Chapter 9

141 12 1
                                    

Haha jeszcze żyje choć przez te upały czuję się martwa😅ו×
Niech ktoś wyłączy słońce PROSZE🌞
Rok szkolny już za mną, wszystkie ocenki poprawione więc mam nadzieję że będę mieć wenę na pisanie prze ten wolny czas ^^
Miłych wakacji wszystkim życzę 💛😺
_________________

W kuchni spowrotem oddano mi wolność i mogłam stanąć na własnych nogach. A chwilowo, dokładniej, nodze. Postawiłam zioła na blacie kuchennym. Pomieszczenie było niewielkie ale przytulne, urządzone w jasnych barwach, brzoskwiniowe ściany współgrały z pomalowanymi na biało szafkami i zwisającymi z sufitu doniczkami z przyprawami. Przez okna w białych ramach, wpadało światło słoneczne, a aneks kuchenny oddzielał pomieszczenie od salonu.

Z jednej z szafek wyjęłam sitko do parzenia, wystawiłam wodę w czajniku. Chłopak rozglądał się ciekwsko jednak nie śmiał ruszyć się z miejsca. Pewnie spodziewał się czego innego niż jasnych kolorów, roślinek zwieszających się z sufitu i fotografii na ścianach. Westchnęłam cicho i zabrałam się za robotę, kuśtykając po kuchni. Wyjęłam małą miseczek z moździerzem i nasypałam tam trochę suszonych liści pokrzywy, kilka ziarenek maku i z pudełeczka wyjęłam jedną szyszkę, kształtem przypominającą tą hmielową.

-Clark mógłbyś zdjąć czajnik z gazu.- poprosiłam słysząc gwizd naczynia.

Zostałam jednak zignorowana, chłopka stał opierając się dłońmi o wyspę kuchenna metr ode mnie jednak jego uwagę całkowicie pochłonęły fotografie na ścianie. Nie wszedł do salonu by móc obejrzeć je z bliska, szanował to że mogę sobie tego nie życzyć. I w tym momencie dotarło do mnie jak mało on wie o mnie, oczywiście nie ze swojej winy. Beta cały czas opowiadał mi coś o sobie, o swojej rodzinie, przyjaciołach. Na początku starał się wciągnąć w rozmowę i mnie by się czegoś dowiedzieć, odpuścił trochę widząc moją niechęć. Podążyłam wzrokiem za jego napotykając znajoma fotografie. Była na niej moja mama stojąca przed domkiem z kilku miesięczną dziewczynką na rękach. Uśmiechała się a w jej niebieskich tęczówkach można było zauważyć radosne iskierki mimo lekkich cieni pod oczami. Była piękna, zawsze tak twierdziłam, miała zgrabne ciało, delikatne rysy twarzy i kaskadę czarnych włosów spływających na ramiona i drobny zgrabny nosek którego nie jedna by pozazdrościła. Czasami stawałam przed lustrem i szukałam podobieństw, nie odziedziczyłam po niej koloru oczu ani włosów. Miałam bursztynowe tęczówki i i trochę jaśniejsze włosy od niej jednak figura, kontury twarzy i zgrabny nos były prawie takie same.

-To moja mama, Loreline.- powiedziałam wyrywając się z nostalgicznych wspomnień.

Oparłam się dłońmi o blat przede mną odkładając moździerz i spuszczając trochę wzrok. Dawno z nikim o niej nie rozmawiałam i czułam się trochę skrępowana. Co jeśli jego to wogule nie obchodziło? Albo wręcz przeciwnie zacznie mi współczuć i litować się nade mną? Przestanie brać na poważnie?!

Jednak czułam że jestem mu trochę winna kilka informacji o swoim życiu skoro ja wiem o jego tak dużo. Po moich słowach chłopak jakby oprzytomniał, jednym krokiem pokonał dystans między nim a kuchenką i zdjął czajnik z ognia wyłączając gaz. Spojrzał jeszcze raz na zdjęcie a potem na mnie.

-Jest bardzo ładna, jesteście podobne.- uśmiechnął się do mnie sięgając po moździerz i zaczynając kruszyć i mieszać składniki ze sobą.

-Była.- poprawiłam go dosypując po trochu białego proszku do mieszanki.

Clark spojrzał na mnie zmieszany.-Nawet jeśli przybyło jej kilka lat dalej pewnie je...

-Nie żyje.- przerwałam mu.- Była, bo nie żyje.- po moich słowach zapadła cisza a ja wstrzymałam na chwilę oddech. To nadal bolało.

I'm Not Just...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz