Minęło parę dni, odkąd dowiedziałaś się o tym, że będziesz miała współlokatorów.
I ten dzień chyba nadszedł dziś.
Skąd to wiadomo?
Bo, dziś już zamontowano 3 dodatkowe łóżka.
Tak, 3!
To już przesada, no!
Jeden czy tam dwóch, już nawet mogłabyś znieść.
Ale trzech?!
To głupie!
On robi ci to na złość, z pewnością!
Leżysz aktualnie na łóżku i wpatrujesz się w sufit.
Jacy oni w ogóle będą?
Kobiety?
Mężczyźni?
A może to i to?
Ugh, gdybyś musiała tu siedzieć, z samymi chłopakami, to sama wzięła byś karabin.
I zużyłabyś na siebie cały zestaw magazynek, już wolisz dostać kulką w łeb, niż żyć tu z trójką facetów.
I wtedy usłyszałaś kroki.
Mnóstwo kroków.
Twoi współlokatorzy już się tu zbliżają.
Słyszysz też w oddali głos Komunisty, również jak i Paula i Patricka.
I 3 inne....męskie głosy...i wykrakałaś...
Tord podszedł do kraty i odkluczył zamek.
-Cóż...chłopaki, o to wasze nowe lokum. -
Odezwał się święty diabełek.
Kątem oka, spojrzałaś na swoich nowych 'kolegów'.
To co cie zaskoczyło, to to, że każdy wyglądał inaczej, mieli normalne ciuchy, zamiast tych szarych, więziennych mundurów.
Jeden miał na sobie zieloną bluzę z kapturem.
Jego włosy, były w kolorze bardzo ciemnego brązu.
Praktycznie czekoladowego.
Drugi, to szatyn.
Włosy uniesione do góry, coś a'la fryzura ma jeża, lub jak kto woli, na widelca.
Jego oczy były puste.
Nie miał gałek ocznych...znaczy, chyba nie miał.
Równie dobrze, mógł mieć całe czarne oczy.
Ten był ubrany w granatową bluzę.
Trzeci - rudzielec - miał na sobie fioletową bluzę, na której, leżała nieźle dobrana zielona kurtka.
Cóż...dosłownie cała zagraja Teletubisiów.
-Tord, czemu to robisz? -
Spytał zielonek.
-Byliśmy przecież przyjaciółmi!-
Czekaj, co?
Czyli ten wredny zdrajdza nie zdradził tylko ciebie?
Pierwsze słyszę!
-Edd, NIE NAZYWAJ mnie przyjacielem tego Komunisty.
Nigdy nim nie byłem i nigdy nie będę.-
Warknął oschle jeżyk.
Heh, czyli nie tylko ty, masz ochotę wykastrować tego torta karmelowego.
Rudzielec dziwnie się rozglądał, jakby czegoś szukał.
-G-gdzie tu lustro? Musze zobaczyć, czy z moją twarzą wszystko w porządku!-
Jedno słowo.
Narcyz.
-Spokojnie, Matt. -
Tord jak Tord, zaśmiał się gardłowo.
Jest w łazience, o tutaj.-
Wskazał na drzwiczki od ubikacji.
-JEST TYLKO JEDNA ŁAZIENKA?! TORD! TY POTWORZE!-
Oburzył się narcyz, a nie, przepraszam.
Poprawka.
Totalny narcyz.
-Matt, nie rozpaczaj, zmieścicie się tu w 4.
-4?-
No dzięki, czyli jesteś niewidzialna.
-(S.t.i)![czyt.Skrócenie twojego imienia] Przywitaj się z kolegami.-
Nie masz ochoty.
-Powiem ci jedno Tord.
Nie pozwoliłam ci, byś mógł mnie nazywać zdrobniale.-
Usiadłaś twarzą do niego.
-Dlatego, jeśli jeszcze raz tak powiesz.
Przysięgam, że wyrwę ci ręce i wepchnęł je do gardła tak głęboko, że będą wychodzić ci dupą!
-Już cie Lubie.-
Odezwał się szatyn.
Ty tylko jeszcze pokazałaś Tordowi, swój ulubiony - środkowy palec, po czym wróciłaś do wcześniejszej pozycji.
-Oj, ty nigdy nie przestaniesz mnie zadziwiać.-
Po tych słowach, odszedł, zostawiając cie z trójką teletubisi.Kolejny spacerek na deptaku.
Nie no, żartuje, szliście akurat na strzelnice.
Tak, kolejny trening.
Cała 20, bacznie idzie gęsiego.
Tuż za tobą są ci twoi współlokatorzy.
Ale to co jest dziwne, macie nowe kajdanki.
Nie wiesz po jakiego chuja, ale macie.
Ale dziś, jest dzień twojej ucieczki.
Plan jest taki.
Jest południe i zawsze o tej porze, przyjeżdża wóz z zapasami prowiantu.
Dzięki temu, główna brama jest otwarta.
Za pomocą pistoletu, jednego z żołnierzy, którzy was pilnują zestrzelisz łańcuch kajdanek.
Zamykanie bramy, jest ręczne i z tego co ci wyszło...trwa około 5 minut.
To wystarczający czas na dobiegnięcie, przejście przez bramę i ucieknięcie, na tak daleką skalę, że nie będą mogli cie złapać.
Idealny plan, prawda? Trzeba tylko poczekać na...idealnie.
Brama zaczyna się otworać.
Czas na przedstawienie.Wyrwałaś pistolet żołnierzowi.
Jednym szybkim ruchem, tak jak wcześniej wspomniałam, zestrzeliłaś łańcuch.
Wokół rozległ się dźwięk alarmu, byłaś pewna, że to pierwszy raz, ale ignorowałaś go.
Biegłaś ile sił w nogach.
Wtedy właśnie zobaczyłaś.
Brama zaczęła się zamykać...sama z siebie...i to o wiele szybciej niż przy zamykaniu ręcznym.
No kurwa żartujesz!
Wiedząc, że zostało ci mniej czasu niż przypuszczałaś, przyśpieszyłaś.
Słyszałaś za sobą krzyki żołnierzy i słowa dopingujące reszty wieźni.
Nie możesz teraz przegrać.
Ponownie przyśpieszyłaś.
Lecz i z twoim turbo doładowaniem, brama również zaczęła szybciej się zamykać.
Nie, nie, nie, nie, nie!
Gdy byłaś tuż przy wyjściu, to zatrzasnęło się.
Waliłaś pięściami w zimny beton, z jakiego były zrobione wrota, ale to nic nie dawało.
-Proszę, proszę, proszę...nie spodziewałaś się takiego mechanizmu, prawda?
Heh...powiedzmy, że zrobiłem go z myślą o tobie.-
Byłaś osaczona.
40 żołnierzy, na jedną kobietę.
No, kurwa, zajebiście!
Odwróciłaś się w ich stronę.
Bronie mieli wycelowane w ciebie.
Nie pozostało Ci nic innego jak się...Poddać...
Podniosłaś znacząco ręce, po czym padłaś na kolana, siłą do tego zmuszona.
Patrzyłaś się w ziemię.
Zbłaźniłaś się...przed wszystkimi...
- A więc kochani...-
Pan w czerwonym, zwrócił się w stronę wszystkich zgromadzonych.
-O to, jedyna osoba jaka uciekła stąd aż 8 razy!
Ale za 9 razem...coś nie wyszło.-
Przklnęłam go pod nosem.
Jak na złość to usłyszał.
-Możesz powtórzyć? -
Jak powtórzyć to z impetem, nie?
-Jesteś chorym psychicznie, fizycznie i duchowo, bezdusznym komunistą i dupkiem, któremu z chęcią wybiłabym zęby i wykastrowała. -
Chciał bym powtórzyła? To powtórzyłam!
Wszystko co do joty!
Ten się uśmiechnął.
Ech...ten szczerzuj naprawdę jest dziwny...można prosić o karabin maszynowy? Sama chce sobie odstrzelić łeb, albo najlepiej oczy!
Zrobił dwa kroki w moją stronę.
Co ten tort kombinu-
I dostałaś kopem z pół obrotu w twarz.
A ten chuj dalej się szczerzy...
Kurna...chyba złamał ci nos!---------
921 słów ^^
O której godzinie jak wstawiam rozdział xD
Gdy to pisze, jest 1:31 xD
Cóż, więc ja idę spatuchny, a wam życzę miłego dnia w szkołę/pracy (lol xD)
CZYTASZ
Czerwona wojna - Eddsworld [ZAKOŃCZONE]
FanfictionCześć, jestem (T.I). Od dobrych 5 lat, tkwię w więzieniu. Pewnie myślicie, że coś przeskrobałam, co nie? Nic bardziej mylnego. Jestem tu przez mojego BYŁEGO przyjaciela. 'Byłego', bo to on mnie tu wpakował. Najpierw przedszkole, podstawówka, liceum...