Lucas

2 1 0
                                    

Obudził mnie jakiś dziwny pisk.

Leniwie przetarłem ręką oczy.

Obok mnie leżała.... no nieistotnie.

Patrzyła na mnie z przestraszoną miną.

-Z Za tobą....

Stał tam Jack.

Wyglądał jakby chciał kogoś zabić.

-Stary...

Wysyczał jednak w jego głosie był smutek a nie złość że przeleciałem najładniejszą laskę na roku.

Kurde ja to jednak jestem zajebisty.

Zadko czegoś żałuje.

Tak na prawdę to nigdy.

No przynajmniej tak było dopóki Roxy się do nas nie wprowadziła.

Popatrzyłem na zegarek była północ.

Wstałem z łózka i popatrzyłem na kumpla. Jego twarz była mokra a oczy zaczerwienione.

-Roxy... ona...

Cieśninie mi przyśpieszyło.

Nigdy nie widziałem go w takim stanie.

-No wyduś to z siebie.

-Ona.

 Ukrył twarz w dłoniach.

-Czas na ciebie.

Warknąłem do dziewczyny leżącej na łóżku obok mnie. Wyglądała na przestraszoną. Szybko wstała a później pozbierała swoje rzeczy dosłownie wybiegła.

-Stary? O co chodzi?

Wziął głęboki wdech.

-Roxy. Spadła. Dach. Krew. Ja. Ja...

W jego oczach był obłęd.

Szybko się ubrałem i pojechałem z nim do szpitala.

Musiałem trzymać Jacka. Prawie pobił lekarza gdy dowiedział się że Roxy...

To był sen.

To nie mogła być prawda.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Minęły dwa miesiące. Roxy dalej się nie obudziła. Jack był przy niej 24/7. On nie tracił nadziei. Ale ja nie byłem taki silny jak on. Moje życie? Już nigdy nie będzie takie same. 

Znowu zaczepem palić.

Piłem.

Nie zdałem egzaminów.

W pracy szef kazał mi wziąć wolne.

Zrozumiałem za późno.

Kochałem Roxy.

Ona nie była taka jak wszystkie.

Wczoraj świat leżał u mych stóp a dzisiaj?

Dzisiaj jestem nikim.

Dziś mogę tylko zamiatać ulice patrząc na szczęśliwych ludzi.

Ciemność.

To ona mnie pochłania.

Jedna minuta ciszy doprowadza mnie do szaleństwa.

Słysze głosy z ciemności.

Śpiew strachu i śmiech szaleństwa.

Już nigdy nie będę tym kim miałem być.

Znowu jechałem do szpitala.

Nie chciałem tam jechać.

Tam była ona.

Ale musiałem.

Sam nie wiem kiedy znalazłem się przy drzwiach od jej pokoju.

Nacisnąłem klamkę a drzwi posłusznie się otworzyły.

Zmusiłem się by wejść do środka.

Leżała tam.

Znów usłyszałem cholerne pikanie maszyny.

Roxy była otoczona przez przeróżne maszyny i kable.

Jej oczy były zamknięte a jej klatka unosiła się w miarowym tempie.

Przeklinałem siew duchu że nie zabezpieczyłem dachu naokoło jej okna choć wiedziałem że ona kochała siedzieć na dachu do późna.

Czy ja naprawdę zaczynałem mówić o niej w czasie przeszłym?

Usiadłem na krześle przy jej łóżku.

Pierwszy raz byłem z nią sam na sam.

Pamiętam jak ostatnio się z nią droczyłem... lub kiedy byliśmy dziećmi i oboje poszliśmy do lasu. Zgubiła się jedna kiedy ja znaleziono nie płakała nic jej nie było a ona twierdziła że widziała jednorożca. Kupiłem jej takom maskotkę jednak chyba ją wyrzuciła albo komuś oddała. Pamiętam jak kochałem jej dokuczać. Był letni dzień a ona siedziała na drzewie. Bała się śmiertelnie pająków a ja specjalnie dla niej kupiłem gumowego pająka i zruciłem jej na kolana. Myślała że pająk był prawdziwy i spadła z drzewa. Miała złamaną rękę a ja wybite zęby bo próbowałem ją złapać i się wywróciłem.

A teraz?

Leżała tu.

Do pokoju wszedł jej brat i położył mi na ramieniu rękę.

-Wiem że byłeś w niej zakochany.

Moje serce zabiło mocniej.

-Obiecaj mi że jak się obudzi to jej o tym powiesz.

Pokiwałem głową.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: May 31, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Gdyby?Where stories live. Discover now