OSTRZEŻENIE!!!
W tej książce kolejność wydarzeń będzie inna niż w oryginale !!!Obudziłam się wypoczęta i gotowa na nowy dzień. Niedługo miał przyjść Conor, żeby zaprowadzić mnie na śniadanie a następnie na trening.
Musiałam się przygotować. Mam nadzieje ze nie będzie konieczne pokazanie moich umiejętności...
Nagle moje rozmyślania przerwało pukanie do drzwi. To musiał być Conor.
-Proszę wejdź.-odparłam
-Hej Emily, jak tam się czujesz z rana?
-No.. Dobrze, tylko dziwnie się czuje w nowym miejscu.-zwierzyłam się
-Wiem... Znam to uczucie.-powiedział
-W takim razie, idziemy ?-spytałam
-Tak-odpowiedział
--Time skip--- po śniadaniu------
-Gdzie reszta?-zapytałam Conora gdy szliśmy do sali treningowej.
-Pewnie albo juz są na miejscu albo jeszcze jedzą.-odpowiedział
-To nie idziemy wszyscy razem?-byłam dosyć zdziwiona
-Jakoś tak jest ze każdy z nad idzie sam
Briggan idący obok nas szturchnął chłopca w bok.
-Mówiąc ze idę ,,sam,, miałem na myśli ze z żadnym człowiekiem, tylko z tobą.-wyjaśnił swojemu wilkowi.
Dotarliśmy na miejsce. Pomieszczenie było bardzo duże a sufit znajdował się wysoko. Pewnie dla latających zwierzoduchów.
-Hej Conor, Cześć Emily!-Krzyknęła do nas Abeke z drugiego końca sali.
-Witaj Abeke -przywitał się Chłopak.
Ja natomiast podeszłam do niej i ją przytuliłam.
-Jeszcze nie ma Rollana i Meilin?-spytałam.
-Nie, ale na pewno zaraz się pojawią-Odpowiedziała mi dziewczyna
Jak na zawołanie do sali wszedł Rollan a chwile potem Meilin.
-Cześć wam- brązowowłosy miał dobry humor. Niestety Meilin nie była taka wesoła
-Ta, hej -powiedziała do nas i szybko skierowała się na drugi koniec sali.
-A tą co ugryzło ?- spytał Conor Rollana
-To co zwykle, jest zirytowana ze nie walczy z ojcem w Zhong
-A czemu miałaby to robic ? -spytałam zbita z tropu.
-Jej ojciec jest generałem a Zhong jest atakowane- odpowiedział mi Rollan
-Współczuje jej... To musi być okropne uczucie nie móc nic poradzić na coś takiego...
-Tak, wiem...
-Widzę ze juz wszyscy się zebraliśmy!-
Do pomieszczenia wkroczył Tarik.
-Przepraszam za spóźnienie ale niestety mam złe wieści...
Zauważyłam jak Meilin z przerażeniem w oczach wstrzymuje oddech.
-Zhong uległo siłą zdobywców...-powiedział
-Nie... -szepnęła Meilin
-Niestety tak... Stolica została zajęta a twój ojciec Meilin... On... Zaginął...
Biedna Meilin!- pomyslałam
-Nigdy nie powinnam była tu przyjeżdzać!!! Nie ma żadnego powodu żebym wyruszyła na jakieś..... Jakieś poszukiwania skarbów!!! Powinnam była walczyć o buku ojca! I jeszcze ty-wskazała na pandę i spojrzała na nią z jadem o oczach.
-Meilin, wiem ze to dla ciebie trudne ale jeżeli nam pomożesz, na pewno pomoże to twojemu ojcu.-spokojnie odparł Tarik.
-Nie wierzę w to !-krzyknęła po czym wybiegła z sali.
W tym momencie wiedziałam co musze zrobić. Szybko pobiegłam ze nią, mimo prób zatrzymania mnie.
Szybko wyczułam jej zapach i wiedziałam gdzie pobiegła.
Kierowałam się do wieżyczki w której znajdował się skład różnych niepotrzebnych rzeczy.
Dostrzegłam ją siedzącą w koncie i płaczącą. Podeszłam tam najciszej jak potrafiłam i usiadłam obok. Kiedy mnie zauważyła spytała ze złością :
-Jak mnie znalazłaś?
-Powiedzmy ze zadziałał instynkt...
-To i tak juz nie ważne zostaw mnie!!!
-Meilin ja chce ci pomóc. Wiem ze Jhi wydaje ci sie niepozorna ale...
-Nikt nie moze mi pomóc!!! A zresztą co ty mozesz wiedziec o zwierzoduchah co?! Nawet nie masz własnego!!!
-Tak się składa że mam!!!-tym razem to ja krzyczałam- tylko ze nie miałam tyle szczęścia co ty, i nie dałam rady go przy sobie zatrzymać!!!-byłam juz wkurzona
-C-co? A-ale jak to?- była bardzo zaskoczona moim wyznaniem.
-Ech... Meilin, przepraszam ze sie uniosłam. Posłuchaj, ja wiem ze mi nie ufasz i ze mnie nie lubisz ale daj mi cos powiedziec, -uwierz, ze przywołując Jhi zyskałaś wieczne szczęście, promyk słońca ktory zawsze bedzie świecił, ona pomoże ci uratować ojca.-Dziewczyna zerknęła na swojego zwierzoducha siedzącego obok nas i uważnie słuchającego rozmowy. -Tak jak mówiłam ja nie miałam tyle szczęścia.
(Tutaj opowiedziała jej swoją historie nie wspominając o umiejętnościach)
-Ja... Ja Nie wiedziałam, przepraszam ze tak cie osądziłam Emily...
-Naprawdę nie masz za co przepraszać.Chciałam tylko abyś wiedziała że Jhi cię potrzebuje i choćbyś nie wiadomo co robiła ty również potrzebujesz jej.
-Chyba masz rację... -tu skierowała wzrok na Jhi- wybacz Jhi, wybacz mi ze cie nie doceniałem... Wiem ze cie tym zraniłam. Czy... Czy ty mi wybaczysz?
Jhi skinęła głową i przytuliła się do Meilin. Ja widząc to, ucieszyłam się z ich zgody ale jednocześnie zaczęłam tęsknić za Quirilem... Nie znałam go długo, bo zaledwie pare minut, ale kiedy spojrzałam mu w oczy zrozumiałam ze jesteśmy sobie przeznaczeni.
Meilin widząc wyraz mojej twarzy od razu spoważniała.
-Emily, rozumiem co teraz czujesz, i obiecuje ci, ze razem go odzyskamy.
-Dziękuje Meilin, może juz wracajmy?
-Tak, myślę że to dobry pomysł.
Gdy wróciłyśmy do sali treningowej, wszystkie oczy były zwrócone na nas. Co chwile pojawiały sie pytania typu- Meilin jest ok? Dobrze sie czujesz? Moze chcesz odpocząć? Itp.
Ja odeszłam na bok. Po chwili podszedł do mnie Tarik:
-Co ty jej powiedziałaś ze wróciła?-był najwyraźniej bardzo zaskoczony.
-Czasami żeby pokonać smutek i złość, trzeba zobaczyć te dwie rzeczy w historii kogoś innego.
-Dziękuje ci, jesteś dla nas zagadką Emily, ale rownież wsparciem,jeszcze raz naprawdę bardzo ci dziękuję.
-Ja chcę tylko pomóc.
*Chcę tylko odnaleźć mojego przyjaciela*To znowu ja wilkeły!!!
Taki trochę smutaśny rozdział ale też piękny. Dzisiaj jeszcze wpadnie jeden rozdział z E.J. Czekajcie na nowe części,
Do zobaczenia !!!🐾
CZYTASZ
Spirit Animals, Opowiedziane Inaczej
JugendliteraturMyśleliście kiedys jakby wygladała ta historia gdyby ktoś ja trochę ..... Przerobił ? Żeby się trochę dowiedzieć to przeczytajcie wstęp ;).