Rozdział VI

111 15 3
                                    

Spojrzeniem owinęłam całą klasę, nim usadowiłam się na miejscu wyznaczonym przez nauczyciela.

Nie dostrzegłam nikogo znajomego.

Nie wliczając Fangs'a, który wypowiedział zaledwie parę słów podczas mojej obecności. Mogę go równie dobrze przez to wliczać do osób, który znam tylko z widzenia. Jego uwaga była skupiona na dziewczynie, która siedziała przed nim.

Ona jednak nie zauważała jego, skupiając się na chłopaku, który siedział obok niej. Z kolej płeć przeciwna, siedząca w tej samej ławce, również poświęcała całą swoją uwagę na dziewczynie. Zbyt idealnie, gdyby ktoś się mnie spytał.

Odwróciłam się twarzą do tablicy, wymieniając się spojrzeniem z nauczycielem co spowodowało, że pragnęłam wziąć swoją torbę i dołączyć do Jughead'a.

- Już dobrze? - spytał się edukator, nie odwracając swojego spojrzenia.

- Tak, tak - chrząknęłam, prostując się na swoim krześle.

Nauczyciel nadal na mnie patrzył, a kiedy w końcu odwrócił swój wzrok, zrobił to tylko po to, by spojrzeć w dziennik.

- Joanne Butler? - upewnił się, kiedy odszukał moje imię i nazwisko. Przełknęłam głośno ślinę, co tylko ja byłam w stanie usłyszeć w całym zgiełku, który zapanował.

Jedno było pewne.

Ten nauczyciel mnie nie polubił.

- Właściwie to Jane. - Ręką przeczesałam swoje włosy, czując jak moje mięśnie napinają się. 

- Ale Butler - stwierdził, odchodząc od dziennika, by podejść do tablicy i napisać temat dzisiejszej lekcji. Nie odpowiedziałam w jakikolwiek sposób na jego zdanie. Zdawało mi się, że minęły wieczności, zanim belfer odwrócił się ponownie w moją stronę.

Teraz już nawet nie musiałabym dołączyć do Jughead'a.

Wyskoczenie przez okno wydawało się być nagle o wiele lepszym pomysłem.

- Jak miewa się twój ojciec?

Jeszcze nigdy w życiu nie znajdowałam w tak cichej klasie. Każdy zamilknął, by wysłuchiwać tej jakże ciekawej konwersacji, jaką prowadzi ze mną nauczyciel.

Okno jest tylko ławkę dalej. Znajduję się na parterze, co znaczy, że prędzej czy później znów będę musiała uczęszczać na te zajęcia, bowiem upadek nie byłby śmiertelny. Najłatwiejsza droga do ucieczki została mi odebrana.

- Wyśmienicie - odparłam uśmiechając się. Aktorstwo odziedziczyłam najwyraźniej po obu rodzicach. Mam nadzieję, że tam gdzie leży nie ma spokoju - dodałam w myślach pocieszając samą siebie.

Pomimo stoickiego spokoju, jakim zdawałam się emanować, wstrząsały mną emocje.

Czy ten człowiek nie przestanie mnie prześladować nawet po jego śmierci?

Skąd właściwie nauczyciel znał mojego ojca?

Te pytania jak piłeczka odbijały się w mojej głowie a ja nie byłam w stanie skupić się na lekcji. Na niczym właściwie.

Kogo próbowałam oszukać.

Moje nazwisko mówi samo za siebie, więc nie byłam w stanie oszukać moich dawnych znajomych o mojej idetencji. Oni zapewne wiedzieli kim jestem, a jednak nie pofatygowali się, by wyrazić jakiekolwiek słowa bądź ulgi typu "jak dobrze ciebie znowu widzieć".

Możliwe że nawet się tego nie domyślili. Może mój mózg inaczej odbierał rzeczy jako by istniały, a owy belfer wcale mnie się nie pytał o stan mojego martwego ojca.

Jednakże znowu ta sama myśl nadeszła mnie. Kogo próbowałam oszukać?

Nawet nie wchodziło mi oszukiwanie samej siebie.

Za bardzo byłam skupiona na przeszłość, by móc cokolwiek udawać.

Nerwowo kręciłam się w krześle, co chwilę przekładając nogę na nogę, by zmienić ich ułożenie.

Chcąc, bądź nie chcąc, powróciłam pamięcią do swojej drugiej ucieczki, zabijając czas, który pozostał do końca lekcji.

~*~

- Dziecko, zgubiłaś się? - Latarką świecił po moich oczach mężczyzna, którego twarzy nie potrafiłam ujrzeć w ciemnym lesie.

Zaraz za nim, wyłoniło się więcej osób z latarkami, zapewne szukając jakieś zaginionej osoby.

- Nie. - Szybko musiałam przemyśleć jakąś wymówkę, która nie wrobiłaby mnie w jakieś morderstwo, gdyby szukana przez nich osoba okazałaby się martwa.

Kto jednak uwierzyłby, że śmierdząca, wychudzona oraz brudna dziewczyna z przetłuszczonymi włosami kogoś byłaby w stanie zabić?

- Więc co tu robisz? - Latarką przeskanował całą moją sylwetkę, zapewne dostrzegając przetarte ubrania.

- Ja... - Niczym płatny aktor wymyśliłam łzy, by kolejne słowa wypadły bardziej wiarygodne. - Nie wiem. Ostatnie co pamiętam to pożegnanie się ze znajomymi. Poczułam ból w głowie, a potem obudziłam się w tym lesie i nie potrafię znaleźć wyjścia. - Moje policzki były mokre, a w gardle czułam gule. Chciałam, żeby ta wersja zdarzeń była prawdziwa.

To że ktoś chciał mnie zabić, brzmiało o wiele lepiej, niż to, że w domu prawie codziennie byłam bliska śmierci.

- Zabierzemy ciebie na komisariat, dobrze?

Pokiwałam nieznacznie głową, którą cały czas starałam się mieć spuszczoną.

Muszę okazywać strach, który czułam jedynie, gdy słyszałam zbliżające się kroki do mojego pokoju.

Wpatrywałam się w moje buty, kiedy czekałam w przychodni posterunki.

Dawno temu lekarka sprawdziła mój stan zdrowia, kiedy zastępca szeryfa sprawdzał moją tożsamość, którą udawałam nie pamiętać .

Z tego samego powodu podsłuchiwałam ich rozmowę, będąc ciekawa czy to kolejna zaprzyjaźniona osoba moich nieszczęsnych rodziców.

- Nie wiem kto to jej zrobił, ale ewidentnie chciał ją zabić. Tyle ran ile ma, widziałam na zwłokach, a nawet mniej. - Nawet nie musiałam się wysilać, bowiem nie starali się o dyskrecję.

- Musimy odnaleźć jej rodziców, czy opiekunów. Wciąż sprawdzany jej tożsamość, ale nie ma żadnych dowodów w plecaku, ani niczego co bym nam mogło pomóc. - Rzeczy o których mówił spaliłam w pierwszą noc ucieczki, kiedy znajdowałam się trzydzieści kilometrów od miasta na jakieś polanie wewnątrz lasu.

- Jako twoja stara znajoma, oraz lekarka, odradzam to zrobić. Wnioskując po jej ranach, masz do czynienia z ofiarą przemocy domowej.

Nie miałam zamiaru więcej słuchać.

Właśnie nadarzyła się moja okazja by uciec stąd. Korytarz był pusty, a osoba która miała na mnie uważać, gdzieś poszła, w jakimkolwiek celu.

Wstanęłam, pewnym krokiem wychodząc z komisariatu.

~*~

- Dziękuję wam dzisiaj. - Nikt nie zwracał uwagi na słowa nauczyciela, jak jeden mąż kierując się do wyjścia.

Weekend zapowiadał się niczym polewa karmelowa z wisienką na górze wszystkiego.

Słodkie upojenie od szkoły.

Przynajmniej takie słodkie upojenie zawsze natrafiało przed koszmarnym wydarzeniem, które jeszcze nie nadeszło.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 31, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

River Runs South || Jughead JonesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz