Rozdział 5

529 69 40
                                    

„Pokaż mi Hope, że umiesz zawalczyć o swoje. Jeśli dowiedziesz tego, że jesteś gotowa, aby wysłać cię na eliminacje, to będziesz pierwszą, którą wpiszę na listę. Tylko udowodnij, że jesteś tego warta."

Obudziłam się, siadając gwałtowanie na łóżku. W głowie, niczym echo, rozbrzmiewały słowa trenerki, które usłyszałam kilka godzin wcześniej. Chciałam jej pokazać, że jestem gotowa zarówno fizycznie jak i psychicznie na kolejny etap w mojej karierze. Problem polegał jedynie na tym, że nie wiedziałam jak. Dwoiłam się i troiłam rozmyślając czym mogłabym ją ostatecznie przekonać, lecz w mojej głowie, w której panowała totalna pustka, nie pojawił się żaden sensowny pomysł.

Spragniona świeżego powietrza, podniosłam się z materaca, podchodząc do okna, które otworzyłam na oścież pozwalając, aby podmuch zimnego wiatru otulił moje ciało, powodując przyjemny dreszcz.

Był środek nocy. Radosne krzyki dzieci bawiących się na pobliskim placu zabaw ucichły. Mieszkańcy osiedla wyprowadzający swoich pupili zaraz po powrocie z pracy zniknęli. Gwar i hałas samochodów poruszających się po ulicach Londynu zastąpiła cisza, którą przerywał co jakiś czas cykający świerszcz. Całe miasto było pogrążone w słodkim śnie. Zmęczeni londyńczycy już dawno spoczęli w swoich łóżkach, starając się zapomnieć o codziennych problemach, wszyscy poza mną.

Siedziałam na parapecie, oparta o framugę otwartego okna, zastanawiając się nad swoim życiem. Cały czas goniłam za marzeniem, które teraz bałam się, że może być nieosiągalne. Którego spełnienie może tak naprawdę nigdy nie było mi pisane. W końcu nie wszystkie marzenia muszą się ziścić. Czasem los wybiera nam inną drogę, prowadząc nasze życie w zupełnie odmiennym kierunku, niż byśmy chcieli. Ja jednak nie wyobrażałam sobie, abym mogła zajmować się czymś innym, niż łyżwiarstwem. Tak jak ludzie muszą oddychać, aby żyć, tak jak musiałam jeździć. Dla mnie to był tlen, który napędzał moje ciało do dalszego funkcjonowania. Więc jak dam sobie radę, jeśli kiedyś go zabraknie?

Moje rozmyślenia przerwał telefon, informując o nowej wiadomości. Ciekawa, kto mógł wysłać mi smsa w środku nocy, zeskoczyłam z parapetu, zaczynając poszukiwania komórki, którą znalazłam na łóżku pod jedną z poduszek.

Leo: Chcesz mi powiedzieć, co robisz o trzeciej w nocy pod oknem?

Zaskoczona podbiegłam do szyby, szukając wzrokiem bruneta, który jak się okazało, wesoło machał do mnie z okna na piętrze swojego domu. Mimo słabego światła padającego z ekranu jego telefonu, nie dało się nie zauważyć szerokiego uśmiechu na twarzy chłopaka. Z niedowierzaniem pokręciłam głową, śmiejąc się pod nosem.

Hope: I kto to mówi xd

Leo: To co, za pięć minut na dole?

Hope: Ok

Brunet kiwną mi jeszcze głową, potwierdzając, że przeczytał wiadomość, po czym zniknął w ciemnym pokoju. Ja również odeszłam od okna, zamieniając swoje krótkie bawełniane spodenki od piżamy na długie czarne legginsy, które jako pierwsze wpadły mi w rękę, kiedy zaczęłam przeszukiwać kartony. Znalazłam jeszcze szarą bluzę, którą założyłam przekładając przez głowę. Związałam szybko włosy w niedbałego koczka i ubrałam czarne adidasy, które były niezastąpione, jeśli chodziło o wygodę.

Gotowa, otworzyłam drzwi od pokoju, wychodząc po cichu na korytarz, tak aby nie obudzić reszty domowników. Nie chciałam się tłumaczyć, dlaczego wychodzę z domu w środku nocy, choć był to niepierwszy taki wypad z Leo. Już jako dzieci lubiliśmy nocne schadzki po osiedlu podczas, których rozmawialiśmy lub leżeliśmy na trawniku i obserwowaliśmy gwiazdy. Mieliśmy wtedy może po sześć lat, a nasza gadka kręciła się głównie wokół ostatnio obejrzanej kreskówki w telewizji, czy pomysłu na budowę następnej bazy z koców i poduszek w ogrodzie.

Ice LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz