Obróciłem się na lewy bok, przekopując kołdrę i starając się zasnąć na jeszcze moment. Ale przypomniało mi się, że dzisiaj nie piątek a cholerny wtorek. Drugi najgorszy dzień w tygodniu. Chociaż... który nie jest najgorszy?
Obróciłem się na plecy zrzucając z siebie jednocześnie kołdrę. Przetarłem palcem oko i powoli je otworzyłem. Widząc zamazanie, zauważyłem na zegarku czerwone cyfry 5:48. Czyli jak zwykle obudziłem się za wcześnie niż powinienem.
Podniosłem się do pionu, ziewnąłem i wyciągnąłem nogę z łóżka by stanąć na czymś miękkim. Niecodzienność. Spojrzałem w dół a tam leżał Noël. Nieźle spizgany bo nawet się nie ruszył. Ale szturchnąłem go jeszcze raz, dla pewności czy żyje.
Chłopak leżał na ziemi plecami do góry. Ręce miał wywalone przed siebie, zgięte w łokciach a nogi to chyba mu się połamały. Nie umiem tego opisać.
Ale tym razem usłyszałem mruknięcie. On również przewrócił się na drugi bok i jak gdyby nigdy nic, kontynuował sen.
— Stary wstawaj, dzisiaj szkoła.
— Kuffa, cooo? — podniósł głowę do góry i leniwie otworzył oczy. Patrzył się na mnie jakbym mu ojca zabił.
— Noo, normalnie. Kaca dostałeś a zapomniałeś chyba, że jutro - czyli dziś - jest szkoła. — uśmiechnąłem się złośliwie.
— Nie tak głośno~. — uderzył głową w dywan na którym leżał.
— Tak lepiej?! — zaśmiałem się.
— Spierdalaj! — również się zaśmiał i uderzył mnie poduszką.
I patrzyłem się na niego przez pewien czas. Nie dlatego, że coś miałem na myśli ale... nie rozumiałem go.
W jednej chwili potrafi zmienić charakter na zupełnie inny. Chyba muszę sprawdzić czy ma siurka. No homo.
— Co jest? — zauważył mój wzrok i przekrzywił twarz.
— Jak tu wszedłeś? Zamknąłem drzwi na klucz. — zmieniłem temat.
— Nie pamiętam... zupełnie nic. I najgorsze jest to, że pewnie wyrwałem jakąś cnotkę Agniechę.
— A to skąd pamiętasz? — uśmiechnąłem się znowu złośliwie.
— Mam jakieś przebłyski... Kuźwa stary, byłeś przy tym, czemu żeś mnie nie powstrzymał!?
— „Jesteśmy odpowiedzialni za swoje czyny". — zaśmiałem się.
— Spierdalaj... — syknął z przekąsem i rzucił we mnie poduszką. Chyba wziął sobie wczoraj w nocy.
Rozkazałem mu pierwszemu się umyć, by w tym czasie zrobić śniadanie. Założyłem koszulę na ramiączkach i poprawiłem krótkie dresy na biodrach. Chwyciłem za klamkę i zszedłem po schodach, by już wyczuć zapach kawy. Mama wstała tak wcześnie? Dziwne.
— Heej. — podszedłem do mamy i przytuliłem ją ramieniem. Odsunąłem się od niej by delikatnie wyrwać jej kubek z dłoni. Tak by nie rozlać i żeby z rana nie miała wkurwu. Upiłem łyk i uśmiechnąłem się do niej.
— Feluś, zostaw! Zaszkodzi ci na serce. — zabrała z powrotem swój kubek. Pff, ja i tak będę pił kawę litrami. Plus jeszcze do tego dochodzi alkohol.
— „Feluś?"— powiedział Noël, akurat "przypadkiem" schodząc na dół.
— Zamorduję cię jak to powtórzysz. — spojrzałem na niego i się zaśmiałem,
Moja mama spojrzała na nas obu i na jej twarzy pojawił się podejrzany uśmieszek z rumieńcami na policzkach. Położyła dłoń na policzku i upiła kawę. Dziwnie się zachowuje.

CZYTASZ
'it's just a friendship'
Fanfiction[...] „- Noël Devoux - zauważyłem czyjąś dłoń, machającą mi przed twarzą. - Kurwa, zabieraj to łapsko bo mi do oka zaraz paluch wsadzisz. - złapałem za jego nadgarstek i odsunąłem jego dłoń od siebie. - Co ty tam chciałeś? - Noël. Chciałbym cię pozn...