Po powrocie do chatki wiedźma wysłała swojego kruka na zwiad w poszukiwaniu najbliższych koni.
Tymczasem Mirosławowi poleciła nazbierać na obiad kłączy i łodyg pałek wodnych z pobliskiego stawu.
Podczas taplania się w mule i płukania roślin zastanawiał się, czy kazała mu to zrobić specjalnie, by potem musiał się umyć. Bo przecież nie zażywał kąpieli od kiedy wyruszył z wioski. No ale nie potrzebował się myć, by znaleźć konia.
W aktualnej sytuacji nie mógł niczym przyśpieszyć zwiadów kruka, więc postanowił dobrze wykorzystać czas. I tak był mokry, więc po nazbieraniu wystarczającej ilości jedzenia postanowił zmyć z siebie wszelki brud.
I tak też zrobił.
Potem zaniósł całe zielsko przed chatkę i zaczął obdzierać łodygi z liści i twardej osłonki.
Niedługo dołączyła do niego Ścibora z kociołkiem z wodą, nożami i razem z nim obrała większość nazbieranych roślin ze skórki. Rozmawiali ze sobą przez ponad połowę czasu.
Czarownicę głównie interesowało jak wygląda normalne życie poza lasem w obecnych czasach, zaś Mirosława jak wygląda życie w lesie, co było raczej oczywiste.
Dowiedział się przy tym, że dzikie zwierzęta jakoś wyczuwały, że ona umie czarować więc trzymały się od niej na dystans. Drzewa jednak - jak sama powiedziała - są królami Mrocznego Boru. Każde jest potężne, a jak się zrani albo zetnie jedno, to wszystkie są obrażone. Można się wtedy spodziewać tego, że wszystkie znajome ścieżki zmienią kierunki lub, w najgorszym wypadku las nie zechce już wypuścić wędrowca do domu.
Ogólnie Ścibora okazała się w miarę normalną staruszką. Jak się okazało, wcale nie jadła dzieci ani nie rzucała złych uroków na wszystkich, który weszli jej w drogę, chociaż potrafiła.
Wkrótce ugotowali to, co było przeznaczone do ugotowania i to zjedli.
Następnie Mirosław spakował się, wziął również nieobrane kłącza i łodygi po czym zaczął czekać na kruka.
/\|/\|/\|/\|/\|/\|/\
Zbliżał się wieczór.
Mirosławowi już od dłuższego czasu się nudziło czekanie, jednak kruk mógł przylecieć w każdej chwili. Czuł lekkie zdenerwowanie i zniecierpliwienie, ale nic na to nie mógł poradzić. Już od jakiegoś czasu wykonywał drobne czynności takie jak podostrzenie sobie noża, obcięcie paznokci czy rysowanie patykiem w ziemi.
Bezczynność go dobijała.
Wyprostował się na stołku przed chatką i spojrzał w niebo między koronami i liśćmi drzew.
Stracił pół wczorajszego dnia oraz cały dzisiejszy. Przez ten cały czas nie chodził i nie szukał konia.
Co prawda pewnie i tak znajdzie go szybciej niż gdyby nie spotkał Ścibory, jednak czuł się trochę niekomfortowo nie robiąc nic w tym kierunku.
Jednakże przeżył spotkanie z dwoma groźnymi stworzeniami: czarownicą i szalonym gryfem, a to jest wyraźny plus jego sytuacji. Na dodatek dostał miecz i został wzmocniony jakimiś mutacjami.
W sumie nie wiedział co to są mutacje, ale chyba są dobre. Wyraźnie widział różnice w jego sile, orientacji, szybkości i czymś dziwnym, czego nie potrafił nazwać. Wszędzie wyczuwał jakąś energię, wyczuwał ją nawet w sobie, ale to nie było mu do niczego potrzebne.
CZYTASZ
Niechciana przygoda
FantasyMirosławowi zachorowała matka. Żaden domowy lek nie działa, co najwyżej opóźnia rozwój choroby. Niestety, rodzinę nie stać na wizytę lekarza, a na żadną sprzedaż nie mogą sobie pozwolić. Jedynym wyjściem wydaje się złapanie dzikiego konia, którego m...