o n e

3.5K 208 44
                                    

Poczułem ,że leżę na czymś miękkim. Powoli uchyliłem powieki. Nie byłem już w lesie, nawet nie był to sen... Ściany pokoju były koloru ciemno-brązowego oraz białego. Podłoga była pokryta czarnymi panelami, na niej leżał brązowy, puszysty dywan. Łóżko na którym aktualnie leżałem było całe czarne. Po mojej lewej stronie był biała szafa z lustrem. Obok niej był brązowy stolik z czarną kanapą. Wszystko oświetlała lampka po mojej prawej stronie. Odkryłem kołdrę i usiadłem na krawędzi łóżka. Był to błąd. Momentalnie poczułem silny ból głowy. Złapałem się za bolącą część ciała i podszedłem do małego stolika. Była tam jakaś tabletka oraz szklanka wody. Wypiłem lekarstwo i podszedłem pod okno, odsłaniając je. Była noc, ciekawe ile spałem... albo lepiej jak tu się znalazłem? Tae skup się.... Czarne buty... Czerwone oczy, kły... To musiał być ten facet... Szybko podbiegłem pod lustro patrząc na swoją szyję... niby mnie nie użarł... Cóż to będzie już mój kolejny głupi pomysł w życiu.... To przyszedł czas na zwiedzanie domu tego gościa...

Uchyliłem drzwi rozglądając się po korytarzu. Był w kolorach ,mojego pokoju, pewnie tak jak reszta domu może willi? Nie ważne. Szedłem przez korytarz powolnym krokiem. Na ścianach było dużo obrazów z krajobrazami gór, łąk czy też lasów. Dochodząc do końca korytarza znalazłem schody na dół. Niepewnie zszedłem po schodach. Trafiłem do salonu połączonego z kuchnią. Obok kuchni była jadalnia i... moja ulubiona rzecz drzwi. Gwałtownie zerwałem się i pobiegłem w ich stronę. Pociągnąłem klamkę o dziwo było otwarte... Wybiegłem na zewnątrz rozglądając się po okolicy. Byliśmy w środku lasu, na dodatek kilkanaście metrów dalej był klif. Piękne miejsce na zamieszkanie... Skierowałem się do lasu.

Szedłem leśną ścieżką przed siebie. Czasami słyszałem przejeżdżające samochody, w końcu nie daleko była droga. Wyszedłem z lasu na chodnik prowadzący do jakiegoś miasta. Miałem nadzieje ,że znajdę tam jakąkolwiek pomoc.

Zauważyłem ,że jakiś samochód jadący z naprzeciwka zaczyna zwalniać. Gdy zauważyłem tą szarą czuprynę, od razu zacząłem biec w przeciwną stronę. Obejrzałem się za siebie i zauważyłem ,że biegnie w moją stronę i to.. bardzo, bardzo szybko. Nim się obejrzałem stał przy mnie łapiąc za ramię. Próbowałem się wyrwać, zacząłem się szarpać i bić go po klatce piersiowej, ale na nic... zaczęło mi brakować siły. Poddałem się... Zaczął ciągnąć mnie w stronę samochodu. Zbierało mi się na płacz... ale jakoś się powstrzymywałem. Wepchnął mnie do auta na miejsce pasażera.

Czas jazdy mi się strasznie dłużył. Jechaliśmy w ciszy... Nawet nie wiedziałem o czym rozmawiać z tym czymś, najlepiej się w ogóle nie odzywać. Po jakiejś godzinie zatrzymaliśmy się pod jego willą. Wysiadłem z samochodu idąc za szaro-włosym. Otworzył mi drzwi i kazał zaczekać w salonie. Był bardzo dużo, plazma na ścianie, kanapa wraz z fotelami były czarne, stolik na kawę był przezroczysty. Na brązowych panelach leżał czerwony dywan.

Usiadłem na czarnej kanapie podkulając nogi pod brodę. Po chwili zauważyłem ,że ten koleś wraca z kuchni z kubkiem i butelką. Naczynie postawił przede mną. Gdy odkręcił butelkę poczułem jak jakiś metaliczny zapach tej cieczy drażni moje nozdrza. Domyśliłem się ,że była to krew, aż miałem odruch wymiotny. Wziąłem łyk cieczy z kubka, była to gorąca czekolada. Nawet nie wiedziałem ,że się mimowolnie uśmiechnąłem. Ale jak zwykle musiał ktoś to zepsuć...

- Jak się tu znalazłeś? - spytał. Jego głos był taki spokojny i melodyjny, ale i tak mina mi zrzedła kiedy zadał to pytanie. Wspomnienie o śmierci siostry i odejściu z domu rodzinnego spowodowało ukłucie w części klatki piersiowej. Zauważyłem ,że nie naciska więc dalej piłem substancje z kubka.

-Jak masz na imię?

- Taehyung... Kim Taehyung... - spojrzałem na stopy, bawiąc się skrawkiem bluzy.

- Ile masz lat? - siadł na fotelu, zakładając nogę na nogę, po jakiego mu to do informacji, oparł swoje łokcie na kolanach.

- Po co ci to do informacji? - warknąłem.

Potem tylko milczałem, po co mam mu mówić skoro pewnie zaraz wbije te swoje kły i mnie zabije... Poczułem ,że kanapa obok mnie się ugina. Odskoczyłem jak poparzony na drugi koniec kanapy patrząc w te czerwone oczy. Zerwałem się z kanapy i zacząłem biec w stronę drzwi, lecz poczułem silny ucisk na moim nadgarstku. Potem tylko ból pleców oraz czerwone ślepia nade mną. Zacząłem się wiercić, szarpać, ale ten tylko złapał moje nadgarstki i przyszpilił do zimnej podłogi. Poczułem zimny oddech na swojej szyi, potem zimny język. Ponownie zacząłem się wiercić ale na nic...

- Im mniej się wiercisz tym mniej boli...

Poczułem jak dwie igiełki jeżdżą po mojej skórze. Potem tylko ból, jaki sprawił swoimi zębami. Wbił się w moją skórę, pijąc krew. Chwile później oderwał się ode mnie. Patrzyłem na niego pół przytomny. Po chwili znowu zbliżył się do mojej szyi zlizując krew wypływającą z dwóch dziurek.

- Prze-przestań... Pro-proszę...

Czułem ,że jestem coraz słabszy, nie mogłem poruszyć żadną kończyną... Leżałem bez ruchu na podłodze. Nawet nie widziałem tego potwora. Nie wiem ile tak już tu leżałem czas mi się dłużył ,ale poczułem ,że ten ktoś mnie podnosi. Kierował się w stronę schodów, następnie w stronę pokoju. Był to ten sam w którym się obudziłem. Położył mnie na łóżku, podał mi coś ciemno-czerwonego. Kazał mi to wypić, ale gdy tylko wziąłem łyka od razu go zwróciłem do szklanki, kaszląc.

- Masz to wypić... To sok z buraków pomoże ci... - po tych słowach skierował się na kanapę. Ani mi się śni to pić... Okropne...

Gdy już odstawieniłem pełne naczynie na stolik zauważyłem lekki grymas na twarzy tego krwiopijcy. Podszedł do mojego łóżka i usiadł na krawędzi.

- Powiesz mi teraz ile masz lat?

- 17...

- Jak się znalazłeś w lesie? - zapytał przyglądając mi się uważnie.

- Nie chce o tym mówić... - wziąłem głęboki wdech i głośno westchnąłem. Odwróciłem wzrok patrząc na okno.

-Rozumiem... Na razie nie wiem co z tobą zrobić... Eh... Przyjdę później... - gdy stał Przy drzwiach odwrócił się na pięcie - jak wrócę szklanka ma być pusta - dodał i wyszedł.

Potem była tylko cisza. Nadal nie byłem w stanie nic zrobić. Było mi nie dobrze i na dodatek słabo... Teraz miałem totalny mętlik w głowie... Będę dla niego workiem z krwią czy co? Czy może mu się znudzę i wyssie ze mnie całą krew... i umrę... Oczy same mi się zamykały. Potem znowu była tylko ciemność...

------------------------------------------

Słowa: 1033

Vampire Pupil Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz