Kolejny rok w tej pieprzonej budzie w ostatniej ławce, jak zwykle sama... Od śmierci starszego brata zawsze sama... Można powiedzieć,że już w pewnym sensie przyzwyczaiłam się do tego,że jestem zawsze sama... ze wszystkim sama... To znaczy jestem otoczona tłumem ludzi,ale tak naprawdę nie ma wśród nich nikogo, kto choć w najmniejszym stopniu przejmuje się mną czy tym co się u mnie dzieje. Wszyscy myślą,że jestem wredna,zimna i nie mam uczuć,ale tak naprawdę jestem (tzn.byłam) bardzo ciepłą i wrażliwą osobą,tylko ludzie mnie zmienili. To przez ludzi jestem taka.
Ktoś może uznać,że przesadzam mówiąc,że nie mam nikogo,ale taka jest prawda; rodzice całymi dniami pracują,a jedyna osoba,która mnie zawsze rozumiała...nie żyje
-----------------------------------------------------------
Po ostatniej lekcji szybko spakowałam swoje rzeczy i ruszyłam w stronę wyjścia z budynku,a następnie w kierunku mojego domu. Kiedy znalazłam już się w pustym mieszkaniu zdjęłam buty i weszłam po schodach do mojego pokoju.Po przekroczeniu progu mojego "królestwa" rzuciłam plecak gdzieś w kąt, położyłam się na łóżku przeglądając coś w telefonie. W pewnym momencie natknęłam się na zdjęcie,które zrobiłam pod koniec wakacji z moimi dwiema przyjaciółkami na plaży...ehhh...przed przeprowadzką miałam wszystko (no może poza uwagą rodziców),ale miałam przyjaciółki,"swoje" miejsca, miałam kogoś komu mogłam powiedzieć o wszystkim,a teraz? Z przyjaciółkami dalej utrzymuję kontakt codziennie rozmawiamy i piszemy,ale to nie to samo co spotkanie,wypad na zakupy,oglądanie filmów czy rozmowa w cztery oczy. Jedno zdjęcie,a tyle emocji; nawet nie wiem kiedy po moich policzkach zaczęły spływać łzy.W pewnym momencie rozkleiłam się na dobre,po kilku godzinach płakania zasnęłam z wykończenia.
-------------------------------------------
Po długim czasie w końcu odważyłam się to opublikować,mam nadzieję,że się komuś spodoba
~autorka
CZYTASZ
Forever alone
ContoMłoda dziewczyna,która z pozoru jest szczęśliwa ma przyjaciela,ale czy to na pewno tylko przyjaźń? 😏❤️