Rozdział 2 - Mutacje i gryfica

26 2 3
                                    

By nie marnować czasu, Mirosław wypił lekko ostudzoną herbatkę, którą trzymał.

Miał nadzieję, że rzeczywiście go wzmocni, bo pozostała mu jedynie wiara w słowa czarownicy by pokonać strach.

- To co, idziemy? - powiedział bez entuzjazmu wstając.

- Nie, przecież musisz wypić jeszcze dwie herbatki i przejść mutacje. Lepiej byś się na ten czas położył.

- Co? Mutacje? - zapytał zaskoczony.

- Tak, pozostałe mikstury działają przez jakiś czas, a nie wiem ile go tu spędzisz. Nie stój tak, szybko znajdź oparcie.

Podążył za jej sugestią. Wkrótce przekonał się, że dobrze zrobił, bo chwilę potem jego wszystkie mięśnie zaczęły drżeć oraz miał wrażenie, że przepływa przez nie jakiś rodzaj energii, jakby cieniutkie strugi chłodnej wody.

- Co się ze mną dzieje? - zapytał przestraszony szybko siadając na kanapie i wbił się w jej lekko skrzypiącą ramę próbując opanować drżenie.

- Rozluźnij się, wtedy szybciej przejdzie.

- Jak ja mam się rozluźnić! Przecież równie dobrze mogłaś podać mi truciznę! Na Peruna, niech to się skończy dla mnie dobrze!

- Uspokój się! - krzyknęła czarownica łapiąc go za drgające ramiona i spojrzała głęboko w oczy. - Opanuj w końcu swój strach! Mroczny bór to nie miejsce dla tchórzy! Z tego co widzę, to nie powinieneś się tu w ogóle znaleźć!

- I nie chciałem się tu znaleźć. - odpowiedział Mirosław ze szklącymi się oczami.

- No chłopie, no nie zaczynaj mi się tu rozklejać. - powiedziała puszczając go i w miarę się prostując.

- Nie chcę tu być... - powiedział cicho.

Przez chwilę panowała cisza, podczas której przyglądali się sobie.

- Wiesz co? Zazwyczaj przychodzą tutaj napakowani uzbrojeni młodzi mężczyźni pragnący sławy, uznania czy by zaimponować ukochanej, a potem ci głupsi giną i zostawiają błyskotki takie jak zbroja czy miecze. Może poczułbyś się pewniej, gdybym dała ci taką? - powiedziała bez przekonania.

- Masz tutaj zbroje i miecze? Dlaczego od razu nie mogłaś mi powiedzieć?

- Ponieważ gdyby Gryfica zobaczyłaby cię uzbrojonego, to by od razu cię zabiła.

- A mógłby być chociaż sam miecz? - zapytał z nadzieją.

Staruszka zamyśliła się na chwilę.

- W sumie to tak, od razu się domyśli, że nie wniosłeś go do lasu.

Obeszła kanapę i zeszła do podziemnej części chatki.

Przez chwilę było słychać stuki i brzdęki i niedługo potem staruszka wyszła zza wgłębienia telekinezą przenosząc miecz w pochwie obok niej.

Mirosław szerzej otworzył oczy ze zdziwienia i lęku. Nie wydał jednak żadnego dźwięku.

- No co? Za stara jestem na przenoszenie takich przedmiotów.

- No tak... - odpowiedział ciszej po czym drgania jego ciała ustały.

Teraz, gdy to minęło poczuł, że ma więcej siły a jego ruchy są jakby płynniejsze.

Podniósł rękę i obrócił dłoń. Wstał z kanapy i zdziwił się, z jaką łatwością to zrobił.

Niechciana przygodaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz