Niechętnie otworzyłam oczy, słysząc dźwięk budzika, który informował mnie, że właśnie rozpoczął się nowy tydzień. Poniedziałek, pierwszy dzień w nowej szkole, a także w nowym klubie łyżwiarskim. Byłam podekscytowana, ale i jednocześnie nieco zestresowana. Tym bardziej, że minął już dobry miesiąc od rozpoczęcia roku szkolnego.
Był jakiś kwadrans po szóstej, kiedy wygramoliłam się z łóżka, narzucając na swoją piżamę w biało-czarne paski, mój ukochany szlafrok z niebieskiej tkaniny frotte. Ciemne brązowe włosy związałam w luźnego koczka, żeby mi nie przeszkadzały, po czym skierowałam się na parter, skąd dochodził nieziemski zapach świeżo mielonej kawy. Moja rodzina, podobnie jak gorącą czekoladę, uwielbiała również i ten napój, dlatego już od dłuższego czasu, był on nieodłącznym elementem naszego porannego posiłku.
– Cześć kochanie. – Mama przywitała mnie wesołym uśmiechem, kiedy weszłam do jej królestwa, zwanego także kuchnią.
Ku mojemu zdziwieniu, mimo że nie było jeszcze siódmej, rodzicielka była prawie gotowa do wyjścia. Ubrana w elegancką białą koszulę ze zwiewnego materiału i czarną ołówkową spódnicę z włosami zaczesanymi w jakże banalnego, lecz efektownego wysokiego koka, wyglądała naprawdę zjawisko. Nie wspominając już o jej głębokich zielonych oczach, które podkreśliła połyskliwym bordowym cieniem, przez co stały się jeszcze bardziej wyraziste.
– Hej – odpowiedziałam, całując mamę, która stała przy kuchence, przygotowując nam na śniadanie jajecznicę ze szczypiorkiem i tosty. – Pomóc ci w czymś?
– Jakbyś mogła, nakryj proszę do stołu. – Posłała mi szeroki uśmiech wdzięczności, którego nie mogłam nie odwzajemnić.
Wyciągnęłam z szafki talerze, sztućce oraz filiżanki do kawy, po czym zaniosłam wszystko do jadalni, przez której okna można było zobaczyć wspinające się do góry słońce. Jego złote promienie przedzierały się przez korony drzewek w naszym ogródku, wpadając wprost do pokoju. Widok był naprawdę nieziemski i aż żałowałam, że nie mam wystarczająco czasu dzisiaj, aby się nim nacieszyć. W końcu czekał mnie pierwszy dzień w nowej szkole, a raczej nie planowałam wyrobić sobie złej opinii u nauczycieli już na stracie, przychodząc spóźniona.
Dokończyłam nakrywać do stołu w chwili, kiedy do pomieszczenie wszedł tata, przecierając zaspane oczy. Ubrany był tak samo jak ja w szlafrok. Dodatkowo jego kasztanowe włosy, które zazwyczaj były schludnie zaczesane, teraz były rozczochrane, co oznaczało, że również musiał niedawno wstać.
– Cześć słoneczko – przywitał się, zajmując jedno z miejsc przy stole.
Również się z nim przywitałam, po czym wróciłam do kuchni, gdzie mama przekładała już jedzenie na półmiski, zanosząc je następnie do jadalni. Usiedliśmy, nakładając sobie na talerze przygotowaną wcześniej jajecznicę, kiedy rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi.
– Ja pójdę – oznajmiłam, przerywając posiłek i kierując się w stronę drzwi, aby je otworzyć.
Przed domem stał nie kto inny jak Leo. Ubrany w podarte jeansy oraz czerwoną bluzę z vansa i czarne trampki, przywitał mnie szerokim uśmiechem oraz czule obejmując.
– Wybierasz się w tym do szkoły? – spytał, śmiejąc się.
Pacnęłam go w ramie, wystawiając mu jednocześnie język i dosadnie informując, że po porostu nie zdążyłam się jeszcze przebrać, przez co wybuchnął jeszcze większym śmiechem, a ja razem z nim. Następnie oboje skierowaliśmy się do jadalni, gdzie moi rodzice byli już w połowie posiłku. Przywitali się z chłopakiem, który zajął miejsce obok mnie, nakładając sobie na wcześniej przygotowany dla niego talerz dwa tosty.
CZYTASZ
Ice Love
Teen FictionHope to osiemnastoletnia dziewczyna, która od zawsze wiedziała czego chce od życia. Jako wschodząca gwiazda łyżwiarstwa figurowego, dostaje propozycje dołączenia do reprezentacji krajowej i możliwość wzięcia udziału w największym konkursie na skalę...