Chapter 1

967 35 2
                                    

Stałam koło nauczycielki z mocno zaciśniętymi piąstkami. Patrzyłam wściekle na Bete rozmawiającą przez telefon z moją mamą, gdy się odwróciła spuściłam wzrok na kolorowy dywanik. Błądziłam wzrokiem po lasku i rzecze na dywanie dopuki do moich uszu nie doszedł dźwięk otwieranych z rozmachem drzwi. Uniosłam trochę głowę żeby zobaczyć młodą Omegę idącą szybkim krokiem w moją stronę. Długie ciemne włosy miała związane w koka z którego wychodziło kilka pasemek. Białą luźną koszulkę miała wciągniętą w granatowe jeansy a intensywnie niebieskie oczy utkwione w we mnie. Podeszła do mnie a ja znów zaczęłam śledzić wzrokiem dróżki na dywanie. Czułam na plecach palący wzrok opiekunki. Nie zamierzałam nic mówić dopóki ona tam stała, nie lubiłam jej. Była niemiła i nigdy nie dawała mi podwieczorku.
-Masz może coś do powiedzenia swojej mamie, nie pochwalisz się?-powiedziała ale dla mnie to bardziej brzmiało jak skrzek. Zacisnełam usta w linię a gdy nie dałam odpowiedzi mówiła dalej.- Pani dziecko bez powodu pobiło innego podopiecznego.-wyskrzeczała, ugryzłam się w język żeby nic nie powiedzieć. Wcale nie pobiłam go bez powodu. Mama uklękła na jedno kolano przede mną żeby zrównać się ze mną wzrokiem.
Tija, spójrz na mnie...-w jej głosie nie było słychać ani nutki gniewu. Wzięłam duży wdech przygotowując się do spojrzenia mamie w oczy, zatrzymałam powietrzne w płucach i z zaciśniętymi ustami podniosłam głowę patrząc w ten mocny niebieki kolor. Nie odwracałam wzroku utrzymując spojrzenie, stałam tak chyba wieczność dopóki mama się nie uśmiechnęła a jej twarz złagodniała.
Czułam jak policzki i płuca zaczynają mnie piec.
-No już oddychaj, oddychaj.-wypuściłam powietrzne i wzięłam kolejny oddech- Dlaczego to zrobiłaś?-zapytała dalej łagodnie patrząc na mnie.
-Przecież powiedziałam że bez powo...
-Ciągnął mnie za włosy...-przerwałam Becie odpowiadając na pytanie mamy- i mówił nie miłe rzeczy o Omegach.- dokończyłam, mama skineła głową a opiekunka zrobiła się cała czerwona ze złości że została zignorowana
przez kogoś to jest niżej w hierarchii.
Mama wstała i spojrzała na Betę.
-Czyli jednak był powód.- kobieta nie odpowiedziała tylko prychneła.
-Ona- usłyszałam głos od strony drzwi. Stał tam wskazując palcem w moją stronę, zadrapania dalej były widoczne i nawet kilka siniaków. Uśmiechnęłam sie wrednie w duchu, dostał na co zasłużył. Zaraz obok stała wysoka ruda alfa, zaczęła kierować się w naszą stronę stukając opcasami o podłogę a ON szedł zaraz za nią. Zacisnęłam zęby patrząc z nienawiścią na rudo włosego chłopca. Wilczyca stanęła naprzeciwko mojej mamy a jej syn, mnie. Spojrzał mi w oczy triumfalnie.
-Twoje nie zrównoważone dziecko zaatakowało mojego synka.- wysyczała przez zęby.-To niedopuszczalne żeby jakąś Omega sprzeciwiała się Alfie.- skuliłam się w sobie przestraszona, widziałam jak mama zgarbiła się lekko gdy tamta użyła głosu alfy. Jednak po chwili wyprostowała się i spojrzała jej hardo w oczy.
-Niedopuszczalne? Niedopuszczalne jest krzywdzenie słabszych ze świadomością że ci się nie obronią.- czrno włosa mówiła spokojnie ale jej ton był zimny jak lód.- A w tym Alfy są wyjątkowo utalentowane.- mimo iż była niższa, ze względu na buty na płaskiej podeszwie, to rudo włosa zaczęła się cofać pod naporem jej kroków. Omega mówiła dalej idąc przed siebie tak że w końcu Alfa oparła się plecami o ścianę.
-I jeszcze jedno- syknęła- to nie jest jakaś tam Omega tylko moja córka, a jako iż jestem szamanką w naszym stadzie odradzam twojemu synowi i tobie uprzykrzać jej życie.- powiedziała szeptem przy jej twarzy, tak że nikt inny nie słyszał tej groźby. A alfa nikomu o niej(groźbie) nie powie, bo ma zbyt wielką dumę. Załapałam za wyciągniętą dłoń mamy, gdy ta do mnie podeszła.
-Dziękuję za te przemiłą rozmowę-powiedziała, a ja wiedziałam że powiedziała to z ironią, którą mi ostatnio tłumaczyła. Mama zamknęła za nami drzwi, zeszłyśmy z tarasu i skierowałyśmy się w stronę domu.

Mieszkałam z mamą w chatce na obrzeżach. Domek był dość mały mimo iż dwu piętrowy, były w nim dwa pokoje, łazienka, kuchnia połączona z małym salonem i jadalnią. Zawsze pachniało w nim różnymi ziołami które mama sama przyrządzała. Ciepłe światło przyświecało rankami przez zasłony obwieszczając że pora wstawać. Kochałam ogródek który uprawiałyśmy za domkiem, nie przeszkadzało mi że mieszkamy zdala od centrum terenu watachy. Odpowiadało mi to. Ta cisza i spokój. Zawsze byłyśmy we dwie, i byłam przekonana że zawsze będziemy.

Niestety się myliłam...

I'm Not Just...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz