchnęłam.

-Bardzo bym chciała, ale chyba nie mogę- uśmiechnęłam się smutno.

-Możesz, ale ze mną.

IDEALNIE
Może uda mi się namówić go na kilka kolejek, a potem uciec? Albo chociaż dowiedzieć się czegoś? W każdym razie chyba nie mam nic do stracenia.
-------------

-A więc gdzie chcesz iść?

-Może jakiś klub?-zaproponowałam.

-Ehh- westchnął ciężko i poszedł do swojego pokoju.

Po 10 minutach wrócił ubrany w białą koszule z podwiniętymi rękawami, która uwydatniała jego mięśnie i czarne rurki. Wyglądał zupełnie inaczej niż zawsze. Pierwszy raz dostrzegłam, że naprawdę jest bardzo przystojny. Ciemne włosy opadały mu na czoło w artystycznym nieładzie, a oczy hipnotyzowały swoją tajemniczością.

-Czemu tak patrzysz?- zapytał spokojnie.

-Nie, nic- dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że musiałam komicznie wyglądać lustrując go od góry do dołu.

-Gapisz sie- powiedział z komiczną miną.

-Wcale nie!- zdenerwowałam się.

Mimo wszystko oboje wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.

Droga mijała nam spokojnie, praktycznie się do siebie nie odzywaliśmy. Po kilku minutach zatrzymaliśmy się pod wielkim budynkiem. Już od wejścia słychać było głośną muzykę. Kolejka do klubu miała chyba z kilometr na co moja mina nieco zrzedła. Chłopak widząc moją reakcje obdarzył mnie ogromnym uśmiechem i pociągnął za rękę, przepychaliśmy się przez tłum, słysząc ich niezadowolenie. Ciemnooki jednak nic sobie z tego nie robił. Podszedł do ochroniarza witając się z nim serdecznie, po czym dobrze zbudowany mężczyzna gestem ręki zaprosił nas do środka.

-Wow- wydobyło się mimowolnie z moich ust.

Lokal był ogromny i chyba dość drogi. Nie był to zwykły klub.
Wszyscy wyglądali na bogatych i dobrze ustawionych ludzi.

Chłopak tylko po raz kolejny obdarzył mnie szerokim uśmiechem. Ten wieczór zaskakuje mnie coraz bardziej.

-Luck, stary jak dawno Cię nie widziałem- podszedł do nas jakiś wysoki blondyn.

-Nie mam czasu- rzucił chłodno chłopak.

-Musimy pogadać, to ważne- powiedział stanowczo.

Luck- jak się przed chwilą dowiedziałam- westchnął tylko ciężko.

-Nie ruszaj się stąd, zaraz będę- rozkazał mój towarzysz.

-Okej-uciełam.

Teraz mogę spokojnie stąd wyjść i zadzwonić po policję? I tyle?

Cholera, coś nie pozwalało mi tego zrobić. Zaczęło ciągnąć mnie do tego chłopaka, tego samego, który przyczynił się do zepsucia mi życia.

Coż, chociaż wyjdę na dwór, żeby się przewietrzyć.
Siedziałam na zimnym murku już chyba od 20 minut myśląc o tym co powinnam teraz zrobić. Nagle za sobą usłyszałam męski dojrzały głos:

-O proszę kogo my tu mamy, nowa dziewczyna Luckiego- zaśmiał się.

-Ja, ja nie jestem jego...- urwałam, bo mężczyzna zbliżał się do mnie coraz bardziej.

Kurwa czemu wyszłam tylnym wyjściem i czemu nikogo tu nie ma?

-Może się zabawimy?- powiedział mężczyzna.

Stałam tam jak sparaliżowana, napastnik przysunął się jeszcze bardziej i mocno chwycił mnie za nadgarstek. Jego obleśne ręce zaczęły błądzić po moim ciele. Chciałam krzyczeć, ale z mojego gardła nie wydobywał się żaden dźwięk.
Mężczyzna zaczął rozpinać moją sukienkę. Cały czas szamotałam się, próbując uciec, niestety nie miałam najmniejszych szans- był za silny dla drobnej 18- latki. Zaczęłam cicho szlochać, zamykając oczy.

Wtedy usłyszałam krzyk Lucka

-Zostaw ją!

-O proszę, przebiegł twój chłoptaś. A było tak miło- szydził facet.

Poczułam jak ktoś odciąga mnie od napastnika. Później słyszałam tylko dźwięk bójki, nie odważyłam się otworzyć oczu, siedziałam tylko zapłakana chowając twarz w dłoniach.

Nagle ktoś złapał mnie delikatnie za rękę, wzdrygnęłam się, ale powoli uchyliłam powieki mając nadzieję, że to mój "porywacz".

-Nie bój się, już po wszystkim- powiedział zmartwiony chłopak.

Zaprowadził mnie do samochodu i ruszyliśmy przed siebie. Cały czas płakałam i tylko czasem czułam na sobie troskliwy wzrok Lucka.

Gdy tylko wjechaliśmy za bramę willi wręcz wybiegłam z samochodu. Od razu po wejściu do posiadłości udałam się do siebie. Jedyne na co miałam siłę to przebranie się w piżame, nie zaprzątałam sobie głowy nawet zmyciem makijażu- chciałam po prostu zasnąć i zapomnieć.
Nie było mi to jednak dane, po 15 minutach usłyszałam ciche pukanie do drzwi- nie odpowiadałam. Miałam nadzieję, że chłopak uzna, iż zasnęłam i da mi spokój.

-Mogę wejść?- drzwi delikatnie uchyliły się a zza nich wyłoniła się ciemna sylwetka bruneta.

-mhm- skinęłam tylko głową, nie mając nawet pewności, że to zobaczył.

Podszedł powoli do mojego łóżka siadając na jego skraju.

-Posłuchaj, chciałem Cię przeprosić, to nie powinno się wydarzyć- Podrapał się nerwowo po głowie.

-Mhm- nie miałam ochoty z nim rozmawiać.

-Wiem, to moja wina, masz prawo być zła.

Coś we mnie pękło. Zaczęłam ponownie szlochoć... aż w końcu wszystko co mnie dreczyło eksplodowało.

-Twoja wina? Tak, to ty mnie tu trzymasz i to przez Ciebie ten facet mógł mnie zgwałcić!- nie mogłam się uspokoić. Zaczęłam okłądać chłopaka pięściami, ten jednak spokojnie złapał moje dłonie.
Popatrzył na mnie przez chwile głęboko się nad czymś zastanawiając po czym delikatnie mnie pocałował.

Właściwie, chyba mi się podobało, jego miękkie wargi delikatnie ocierały się o moje czekając na jakąś reakcję.
Jednak zdrowy rozsądek zwyciężył tą walkę i mocno odepchnęłam Lucka, tak, że zdziwiony opadł na podłogę.

-Wypierdalaj!- krzyknęłam wskazując na drzwi.

Chłopak popatrzył na to wszystko zdziwiony, po czym bez słowa opuścił mój pokój rzucając mi tylko ostatnie mordercze spojrzenie.





UPROWADZONA Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz