Tom III

16 1 0
                                    


Kapitan Regan jechał na czele, tuż obok Hrabiego. Ledwo słyszał swoje myśli, przez chrzęst zbroi, jaki wydawała z siebie armia Albionu. Było to echo chrzęstu stali, tętentu kopyt i cichych rozmów. Regan zacisnął urękawiczoną dłoń na drzewcu Chorągwi. To mu przypadł zaszczyt niesienia Herbu Albionu.

Do lasu armia wjechała zaledwie kilka minut temu, a Regan już czuł się jak intruz. Miał wrażenie, że każde drzewo na niego spogląda. Każda roślina chce jego śmierci. Ptaki nie śpiewały, siedziały jedynie na gałęziach wpatrując się w armię z góry. Regana przeszły dreszcze, gdy pomyślał, że może, są to szpiedzy Wiedźmy. „Nie zdziwiłoby mnie to".

-Pojedziemy na stare pola uprawne, tak jak to omawialiśmy. Jeżeli Wiedźma tam nas nie zaatakuje, to nie zrobi tego nigdzie.- Hrabia miał na sobie swoją najwspanialszą zbroję, błyszczącą w słońcu. Jego twarz zakrywał hełm, mimo to Regan doskonale go usłyszał.

-Z całym szacunkiem, Panie, ale to teren Wiedźmy. Ona doskonale wie, gdzie i kiedy nas zaatakować. Nie potrzebuje do tego jakiegoś skrawka polany.- Hrabia poprawił się w siodle, burcząc coś pod nosem.

-Cenię sobie twoje zdanie, Kapitanie, ale nigdzie indziej nie mamy z nią szans. Te pola to miejsce, gdzie możemy odpowiednio ustawić nasze wojska, nie tracąc przy tym przeciwnika z oczu.- Regan nic nie odpowiedział. Nie spał całą noc, zastanawiając się, jak ma walczyć z Wiedźmą. Nie wyobrażał sobie jednak dłuższego oczekiwania. Albion był już na skraju wytrzymałości. Trzeba było zmobilizować wojska, póki miały siłę walczyć.

-Zbliżamy się.- Głos Hrabiego wyrwał go z zamyślenia. Rozejrzał się gwałtownie i zorientował się, że Hrabia ma rację. Las stawał się coraz rzadszy i Regan dostrzegł zarośniętą drogę, którą niegdyś uczęszczały wozy zaprzęgnięte w woły. Te pola kilka lat temu tętniły życiem. Były tak ogromne, że zmieściłoby się na nich cztery armie Albionu, i wciąż zostałoby sporo miejsca.

Oficerowie wykrzyknęli komendy i armia zawężyła szyk. Hrabia i Kapitan spięli konie do kłusu, zwinnie przejeżdżając przez ścieżkę. Regan uniósł przyłbicę hełmu, dokładnie oglądając porośnięte wysoką trawą pole. Dojechali aż na drugi koniec łąki, by cała armia mogła się swobodnie rozstawić. Regan cały czas miał wrażenie, że jest obserwowany. Czuł w sobie nie pokój, jakby wiedział, że coś pójdzie zupełnie nie po ich myśli.

I wtedy wszyscy poczuli jak ziemia pod ich stopami drży. Nie były to lekkie drżenia, a potężny tętent, jakby góry wstały i zaczęły głośno tupać. Wojsko podniosło krzyk, kazano przygotować się na walkę. Hrabia spiął konia do galopu i wyjechał na przód armii. Regan pojechał za nim rozglądając się nerwowo. Tętent nie ustępował, a od głuchego dudnienia piszczało mu w uszach.

-Na Bogów, co się dzieje?- Krzyknął, bardziej do siebie niż do Hrabiego.

-Przygotować się!- Hrabia wydarł się tak głośno, że Kapitan zdołał go usłyszeć. Zaraz po tych słowach Regan zobaczył jak na przeciwnym końcu polany, tuż naprzeciwko wyczekującej armii, coś zaczęło wyrywać drzewa. Kolosy po prostu upadały, jakby były zrobione z papieru. Regan zaczął się chicho modlić. Zaledwie sekundę później, Kapitan zobaczył to, co był zapewne gniewem samej Czerwonej Wiedźmy.

Potężne, wielkie jak nic, co wcześniej Regan widział, drzewo podobne istoty wynurzające się z lasu, a były one straszne jak sam diabeł. Ich olbrzymie powykręcane ciała, w całości porośnięte mchem, trawą i liśćmi powodowały ciarki. Najstraszliwsze były jednak ich ręce zakończone ostrymi i długimi na kilkanaście metrów szponami, oraz łby- Przypominały one ludzkie głowy. Twarze zastygły jednak w wyrazie przerażenia, a z otworów, które zapewne imiotowały usta wydobywał się ryk. Regan nie był w stanie zliczyć ile tych straszliwych stworzeń pojawiło się na polanie. Nie miało to jednak znaczenia, bo uwagę Regana przykuły kolejne magiczne istoty. Te wyglądały niemal jak ludzie z kilkoma różnicami. Miały zieloną skórę i każdy z nich wyglądał identycznie, a z ich pleców wyrastały skrzydła- kolorowe i cienkie jak papier, podobne do tych skrzydeł ważek. Dosiadali straszliwych bestii przypominających niedźwiedzie, były one jednak znacznie potężniejsze i zupełnie białe, a ich ryk brzmiał jak zgrzytanie kamienia. Regan szybko zrozumiał, że to musi być główna siła Wiedźmy, bo tego typu potworów było najwięcej, wiele setek. Gdy myślał, że nic już go nie zdziwi jego oczom ukazała się sama Czerwona Wiedźma. Wyjechała zza drzew, a towarzyszyły jej pięć kolejnych, odrażających istot, z jakimi Regan nie spotkał się w żadnej bajce czy legendzie. Dosiadali zwykłych koni, a Wiedźma prowadziła swoją szkaradną gromadę. Obserwował uważnie, jak Wiedźma ustawia się na przodzie swojej olbrzymiej armii.

-Na litość wszystkich Bogów, to są potwory!- Krzyk Hrabiego zadźwięczał tuż obok ucha Kapitana. Armia Albionu, stała spokojnie wyczekując na rozkazy, gdy nagle jeden z potworów towarzyszących Wiedźmie wysunął się przed szereg. W jego dłoni powiewała biała flaga. „Poddają się? Nie, to nie możliwie, w tym musi być haczyk.". Oczy całej armii spoczęły na zbliżającej się postaci. Kapitanowi wydawało się, że czas dłuży się w nieskończoność. Gdy w końcu posłaniec do nich dotarł, Kapitan wyjechał przed Hrabię, gotów osłonić swojego Pana. Regan dostrzegł, że posłańcem wiedźmy był brodaty mężczyzna z przerażającym błyskiem w oku.

-Jej Miłość, Pani tych ziem, Obrończyni i Zbawicielka Istot Magicznych życzy sobie rozmawiać z samozwańczym Hrabią Albionu. Moja Pani w swej niezmierzonej łaskawości zgodziła się przyjąć waszą kapitulację na warunkach, które chce z wami omówić.- Hrabia na słowa posłańca zdjął z głowy hełm i zaśmiał się. Gdy skończył, na jego twarzy malowała się czysta pogarda.

-Pojadę, ale tylko po to, by splunąć tej Wiedźmie w twarz.- Posłaniec zacisnął szczęki i zmarszczył nos. Regan widział, że najchętniej rzuciłby się na Hrabiego.

-Hrabia to prawowity władca tych ziem.- Sprzeciwił się ostrym tonem Regan.- I będzie ich bronił.- Posłaniec przeniósł swój wzrok na Kapitana i z wielka dumą obwieścił:

-Prawowitą władczynią tych ziem jest magia. Dzika i pierwotna. A moja Pani jest jej uosobieniem.- Władca gestem ręki przywołał do siebie jednego z oficerów i przekazał mu najnowsze wiadomości. Regan natarczywie wpatrywał się w posłańca. Czy taką moc miała ta Wiedźma? Mąciła w cudzych głowach? Wpajała im tak straszliwe kłamstwa i niedorzeczne oszczerstwa. Regan poczuł do niej jeszcze większą nienawiść. Brzydził się nią.

Po chwili Hrabia pokiwał na Kapitana i włożył z powrotem hełm. Mężczyźni ruszyli za posłańcem pod sztandarem pokoju, by porozmawiać z Wiedźmą. Gdy w końcu Regan ją zobaczył, jego żołądek ścisnął gniew. Wyobrażał ją sobie zupełnie inaczej. Sądził, że będzie stara, zgorzkniała i obrzydliwa. Tymczasem wyglądała jak piękna, młoda i dobra dziewczyna. To jednak nic nie zmieniało. Regan był gotów rzucić się na nią z mieczem, byle by tylko Albion znów był wolny. 

Zew MagiiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz