Chapter 5

209 19 0
                                    

Z trudnem zaczęłam wiosłować rękoma płynąc w stronę polany która była coraz bardziej widoczna. Nurt był spokojny, więc kosztowało mnie więcej wysiłku podpłynięcie do brzegu. Wskrobałam się na trawę dysząc, kilka metrów ode mnie stał wbity w ziemię wielki pal drewna będący linią mety. Resztkami sił podeszłam do niego kulejąc i położyłam nań dłoń, pod palcami poczułam gładką strukturę. Uśmiech wypłynął na moją twarz, od dawna nie był taki szeroki. Z lasu naprzeciwko dobiegały odgłosy reszty zawodników którzy już po chwili zaczeli wybiegać z pomiędzy drzew.

Na ich czele biegł Clark, zatrzymał się jak sparaliżowany gdy dostrzegł mnie stojącą przy słupie. Mokrą, zmęczoną ale zadowoloną. Wilki które biegły za nim również przystaneły nie wierząc w to co wiedzieli. Nie dziwiłam im się, w końcu nikt w całej historii tych wyścigów nie widział żeby omega wygrała. Ba, nikt nie widział żeby omega brała udział, w dodatku dziewczyna. Uznałam że skoro triumfowałam to na całego. Wyprostowałam się nabierając tlenu w płuca.

-No dalej chłopcy jeszcze sa cztery miejsca w składzie!-zawołałam z lekko kpiącym usmieszkiem, nie mogłam się powstrzymać żeby im nie dopiec że pokonała ich dziewczyna.

Ockneli się i wystartowali pędem w moją stronę, przez moment bałam się że przy tej prędkości startują mnie i słup o który się opierałam. Przywarłam do drewna całym ciałem, nie mogłam odejść od mety ściągnąć ręki z pala, to oznaczało by dyskwalifikacje. Po chwili słyszałam nad sobą ciężki oddech jednego z zawodników, nie odrywając rak odwróciłam się by zobaczyć kto to.

Clark opierał się o słup, pochylając nade mną, jego oddech był ciężki, policzki czrwone, a ciało pokrywały kropelki potu, podobnie jak dwóch alf po jego prawej, po jego lewej stał rudo włosy chłopak. Wszyscy mieli na ciele różnego rodzaju zadrapania, siniaki i rany, ale żaden nie narzekał. Patrzyli się na mnie nieodgadnionym wzrokiem a rudzielec wbijaj we mnie nienawistne spojrzenie.

Przeszedł mnie nieprzyjemy dreszcz. Reszta wilkołaków stała wokół nas przyglądając się. W powietrzu dało się wyczuć napięcie, moja początkowa euforia i adrenalina zaczęły opadać a kostka pulsować tępym bólem. Zaczęłam się stresować. Usłyszeliśmy poruszenie wśród tłumu który zaczął się rozstępować przed sędzią i Alfą stada idacym za nim z rodziną. Jako pierwszy od słupa odstąpił rudzielec prostując się dumnie.

- Oto nasi zwycięzcy!- zawołał Alfa uśmiechając się- Marcus Stone alfa!- skrzywiłam się lekko słysząc znienawidzine imie i nazwisko,kolejny chłopak wyszedł na przód- Gabriel Sky alfa!- brunet stojący obok Clarka uśmiechnął się do niego i puścił mu oczko przyłączajac się do szeregu- Thomas Keller alfa - Clark odsunął się od pala i stanął obok bruneta uśmiechając się, wszyscy byli dobrze zbudowani i zasłaniali mnie, dalej kurczowo trzymającą się mety. Ze stresu zaczęłam wbijać paznokcie w drewno- oraz jego brat Clark Keller beta!- zdziwiłam się słysząc iż są braćmi ale uznałam że muszę przełożyć przesłuchanie starszego na później.

Wzięłam oddech i powoli wypuściłam powietrze z płuc. Obróciłam się i przez cisnęłam między Keller'ami stając na przeciwko alfy stada. Starałam się nie stawać na bolacej nodze, ani mi okazywać swojego zdenerwowania.

-A naszym ostatnim zwycięzcą jest...-przerwał w pół zdania dostrzegając kto przed nim stoi. Na jego twarzy było wymalowane niedowierzanie z nutką niepokoju, sędzia nic nie powiedział tylko skinął mężczyźnie głową-... Tija Underwood, omega.-dokończył bez większego entuzjazmu a nawet z lekką obawą.

I'm Not Just...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz