4. Wizyta Ginny

5.9K 366 103
                                    

Cisza przeciągała się, a Harry i Severus myśleli gorączkowo nad jakąś wiarygodną wymówką. Nie mogli przecież powiedzieć, że tak naprawdę nie są zaręczeni, a prywatnie nie mogą siebie znieść.

- Umm... Jest grudzień. Gdzie znajdziemy kwiaty w środku zimy? – wypalił Harry. Nawet jego samego to nie przekonało.

- W szklarni, oczywiście. Mój Avery umiał wyhodować orchidee nawet w środku śnieżycy.

Harry chciał spytać, kim jest Avery, ale wiedział, że Klara nie pozwoli mu tak łatwo zmienić tematu. – Nie możemy wziąć sztucznie wyhodowanych roślin. Całym sercem kocham świeżo zerwane, dziko rosnące kwiaty.

Klara zmrużyła oczy. – Więc je znajdziemy. Gdzieś na świecie muszą rosnąć dzikie kwiaty, możemy je zamówić tu, do domu. Z tym nie ma problemu.

- Nie... Umm... To muszą być angielskie dzikie kwiaty – nalegał Severus.

Klara obróciła głowę i spojrzała na Severusa. – Dlaczego?

Severus zastanowił się przez chwilę. – Przez użycie ojczystych roślin pokażemy, że nie jesteśmy związani tylko ze sobą, ale też z... naszym krajem.
Ciotka uniosła brew. – Jak to możliwe?

Klara przycisnęła go do muru. Widziała, jak jego oczy krążą dookoła, szukając pomysłu na wymówkę. Zobaczyła panikę i bezsilność. Teraz miała go w garści. – Przestań, Severusie. Po co ten cały patriotyzm na twoim ślubie?

Severus westchnął dramatycznie. – Nigdy nie będziesz umiała tego zrozumieć, ciociu.

- Robię się niecierpliwa. Jeśli nie jesteście w stanie wymyślić racjonalnego powodu to tylko dlatego, że żadnego nie macie i będziecie gotowi na ślub w przeciągu jednego tygodnia.

Teraz została tylko jedna rzecz, a Harry naprawdę nie chciał tego robić,
ponieważ narazi tym swoją godność.
I zdrowie psychiczne.

- Moi rodzice! – wypalił nagle Harry, chwytając mocno za narzutę na kanapie. - Nie mogę się pobrać bez moich rodziców.

- Harry, kochaneczku, twoi rodzice...

- Co z nimi? – spytał Harry pełnym obawy, graniczącym z histerią głosem. – Przecież są w Cardiff. Podróżują!

Klara rzuciła Severusowi spojrzenie. Co masz zamiar z tym zrobić? Severus po prostu obserwował Harry'ego, zaskoczony jego przekonującą grą. Syknęła na bratanka, kiedy ten nic nie robił i potrząsnęła głową w kierunku chłopaka.

Severus wzruszył ramionami. – Nie wiem, czego ode mnie oczekujesz. Trudno przemówić mu do rozsądku, kiedy jest w takim stanie.

- Nie powinieneś przypadkiem z nim o tym porozmawiać?

- Porozmawiać o jego martwych rodzicach? – spytał Severus wystarczająco głośno. Po chwili usłyszał, jak Harry zaczyna głośno oddychać. Sprytny chłopak.

- Co? Moi rodzice... nie żyją?

- Nie żyją – powtórzył Severus i dodał dramatycznie – Już nigdy nie wrócą. Nie przyjadą też na nasze wesele.

- Severusie! – sapnęła z przerażeniem Klara. – Jak możesz mu to robić?

- Za chwilę dojdzie do siebie, chyba że znów wspomnisz jego rodziców albo nasz ślub.

- Nasz ślub? – spytał spokojnie Harry. – Och, nie mogę się doczekać, kiedy zaproszę moich rodziców. Będą tacy dumni, kiedy zobaczą nas na ślubnym kobiercu. W takich samych smokingach...

- Oni nie żyją – odparł łagodnie Severus.

- CO?! – krzyknął Harry.

- Severusie! – upomniała Klara, stukając nogą w dywan.

- Są martwi, Harry. – Severus obrócił się do ciotki i wytłumaczył – Jego... terapeuta mówi, że najlepiej mu to ciągle powtarzać w takich sytuacjach.

- Mamo? Gdzie jest moja mama? – wołał Harry.

- Nie żyje, Harry.

- Nie rozumiem. Ona nie może być...

- Jest martwa – przerwał mu chłodno Severus.

Klara patrzyła tylko na obu mężczyzn. – Boże, czuję się okropnie, nie chciałam...

- Nic się nie stało, ciociu. On zapewne i tak nie będzie tego pamiętał.

- Chcę iść do łóżka – jęknął żałośnie Harry.

- Oczywiście. Idź, Harry, kochanie – odparła szybko Klara.

- Po prostu... słabo się czuję przez to wszystko – zaczął Harry. Severus był pod wrażeniem, kiedy na twarzy młodszego mężczyzny pojawiło się kilka łez. Nie był jednak zadowolony z tego, co powiedział następnie. – Severusie, pomóż mi.

- Chyba sobie żartujesz.

- Severusie! Zabierz go do łóżka!

- Nie mam zamiaru taszczyć go po schodach. On waży prawie tyle, co ja.

- Wcale nie – krzyknął natychmiast Harry.

- To sama skóra i kości. Proszę, Severusie.

Skóra, kości i widocznie zarysowane mięśnie pomyślał Severus i spojrzał na Harry'ego, marszcząc brwi. Westchnął i stanął przy chłopaku. Kiedy oplótł go ramieniem i postawił na nogi, głupek oparł się o niego słabo. Severus warknął i przez chwilę miał ochotę się odsunąć i pozwolić mu się przewrócić.

Harry powiedział słodko, jakby odczytując jego myśli – Nie pozwól mi upaść, najdroższy.

- Może chcesz pójść o własnych siłach, kochanie?

- Nie. Czuję się bezpiecznie w twoich ramionach, cukiereczku.

Widząc minę Severusa, Harry wiedział, że któregoś dnia za to zapłaci. Ale widok Severusa naprężającego się i uginającego pod jego ciężarem był warty tego wszystkiego.

Jemioła | SnarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz