Wybaczcie mi proszę taką okrutną przerwę! Niestety szkoła, obowiązki... Teraz razem z chłopakami wracamy do Was gotowi do yaoistycznych przygód i w ogóle... Miłej zabawy 💕
//Yuuri//
Po czasie spędzonyn z Yurio i Otabkiem Victor nie kipiał szczególną enegrią; ba, nawet nie chciał iść na basen, a on przecież tak uwielbia pływać w wolnych chwilach! Przecież... Sam się zgodził, żebyśmy wybrali się z nimi na jakiś podwieczorek. Może to ja popełniłem jakiś błąd, który go ode mnie odtrącił...? A jeśli zepsułem mu nieświadomie urlop?
Tak się zastanawiając, stałem pod prysznicem i patrzyłem w lustro przez uchylone drzwi kabiny. Przez krople spływające po moim ciele, które również wpływały do oczu, nie widziałem zbyt wiele; na dodatek lusterko również zaparowało. Wziąłem wdech i odchyliłem głowę do tyłu, aby dobrze zamoczyć włosy. Po omacku odnalazłem szampon, przy okazji napijając się odrobiny ciepłej wody i strącając z półki żel pod prysznic i coś jeszcze, czego kształtu nie rozpoznałem, chociaż uderzenie było dosyć głośne. Westchnąłem tylko z nadzieją, że Victor tego nie usłyszał i umieściłem substancję na włosach. Rozmiękczona woda szybko rozpłynęła się na moich kudłach, a ja zacząłem... Po prostu je myć.
Gdy już wychodziłem z kabiny wyszorowany, wytarłem włosy w ręcznik. Przypominając sobie o strąconych przedmiotach spojrzałem w ich stronę. Serce mi się na chwilę zatrzymało. Sięgnąłem drżącą ręką po mój...
Telefon.Tia, z tego wszystkiego zapomniałem, że go tu ze sobą wziąłem. Obróciłem go szybką do góry, bojąc się konsekwencji upadku, jednak na szczęście nic poważnego mu się nie stało; rysa, może dwie, na dodatek na dodatkowej szybce.
-Kami-sama, miej w opiece to urządzenie- przytuliłem telefon do siebie. Po chwili przypomniałem sobie, że przecież... Telefony są elektroniczne, mimo że akurat ten jest podobno wodoodporny.
Szybko wytarłem go w suchy ręcznik i odłożyłem w bezpieczne miejsce, jednak po chwili sprawdziłem godzinę; no tak, 23:47. Późno już trochę, a ja nadal nie zjadłem kolacji.
Po niedługiej chwili wyszedłem z łazienki już ubrany, z telefonem w ręce i ręcznikiem pod pachą. Rozejrzałem się po pokoju, poszukując Victora.
-Gdzie on mógł pójść? Już tak późno... -ponownie sprawdziłem godzinę, zapominając, że przed chwilą to robiłem.- 23:49- westchnąłem cicho, zdezorientowany.
Pierwsze, co przykuło mój wzrok, to telefon mężczyzny- leżał ekranem do góry, tak, jak leżał, gdy tutaj byłem przed prysznicem. Podreptałem w jego stronę i przyjrzałem mu się badawczo.
-Na pewno nigdzie się bez niego nie ruszył- podsumowałem. Wziąłem go do ręki i włączyłem wyświetlacz. Kilka powiadomień z Instagrama, jakieś dziwne fanki (ciekawe kto dał im jego numer, prawda? ;) ) i nic poza tym. Przygryzłem wargę lekko zestresowany i opadłem na kanapę, a wzrok skierowałem na sufit. Martwiłem się o niego. Może i zwykł tak znikać, ale zawsze brał ze sobą telefon, a teraz... teraz myśląc o tym, że coś mogło mu się stać, coś ściskało mnie w żołądku.
Zamknąłem oczy i wsłuchiwałem się w ciszę zakłócaną przez źle chodzący zegarek i odgłos szybkiego bicia mojego serca. Im dłużej tak siedziałem, tym bardziej się o niego bałem. Gulka w moim żołądku powiększała się, a ja zacząłem się mimowolnie wiercić oraz czuć z każdą chwilą wzrastające we mnie uczucie pustki. Byłem świadom, jak moje ręce stają się coraz bardziej lodowate, jak zawsze wtedy, gdy się czymś stresowałem. Jesteś draniem, pomyślałem. Victor, jesteś kurewskim draniem.
Dzyń.
Powiadomienie z messengera wybudziło mnie z drzemki.
Podniosłem głowę i ogarnęła mnie chwilowa ,,ciemnota", a dopiero po chwili przypomniałem sobie co się wydarzyło i to, że musiałem przysnąć. Pierwsza myśl, jaka przebrnęła przez mój umysł, to mój czy jego tak piknął? Okazało się, że mój. Nie patrząc nawet, kto się do mnie odezwał, szybko kliknąłem w powiadomienie.
,,Twój schlany, urwany ze smyczy szczeniak śpi sobie spokojnie w moim łóżku, przyłaź tu go odebrać. Następnym razem uwiąż go mocniej, bo poszczuje go misiem. Przyłaź tu, tylko najpierw umyj się z błota, nie mam ochoty wąchać twoich bagien w moim mieszkanku. Zaraz wyślę ci adres, lepiej się streszczaj bo jeszcze zażądam okupu."
Musiałem przeczytać wiadomość 3 razy, żeby w końcu zrozumieć, o co chodzi. No tak. Jak już pewnie wszyscy wiecie, Jurij Plisetsky, mój dobry kolega z lodowiska porwał mi trenera, a na dodatek schlał. Bóg wie, co jeszcze mu zrobił.
Zerknąłem na godzinę- 01:22. Dobra, mogło być gorzej.
Ruszyłem do szafy i wygrzebałem z niej jakąś koszulkę i spodnie jeansowe. Ubrałem się najszybciej jak mogłem, a kiedy sprawdziłem telefon, miałem już adres do apartamentu.
-No cóż- westchnąłem.- taxi pewnie jeszcze jeździ.
CZYTASZ
Mój książę...| Victuuri
FanfictionMroźny poranek pierwszego dnia ferii zimowych. Yuuri i Victor odwiedzili pobliskie lodowisko. Nagle ten starszy proponuję pewną rzecz chłopcu, która może zmienić ich relację. Co się między nimi wydarzy? Jaką rolę w tym odegra "wróg" Yuuriego, Jurij...