~Wielka wyprawa i wyjawienie tajemnicy~

159 14 4
                                    

Rano kiedy wstałam poszłam sprawdzić jak u Conora. Zastałam go bawiącego się z Brigganem na dworze.
- Juz wstaaaaałeeeś?- spytałam ziewając.
- Jakoś tak już mam ze jestem rannym ptaszkiem
- No to ja jestem twoim przeciwieństwem.
Zaczęliśmy się śmiać, lecz nagle usłyszałam głos mojej mamy.
-Emily, Conor chodźcie na śniadanie!

----Time skip---- po śniadaniu------

-To... Co chciałbys teraz porobić? Do południa jest jeszcze trochę czasu.
-To znaczy ?
- Nie wiem mogę cie na przykład oprowadzić po okolicy itd...
- Chętnie pozwiedzam -powiedział, po czym ruszył ze mną w stronę centrum.
Pokazałam mu pare standardowych miejsc, ale chciałam żeby zobaczył jeszcze jedna rzecz.
-Chciałbys może obejrzeć las obok domu ? -Zapytałam.
- Jasne -odpowiedział uradowany. Chyba tak jak ja, lubił miejsca pełne natury.
------Time skip---- Las-( lubię te Time skip:))))
-Ale tu pięknie- rzekł Conor oglądając las rozmarzonym wzrokiem.
-No wiem, może... teraz pokaże ci moje drzewo.
Kiedy do niego dotarliśmy, zaczęłam się wspinać.
- No chodź !- zawołałam do niego z góry.
- Nie jestem pewien czy dam radę wspiąć się aż tak wysoko.
Szczerze mówiąc to byłam jakieś 15 metrów nad ziemią a miałam wprawę wiec nie dziwie się ze nie był przekonany.
Zeszłam trochę niżej i powiedziałam:
- Dasz radę, podaj mi rękę.
Wyciągnęłam do niego dłoń, którą złapał i wszedł wraz ze mną na szczyt.
Z tąd było widać całą okolicę, krajobraz prezentował się naprawdę cudownie.
- O jejku, niesamowite- Conor był wyraźnie zachwycony tym widokiem.
- Wiem, a z tamtego miejs...... Aaaaaaa!!!!!
Nagle poślizgnęłam się na jednej z gałęzi i juz praktyczne leciałam w dół ale, Conor miał dobry refleks i w ostatniej chwili mnie złapał.
-Dziękuje... Powiedziałam lekko speszona.
-Naprawdę nie ma za co, mówiłem ze się odwdzięczę...dobrze ze nic ci nie jest...
Zeszliśmy z drzewa i ruszyliśmy w drogę powrotną. Zbliżał się czas spotkania z Tarikiem.
---Time skip---20 min pózniej---dom---
-O, dobrze ze już wróciliście, mamy gościa.- odparła mama widząc nas z powrotem.
-Już jest?? - spytał Conor
Mama lekko kiwnęła głową.
-Czeka na was w tamtym pokoju.
Szybko ruszyliśmy w wyznaczone miejsce. Na starym fotelu siedział mężczyzna, jak się domyslilam, musiał to być ten słynny Tarik.
-Witaj Conorze. Emily, miło mi cię poznać, nazywam się Tarik.
Podał mi rękę na przywitanie, uścisnęłam ją, po czym razem z chłopakiem usiedliśmy na przeciwko niego.
- Pewnie juz wiesz ze chciałbym cię prosić o pomoc w naszych misjach, lub nawet dołączenia do ZP.- zwrócił się do mnie. -Oczywiście nie będę się narzucać, ale nie ukrywam rownież ze twoje... Hm... Zdolności, mogą być potężniejszą bronią przeciwko naszym wrogą niż ci się wydaje.Ostateczna decyzja należy do ciebie, przyznaję, jest to dosyć niebezpieczne ale dzięki naszym staraniom, świat może stać się lepszy...A więc? Jaka jest twoja odpowiedź?
Conor i Tarik patrzyli na mnie wyczekująco. Nie byłam pewna czy się do tego nadaje ale... Zdobywcy odebrali mi coś ważnego wiec muszę się zemścić.
-Pomogę wam i... Chyba postanowię wstąpić do ZN...
-Naprawdę??? To super !!!- Conor był wyraźnie podekscytowany faktem iż będziemy mogli spędzić razem więcej czasu.
- Ciesze się ze podjęłaś taka decyzje. Za godzinę wyruszymy do zielonej przystani żebyś poznała resztę naszych przyjaciół.
-Dobrze będę gotowa za godzinę.
-Pomogę ci się spakować-odparł radośnie mój nowy przyjaciel.
---Time skip---- za godzinę-----------( jak ja lubię to robić :D)
Statek był juz gotowy do drogi. Spakowałam jedzenie,picie,swoje ubrania oraz parę osobistych rzeczy.
-Jak się czujesz przed podróżą?- Conor podszedł do mnie kiedy byliśmy juz na pokładzie.
-Nie wiem... Jestem szczęśliwa ze mogę się przydać ale z drugiej strony trochę się boję, co jeśli mnie tam nie polubią, nie... Nie zaakceptują moich specyficznych zdolności....co jeśli mnie odrzucą jak wszyscy inni.....?
-Ale ja cię nie odrzuciłem prawda?
Wysłuchałem cie i polubiłem.
- Polubiłeś mnie ?- byłam zaskoczona
-Nawet bardzo... Znaczy takkk eee jak przyjaciółkę.- poprawił się zawstydzony.
Chwila...Czy on się rumieni ????
Niezręczna sytuacja...lepiej zmienię temat...
- Emm a moze powiedz mi coś o sobie, skąd pochodzisz kim byłeś itd.
-J-ja jestem z tąd, z Eury, mieszkam w Trunswicku, zanim przywołałem Briggana, byłem pasterzem i pracowałem jako sługa u pewnego szlachcica.Mam tam rodzinę i swoje psy...
Briggan szturchnął go w rękę jakby był lekko urażony.
- Och przyjacielu, przecież wiesz ze ty jesteś ważniejszy od jakichś tam psów.
Zaśmiałam się widząc jak się przekomarzają.
-A może teraz ty mi coś powiesz ?
- No.. Nie wiem co mogłabym ci jeszcze powiedzieć... Możesz zadać jakieś pytanie, a ja ci na nie odpowiem.
- Dobrze, no to na początek powiedz mi może czy masz rodzeństwo, bo nie widziałem nikogo takiego u ciebie w domu.
- Mam młodszą siostrę Amy, ma 7 lat, akurat wyjechała do rodziny w innej osadzie wiec nie miałeś okazji jej poznać. Szczerze mówiąc to powinieneś się z tego cieszyć. Ona jest oookroopna
- HaHaHa- zaśmiał się.- rozumiem cię uwierz mi. Jest jeszcze jedna rzecz która bardzo mnie interesuje ale nie byłem pewny czy mogę cię o to zapytać.
- Pytaj śmiało.- byłam jeszcze trochę rozbawiona poprzednia sytuacją.
-Masz zwierzoducha? Jeżeli tak to czemu go nie ujawniasz ?
Od razu spoważniałam i posmutniałam.
Conor zauważył wyraz mojej twarzy.
-Czy powiedziałem coś nie tak?
-Nie... Nie o to chodzi po prostu... Nikt oprócz mojej rodziny i Luciana o tym nie wie... Conorze, czy mogę ci zaufać ?
- Oczywiście, jeżeli ci na tym zależy nikt niczego ode mnie nie usłyszy.
-No dobrze..-Wzięłam głęboki oddech.-
Podczas mojej ceremonii nektaru na wioskę napadli zdobywcy. Wiedziałam co się dzieje od razu gdy zobaczyłam kim jest mój zwierzoduch. Przywołałam na ziemię legendarnego smoka o imieniu Qualir. Według legend władał on nad żywiołami ognia i wody.
Prawie nikt już o nim nie pamięta...
Wiedziałam ze zdobywcy przybyli po niego. Chciałam go obronić wiec wzięłam smoka na ręce ((jakby coś nie był zbyt duży, więc można było wziąć go na ręce))i chcieliśmy uciec ale wtedy któryś z tych złych ludzi zamachnął się na mnie szablą i odebrał mi mojego Qualira... Po tym zdarzeniu pozostała mi blizna którą od tamtej pory ukrywam... Podwinęłam rękaw i pokazałam Conorowi bliznę na 3/4 ręki
Spuściłam głowę w dół i kontynuowałam.--
-Postanowiłam ze odzyskam mojego zwierzoducha choćby nie wiem co... Wlaśnie dlatego płynę z wami, i dlatego wstąpiłam do zielonych płaszczy....
Samotna kropla spłynęła po moim policzku. Conor był zaskoczony tym co właśnie usłyszał ale postanowił mnie wspierać.
-Odzyskamy go Emily, przysięgam.-powiedział po czym mnie przytulił.
Bardzo mi to pomogło, jeszcze nigdy nikomu tego nie powiedziałam, cieszę się ze on rozumie...

Hejka wilczki!!! Taki rozdział poszedł dłuższy wyszedł, ponad 1000 słów. Akcja zaczyna się rozwijać i.. Conor chyba coś czuje do naszej głównej bohaterki... Czy z wzajemnością? Może niedługo się tego dowiecie. Napiszcie mi czy chcielibyście też poczytać tę książkę z perspektywy Conora. Jak zwykle sory za wszystkie błędy jakie tutaj się pojawiły.
Czekajcie na kolejne rozdziały które pojawia się juz jutro.
Papaa 🐾

Spirit Animals, Opowiedziane Inaczej  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz