32

2.4K 194 129
                                    

×××

Harry westchnął cicho, przymykając oczy, gdy słuchał swojej nowej piosenki. Cieszył się z tego, że Louis jest taki szczęśliwy. Ostatnio faktycznie dobrze się dogadywali.

Usłyszał pukanie do drzwi, więc szybko ruszył do nich, uważając na swoją nogę. Otworzył je i tak jak się spodziewał, zastał za nimi szatyna, który szczerzył do niego zęby.

- Hej - powiedział, wpuszczając szatyna do środka.

- Hej - przywitał się Louis. - Dla ciebie - powiedział, dając młodszemu kwiaty. - A to wspólne - dodał, pokazując szampana.

- Nie musiałaś mi przynieść żadnych kwiatów - powiedział młodszy, biorąc bukiet i ruszył do kuchni.

- Wiesz, że uwielbiam kupować ci kwiaty. A teraz podaj kieliszki, trzeba coś uczcić - oznajmił.

- Już, już - zaśmiał się cicho, wkładając kwiaty do wazonu i wziął dwa kieliszki od szampana.

Louis otworzył butelkę, a Harry wzdrygnął się na ten mały wystrzał. Nigdy za tym nie przepadał, chociaż lubił szampana.

- To za co pijemy? - spytał, patrząc na Louisa, który nalewał dla siebie jeszcze alkoholu.

- Za moją wolność. Po tylu latach wreszcie mogę robić, co chcę, mówić prawdę i kochać tego, kogo sam wybiorę.

- Cieszę się twoim szczęściem - powiedział loczek.

Louis uśmiechnął się.

- Harry, czy teraz... - zawahał się.

Harry spojrzał na niego ze zmarszczonymi brwiami.

- Czy chcesz być ze mną? - zapytał. - Oficjalnie, bez ukrywania się.

- No nie wiem... Musisz mnie przekonać - powiedział, upijając trochę szampana.

- Co mam zrobić, Harry? - zapytał, ciągnąc loczka do salonu, żeby mogli usiąść.

- Pomyśleć, Louis, pomyśleć - przewrócił oczami, siadając na kanapie.

- Wiesz, że nigdy nie byłem w tym najlepszy, co widać po tym, że cię straciłem.

- Myślenie nie boli - puścił mu oczko, patrząc na niego.

- Harry, jedyne o czym myślę teraz, to pocałowanie cię - odpowiedział.

- No to zrób to - parsknął, ale jednocześnie cicho przybliżając się do niego.

Louis pochylił się i złączył ich usta w delikatnym pocałunku.

Harry oddał od razu pocałunek, siadając na kolanach szatyna.

Louis jęknął, przyciągając chłopaka jeszcze mocniej do siebie. Tak bardzo go potrzebował.

- Louis... - jęknął loczek, ocierając się o szatyna.

- Harry, chcesz tego? - zapytał szatyn.

- Oczywiście, że tak - wymruczał cicho do ucha szatyna.

Louis uśmiechnął się do siebie. To był chyba najszczęśliwszy dzień jego życia.

- Przynieś lubrykant, kochanie.

- Eh... Nie mam - powiedział, podnosząc się i siadając obok niego.

- Więc musimy wziąć kąpiel - zaśmiał się Tomlinson i wstał, ciągnąc młodszego do łazienki.

- O to też dobry pomysł - przygryzł wargę, idąc za Louisem do łazienki.

Szatyn od razu zaczął rozbierać loczka, kiedy tam dotarli.

- Jaki chciwy - zaśmiał się młodszy, rozbierając szatyna.

- Bardzo. A raczej wyposzczony - odpowiedział mu Louis.

- Jaki? - zaśmiał się głośno loczek, wchodząc i odtrącając wodę.

- Wyposzczony - powiedział Louis. - Po tyłu latach chyba nie pamiętam już, jak to się robi - zażartował szatyn, również wchodząc do wody i przyciągając do siebie młodszego.

- Spragniony - zachichotał, wpijając się w jego usta.

- Nie wiesz jak bardzo - odpowiedział powoli, zaczynając wkładać palce w młodszego.

- O mój boże - jęknął głośno, odchylając głowę do tyłu

- Uwielbiam, kiedy jesteś głośny - zaśmiał się szatyn, zasysając skórę na szyi młodszego.

- P-pamiętam - wyjąkał młodszy, kładąc ręce na brzegach wanny.

- Obróć się, kochanie. Będzie nam wygodniej - powiedział szatyn.

– Hmmm, dobry pomysł - przygryzł wargę, podnosząc się i siadając na udach szatyna.

- Mój śliczny chłopiec - odezwał się szatyn, całując młodszego w szyję.

Harry zamruczał cicho w jego ucho, odchylając głowę w bok.

Louis zassał delikatnie skórę chłopaka. Miał zamiar zostawić tam kilka malinek oznajmiających, że młodszy jest jego.

Styles zaczął jeździć rękoma po całym jego ciele, napawając się jego bliskością.

- Kocham cię, Harry, chcę, żebyś to wiedział - odezwał się w pewnym momencie Louis, na co młodszy zamarł na chwilę.

Westchnął cicho, kiwając głową, po czym wpił się w usta szatyna.

Louis zaśmiał się w usta loczka, widząc, jaki ten był zachłanny.

- Louis, kochasz się drażnić, co? - mruknął młodszy, patrząc ze złością na niego.

- Louis? - zapytał szatyn, ale naprawdę chciał się poprzedrzeźniać, chodziło mu tylko jedno.

- Tatusiu - odparł, przewracając oczami i patrząc prosto w jego oczy.

Szatyn uśmiechnął się szeroko.

- Jak chcesz, dziecinko? - zapytał, całując młodszego w czubek nosa.

- B-bardzo - przygryzł wargę, patrząc się na niego.

- Chyba będziesz musiał być na górze, kochanie - opowiedział szatyn.

- Na górze? - zdziwił się, mrużąc oczy.

- Ujeżdżać mnie, głuptasku. Będzie wygodniej - zaśmiał się Louis.

- Niby tak - pokiwał głową. Uśmiechnął się do niego, siadając na udach.

Louis przyciągnął go do siebie, pomagając mu usiąść wygodniej. Pocałował go mocno.

- Dalej, kochanie, wiem, że to lubisz.

Pokiwał głową, podnosząc się i nakierowując się na jego męskość.

Harry jęknął głośno, czując przyjemne rozciąganie. Tak bardzo mu tego brakowało.

Szatyn uśmiechnął się pod nosem, gdy poczuł, jak wchodzi powoli w wyższego. To było coś, czego brakowało im obu. To, w czym pokazywali, jak im zależy na drugiej osobie.

Miał nadzieję, że teraz już nic nie przeszkodzi ich związkowi.

- Jesteś taki idealny, Harry - powiedział.

Brunet pokiwał tylko głową i sapał coraz głośniej, czując jak Louis w nigo wchodzi i ledwo się mieści, już dawno zapomniał, jakie to uczucie.

- Zawsze byłeś tak ogromny? - zaśmiał się, wbijając paznokcie w plecy Tomlinsona.

Louis wybuchł śmiechem, przytulając się do bruneta i zaczął całować go po szyi.

Harry sapnął cicho, powoli zaczynając się przyzwyczajać. To chyba był moment, w którym mógł zacząć się poruszać.

×××

 ʜᴀʟғ ᴀ ʜᴇᴀʀᴛ ᴡɪᴛʜᴏᴜᴛ ʏᴏᴜ ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz