| wørk |

7.6K 348 214
                                    

Ranek następnego dnia. Taehyung obudził się szybciej niż Jungkook. Wstał z łóżka i pokierował się w stronę łazienki. Ubrał się w to co miał, czyli koszulę i spodnie od garnituru. Szybko wyjął z kieszeni spodni kopertę z pieniędzmi za te dwa cudowne dni z Jeon'em. Kim jeszcze nigdy nie czuł tak silnej więzi z żadnym ze swoich dotychczasowych partnerów. Pocałował jeszcze śpiącego malucha w czoło i wyszedł z pokoju. Zszedł po schodach łapiąc wszystkie swoje rzeczy.

-Hmm.. Czy ja napewno wziąłem telefon? -patrzył na siebie pytająco w lustrze.

Klepnął się w tylną kieszeń i poczuł tą małą cegiełkę zwaną potocznie telefonem. Założył swoje czarne świeciki i opuścił mieszkanie nastolatka. Mimo, że w głębi duszy chciał z nim zostać w końcu może mieć kaca albo coś innego. Postanowił napisać do przyjeciela Kook'a.

Taehyung:

Jimin przyjedź proszę do Jungguk'a. Będzie miał kaca.

Jimin:

Co? Czemu?

Taehyung:

Bo tak mówię. Jazda!

Szczerze on najchętniej by został z tym słodkim dzieciakiem jednak nie mógł. Przekluczył drzwi od mieszkania i pokierował w stronę czarnego bugatti.

~

-Tae? -wymruczał z zamkniętymi oczyma Jungkook.

-Tak prawie... - powiedział Jimin.

Jungkook momentalnie się zerwał i spojrzał na przyjaciela. -Co Ty tu robisz?

-Bo Taehyung mnie poprosił abym z Tobą posiedział. -powiedział cicho Jimin.

Jungkook usiadł na krawędzi łóżka. Przetarł nadal zaspane oczy i zaczął szukać telefonu z nadzieją, że tam będzie jakieś lepsze wyjaśnienie dlaczego tatuś tak nagle zniknął. Zamiast urządzenia znalazł kopertę z pieniędzmi i karteczką.

"Masz za te dwa cudowne dni maluchu"

Szczerze? Kook trochę się zawiódł. Liczył na obecność starszego nawet teraz. Wstał ze smutną miną i popatrzył przez okno na osiedle. Zbliżała się godzina dwunasta co oznaczało, że małe drące się dzieci znowu wyjdą się bawić. Chłopak tylko o tym marzył. Zrobił parę chwiejnych kroków do drzwi.

-Boli Cię głowa? -Jimin obserwował kroki Jeon'a.

-Troche... -powiedział i oparł się o drzwi.

Park podszedł do nastolatka i wziął go pod ramię. Zszedł z nim powoli na dół. Po paru minutach jęków i stęków na schodach dotarli do kuchni. Tam starszy przygotował już wodę i pełno elektrolitów.

-Łykaj i niechaj Ci przejdzie. -powiedział podając zwykłą wodę niczym ambrozję.

Młodszy zaśmiał się jakby oglądał najlepszy kabaret stulecia. -Wiesz, że debila z siebie nie musisz robić?

-Dla przyjaciela warto. -powiedział Jimin i uśmiechnął się niczym prawdziwy oppa.

Rozczulająca rozmowa została przerwana melodią dzwoniącego telefonu. Młodszy rozlał wodę ruszając w pogoni za dźwiękiem urządzenia. Dobiegł do schodów i wywalił się stawiając nogę na pierwszym stopniu. Gorzki jęk bólu zalał całe dolne piętro. Kook jednak walczył dzielnie szybko się podniósł i ruszył dalej podbijać góry swojego mieszkania. Wkońcu znalazł komórkę. Zobaczył na niej, że dzwoni do niego tatuś. Bez wachania odebrał połączenie.

call me daddy | k.th x j.jkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz