Dla Janka i Roksany od tamtego momentu nie mógł być zmarnowany żaden dzień, a często nawet noc.
Pewnego dnia, gdy dzień okazał się być zbyt krótki para poświęciła dla siebie nawet noc. Janek wraz z Roksaną spotkali się i spędzili ze sobą ładne kilka godzin. W międzyczasie poszli do lasu cieszyć się sobą. Zastała ich „noc”. Był pochmurny wieczór, który w lesie pod drzewami - wraz ze wsparciem mniejszych krzewów - tworzył praktycznie noc. Ani Roksanie, ani Jankowi nie przeszkadzało to, ponieważ byli w siebie zapatrzeni jak nie wiadomo w jakie cuda. W półmroku położyli się na skrawku suchej trawy, objęli się i podziwiali razem pierwsze gwiazdy. Leżeli w środku lasu na małym suchym skrawku trawy, z którego pomiędzy pobliskimi drzewami było widać pierwsze gwiazdki na niebie.- Patrz jak pięknie. - powiedział chłopak.
- To prawda, dużo jest tych gwiazd.
- Jak to dużo? Ja widzę tylko jedną, która mnie właśnie oślepia. - powiedział z ukrytym komplementem Janek, patrząc się na Roksanę, która wyraźnie się z niego cieszyła.
- Dziękuje. - dziewczyna odpowiedziała z uśmiechem, lekko się rumieniąc.Nagle zaczęły grać skrzypce, których Roksana najpierw się przeraziła, ale uspokoił ją Janek mówiąc, że to tylko w ich głowach. Tak naprawdę niedaleko, schowany za drzewami stał opłacony przez Janka grajek. Stawało się coraz piękniej, tworzyła się atmosfera. Piękna dziewczyna, przystojny chłopak, gwiazdy na niebie, nastrojowa muzyka. Wszystko zdarzyło się nagle. Janek rzucił się praktycznie na Roksanę, całując ją. Oboje nigdy nie czuli się tak szczęśliwie. Trwało to kilka dobrych sekund. W międzyczasie grajek przestał grać, a para dalej nie mogła wyjść z podziwu sytuacji.
- Kocham cię, wiesz?
- Ja ciebie też.
- Nigdy nie było mi tak dobrze jak z tobą. - stwierdziła Roksana.
- Wiesz, że mi też?
- Miło mi to słyszeć. - dziewczyna po raz kolejny się zarumieniła. - Zastąpiłeś mi wszystko, moja matka była alkoholiczką i nigdy tak naprawdę nie miałam prawdziwej matki, a ojciec po prostu nie miał jak tego zastąpić. teraz ty dajesz całe moje szczęście. Nie wierzyłam, że kiedykolwiek coś takiego nastąpi, ale to się dzieje tu i teraz. - zaczęła mówić zauroczona Roksana.
- Czuje się bardzo podobnie! Nie czuje nic, bólu, niepokoju, po prostu nic, tylko szczęście, a to wszystko dzięki tobie, bo jesteś dla mnie wszystkim tym, co piękne. - odparł Janek patrząc swojej dziewczynie w oczy.„Noc” trwała względnie krótko, ale nie dla zakochanych. W końcu trzeba było skończyć spotkanie. Wstali i poszli ciemnym lasem. Roksana się bała, ale nie, gdy Janek ją obejmował. Wyszli z lasu przy mało uczęszczanej drodze bez lamp. Dotarli do jednej z głównych, oświetlonych już ulic. Jan odprowadził Roksanę do domu. Gdy byli już na miejscu ucałowali się na pożegnanie i poszli w swoje strony. Jan do swojego domu, a Roksana do swojego.
W domu zmęczony chłopaczyna marzył tylko o kąpieli i wygodnym łóżku. Wziął więc szybki prysznic i poszedł spać.
Przyśniła mu się lekcja matematyki. Wszystko wyglądało normalnie. Nauczycielka tłumaczyła na tablicy zadanie, kilka osób słuchało, reszta się nudziła i zajmowała głupotami. Kilka ławek dalej siedziała Roksana. W pewnej chwili wstała z ławki i podeszła do nauczycielki pytając się czy może wyjść do łazienki. Nagle do klasy przybiegł pan woźny z informacją, że jest pożar i trzeba uciekać ze szkoły. Dzwonek szkolny kilkakrotnie wydzwaniał alarm pożarowy. Niestety instalacja odpowiadająca za ten fragment szkoły spaliła się. Mało kto z uczniów przestraszył się pożarem, ponieważ wszyscy myśleli, iż są to tylko ćwiczenia. Wszyscy wyszli przed szkołę, wraz ze standardową procedurą.
Janek obudził się następnego dnia. Jedyne co zapamiętał ze swojego snu to data 15 kwietnia.
Tamtego dnia nie miał zaplanowanego z Roksaną. Późnym popołudniem wyszedł do galerii. W galerii spędził kilka godzin, ale niestety kiedyś trzeba było wracać do domu. Zakupy były udane wracał z nowymi spodniami, butami i czapką. Było już ciemno. Janek postanowił skrócić sobie drogę do domu i wracać ciemnymi pobocznymi ścieżkami.Idąc kolejnymi uliczkami zauważył napastnika, który napadł na dziewczynę. Janek od razu zareagował. Krzyknął na napastnika, żeby się opanował. On jednak nic sobie z tego nie robił, a wręcz stawał się bardziej agresywny. W pewnej chwili napastnik zaczął szarżować na Jana z nożem. Jan momentalnie odchylił się od nacierającego na niego ostrza, po czym wyjął swój nóż. Napastnik stał się wtedy trochę mniej odważny, ale mimo wszystko podjął próbę walki.
Jan wiedział, że musi obronić zarówno siebie, jak i poszkodowaną dziewczynę. Z początkowej szamotaniny wywiązała się prawdziwa walka na noże. Jan podciął agresora, a ten padł na ziemie, gdy chłopak próbował obezwładnić przeciwnika, ten odparł go z siebie momentalnie wstając. Napastnik próbował zadać ranę nożem w brzuch, ale Jan skontrował atak, co skończyło się pozbawieniem noża agresora. Nieznajomy uciekł najszybciej jak umiał zostawiając Jana.
- Roksana!? - zdziwił się Janek, gdy okazało się, że leżącą obok dziewczyną zaatakowaną przez zbója jest Roksana.
- Odejdź! - wykrzyczała wystraszona Roksana.
- Co się stało? Roksana, to ja! Twój Janek!Zdezorientowana Roksana uciekła, zostawiając Janka samego w ciemnej uliczce. Jan był zmieszany, nie wiedział co ma zrobić. Rozpadał się deszcz. Jankowi nie pozostało nic innego, niż wrócić do domu. Po powrocie do domu miał przynajmniej tyle szczęścia, że nikogo nie było w domu, oprócz jego siostry, która na całe szczęście zasnęła nad książkami i musiała spać już od bardzo dawna. Zmęczony, niedowierzający własnym zmysłom Jan poszedł spać z nadzieją, że obudzi się z tego koszmaru.
CZYTASZ
Ars Moriendi
Historia CortaJest to piękna historia dwojga nastolatków-Roksany i Janka, którzy stawiają czoła, często tragicznym przeciwnościom losu. Opowieść nakłania do przemyśleń egzystencjonalnych.