Rozdział 2

735 115 68
                                    

– Na serio? Brokuły i marchewka? Kobieto czy w twoim świecie istnieją słodycze? – Leo biegał z wózkiem sklepowym między regałami, wrzucając do niego wszystkie rodzaje cukierków, żelków i ciastek.

    Spojrzałam na niego, lekko unosząc brwi w geście zdziwienia. My naprawdę nie przejemy tego przez najbliższe tygodnie, jeżeli nie miesiące. Jeśli myślał inaczej, to najprawdopodobniej przeceniał nasze możliwości, a przynajmniej moje. Brunet jednak tylko uśmiechnął się, pchając już coraz cięższy wózek, do którego i tak co chwilę wkładał kolejne łakocie.

– Przypominam ci, że przyszliśmy tu po coś na obiad – powiedziałam, próbując go dogonić, kiedy pędził przez kolejne alejki w supermarkecie.

– Ale nie zaszkodzi wziąć też coś na deser. – Puścił do mnie oczko, kierując nas w stronę stoiska z czekoladą.

    Niechętnie poszłam za nim, ale wiedziałam, że jeśli puściłabym go samego, to wróciłby z połową sklepowego asortymentu. Typowy Leo, brał wszystko co tylko wpadło mu w ręce. Dlatego wolałam nie ryzykować.

    Na moje nieszczęście, spędziliśmy na tym dziale prawie piętnaście minut, gdyż brunet nie mógł się zdecydować czy woli czekoladę z orzechami, czy z karmelem. Miał hopla na punkcie czekoladowych łakoci, z resztą ta samo jak ja, kiedy byłam młodsza. Ostatecznie i tak wziął obie, kończąc tym samym swoje słodkie zakupy, dzięki czemu w końcu mogliśmy poszukać czegoś na obiad.

– Stań w kolejce po kurczaka, a ja rozejrzę się za czymś z nabiału. – Wskazałam przyjacielowi grupkę ludzi stojącą przy ladzie, zza której starsza pani wydawała produkty mięsne.

    Leo skrzywił się, ale i tak poszedł we wskazanym kierunku. Ja natomiast, wzięłam metalowy wózek z zakupami i żeby nie marnować czasu, skierowałam się w przeciwną część sklepu w poszukiwaniu jakiś przypraw do mięsa, a także jajek i chleba, aby mieć z czego zrobić jutro śniadanie. Dodatkowo wrzuciłam do wózka jeszcze opakowanie wafli ryżowych i dużą butelkę wody, która zdecydowanie przyda mi się na jutrzejszym trening po południu.

    Ostatnią rzeczą jaką potrzebowałam było mleko, dlatego szybko odnalazłam lodówki i wzięłam dwie szklane butelki, które po chwili leżały potłuczone na podłodze, pośród wielkiej kałuży białego płynu.

– Leo! – krzyknęłam w momencie, kiedy chłopak zaczął się śmiać, zawracając jednocześnie na małej zielonej hulajnodze, którą podwędził ze stoiska z zabawkami dla dzieci.

    Mimo moich próśb, brunet nie miał zamiaru przerwać swojego sklepowego rajdu, który zdecydowanie przyciągnął uwagę innych klientów. Zaczęli się oni zbierać w małych grupkach obok naszej alejki, komentując całą sytuację. Mogę się założyć, że nie obyło się też bez kilku zdjęć z ukrycia, zrobionych przez świadków zdarzenia, którzy nie mogli powstrzymać śmiechu, widząc osiemnastolatka jeżdżącego na hulajnodze. Oczywiście sama też nie kryłam rozbawienia, tym bardziej, gdy przyjaciela zaczął gonić sklepowy ochroniarz, nakazując mu jednocześnie, aby się zatrzymał.

    Chłopak wykonał polecenie, lecz nie od razu. Najpierw przejechał rundkę dookoła najbliższych alejek z siedzącym mu na ogonie mężczyzną, któremu zaczynało brakować tchu. Dopiero wtedy rozstał się ze swoim pojazdem, oddając go ochroniarzowi, który sam zaczął się śmiać z tego zajścia. Cała ta zabawna sytuacja została nagrodzona gromkimi brawami przez gapiów, którzy chwilę później, jak gdyby nigdy nic, rozeszli się, wracając do robienia dalszych zakupów.

– Mam nadzieję, że więcej cię tu nie spotkam koleżko – wysapał z rozbawieniem wysoki mężczyzna, poklepując mojego przyjaciela po ramieniu.

Ice LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz