Dni mijały a ja nadal nic nie wiedziałam...
Kim byli Ci ludzie?
Czemu nie żądali okupu i dlaczego niczego ode mnie nie chcieli?Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi...
- Przeprowadzamy się- powiedział od ucha do ucha uśmiechnięty chłopak- ten sam, który był u mnie ostatnio.
Nie mówił już nic więcej i zabrał się za rozwiązywanie mnie.
Sprawnie uwolnił moje dłonie po czym skinieniem głowy kazał za sobą podążać.Wsiedliśmy do czarnego samochodu. Fotele były wykonane ze skóry a wnętrze wydawało się nowoczesne.
Jechaliśmy już pół godziny a ja postanowiłam w końcu się przełamać i czegoś dowiedzieć:-Co chcecie ze mną zrobić?
NIC-Gdzie jedziemy?
NICw końcu opadłam zrezygnowana na fotel...
Po jakiś dwóch godzinach milczenia zatrzymaliśmy się na stacji. Chłopak bez słowa wyszedł zostawiając mnie samą.
Nie bał się, że ucieknie? A może był na to przygotowany.
Postanowiłam nie ryzykować. Jeszcze nie teraz.
Po chwili wrócił, podał mi jedzenie, lecz postanowiłam, że zignoruje go tak samo jak on mnie i mimo, że byłam bardzo głodna dzielnie odmawiałam posiłku.Chłopak tylko głęboko westchnął:
-Musisz jeść- uśmiechnął się delikatnie.
Jednak to już nie był ten sam wredny uśmiech.Obudziło mnie delikatne szarpnięcie
-wstawaj śpiąca królewno jesteśmy na miejscu- powiedział sarkastycznie oprawca.
Zdezorientowana przetarłam oczy. Znajdowaliśmy się pod ogromnym domem.
Był koloru snieżnobiałego i śmiało można porównać go do pałacu.-Nie patrz tak tylko wysiadaj- ponaglił mnie ciemnooki.
Nic nie mówiąc opuściłam samochód i niepewnie skierowałam się w stronę posiadłości.
Chłopak otworzył wielkie drzwi i już po chwili mogłam podziwiać przestronne białe wnętrza.
Wszystko było dość nowoczesne i eleganckie.
Zastanawiam się tylko po co tu jesteśmy... niczym nie przypomina to nory, w której znajdowałam się jeszcze rano.Brunet zaprowadził mnie do "mojego" pokoju.
Był naprawdę śliczny. Ogromne łóżko w centralnej części, biała toaletka i tego samego koloru szafy. Na suficie wisiał natomiast pokaźny żyrandol.
Popatrzyłam na drzwi tarasowe przesłonięte kremowymi zasłonami, chłopak musiał to zauważyć bo od razu uprzedził mnie, że nie da rady stąd uciec.-Jesteś głodna?- zapytał, gdy skończyłam podziwiać sypialnie.
-N-nie- zająknełam się.
-Chodź- złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą.
Zeszliśmy na dół po drewnianych stopniach.
-Siadaj- wskazał na krzesła stojące obok jasnego blatu- Co lubisz?
Nie odezwałam się i powoli zajęłam swoje miejsce.
-Zjesz coś- dodał już bardziej stanowczo- żebyś miała siłę uciekać- wzdrygnełam się na te słowa.
Zdążyłam na chwile zapomnieć czemu się tu znajduje, a właściwie nadal tego nie wiedziałam.
Chłopak podrapał się po głowie po czym spojrzał na mnie przepraszająco.
- Mogę Cię o coś zapytać?
- Tak
- Po co mnie tu przywiozłeś?- prawie krzyknęłam.
-Nie mogę Ci powiedzieć- westchnął ciężko.
Coś go trapiło, ale czy porywacz ma jakieś uczucia?-Musisz mi to wyjaśnić- zaczęłam płakać jak mała dziewczynka.
Tęskniłam za domem, rodziną, przyjaciółmi. Nawet za szkołą.
Chciałam znowu wyjść na imprezę, chciałam iść na ulubione lody, plotkować z Amy.
A teraz? Teraz nie wiem nawet czy kiedyś jeszcze wyjdę z tego domu.-Naprawdę nie mogę, przepraszam- wyszedł po raz kolejny zostawiając mnie samą z myślami.
Usiadłam na kanapie. Moje myśli ciągle błądziły po Nowym Yorku- ulubionych miejscach, ludziach.
Postanowiłam jednak, że płacz tu nie pomoże. Musze wymyślić jak się stąd wydostać.
Byłam zmęczona, poszłam wiec do sypialni. Całe szczęście, że znajdowała się w niej osobna łazienka, bo nie miałam ochoty spotkać chłopaka.
Ruszyłam pod prysznic zabierając czystą bieliznę, którą kupił mi "porywacz".
Umyłam ciało truskawkowym żelem po czym ubrałam się i wyszłam z łazienki.
Otwierając drzwi zobaczyłam siedzącą na moim łóżku postać. Stałam tak chyba kilka sekund wpatrując się w chłopaka. Gdy nasze spojrzenia spotkały się zdałam sobie sprawę, że na sobie mam tylko czarną bieliznę. Szybkim krokiem wycofałam się zamykając za sobą drzwi. Poczułam jak moje policzki zaczynają piec a serce bije jak oszalałe.
Przemyłam twarz zimną wodą, następnie owinełam się ręcznikiem i wyszłam z nadzieją, że szatyn opuścił mój pokój.Chwyciłam za klamkę i powoli popchnęłam drzwi. Nie ruszył się nawet o milimetr. Cała spięta przeszłam do szafy, aby zabrać z niej jakieś ubrania. Znalazłam krótkie czarne spodenki i biały top.
Popatrzyłam na chłopaka mając nadzieję, że zrozumie o co mi chodzi ten jednak tylko lustrował mnie wzrokiem i cwaniacko się uśmiechał.
-ekhem możesz wyjść? Chce się ubrać.
-Możesz ubrać się przy mnie- uśmiech nadal nie schodził mu z twarzy.
Zrezygnowana zabrałam ubrania i weszłam po raz kolejny do łazienki.
Odetchnęłam, gdy zauważyłam, że w pokoju znajduje się już sama. Byłam zakłopotana całą tą sytuacją, w końcu nie codziennie paraduje w samej bieliźnie przed typem, którego zamiarów nie znam i który dodatkowo może zrobić ze mną co tylko będzie chciał.
CZYTASZ
UPROWADZONA
Acción"Nagłe zniknięcie 18 letniej dziewczyny"- to nagłówek jednej z nowojorskich gazet. Wracałam z udanej imprezy jednej z moich koleżanek, chwiejnym krokiem przemierzałam ciemne uliczki miasta, gdy zauważyłam, że tuż za mną jedzie czarny jeep. Byłam w...