Po dwóch godzinach zabrzmiał dzwonek do drzwi. Klara resztkami sił wstała z kanapy, na której zagościła aż dwie minuty i poczłapała w stronę przedpokoju. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że dawno nie widziała Charliego. Przez te trzy lata pewnie bardzo się zmienił, zarówno z wyglądu jak i z charaketru, a tego dziewczyna obawiała się najbardziej. Nie zniosłaby zbyt długo pod jednym dachem jakiegoś głąba, albo co gorsza kogoś, kto kpi z niej na każdym kroku.
Kiedy otworzyła drzwi, jej wzrok musiał powędrować nieco wyżej. Nie uważała, że jest niska, ale stojąc przed chłopakiem, poczuła się jak krasnal. Mogła by przysiądz, że jej kuzyn jest naprawde bliski dobicia do dwóch metrów. Po tym jak minął pierwszy szok związany ze wzrostem, pojawił się następny. Klara zapamiętała go jako niesfornego szesnastolatka z króciutkimi blond włoskami, aparatem na zębach i okrągłej twarzyczce. Teraz jednak stał przed nią młody mężczyzna o ostrych rysach, a po aparacie nie został nawet ślad. Bujna, szara, pokręcona czupryna opadała na kwadratowe, czarne okulary, zza których wyłaniały się morskie oczy. Nastolatka nie panując nad swoim zaskoczeniem otworzyła lekko usta, co wywołało uśmiech u chłopaka i ukazało jego dołeczki.
- Charlie? - szepnęła nieśmiało, a jej kuzyn roześmial się. Melodyjny głos uderzył do jej uszu, całkowicie nie przypominając jego dawnego dziecięcego głosiku.
- Tak kochanie, to my - zza pleców chłopaka wyłoniła się o wiele niższa, czarnowłosa kobieta.
- Ciocia? - Ucieszyła się Klara, doskonale wspominając czasy, gdy miała nieco więcej okazji do spotkań z siostrą jej mamy.
- Możemy wejść? - Zwrócił jej uwagę Charlie, a ona od razu uchyliła drzwi, pozwalając im wkroczyć do mieszkania. Ku jej jeszcze większemu zaskoczeniu także ciocia ciągnęła za sobą walizkę, a nie słyszała nic o tym, aby ona również miała zostawać w Chicago.
- Cassie? - Usłyszała pisk mamy, która dopiero teraz postanowiła powitać gości. Zamarła w pół kroku najwyraźniej nie dowierzając własnym oczom.
- Shannara! - krzyknęła druga kobieta i rozkładając ręce rzuciła się na siostrę. Jako bliźniaczki, Klara i Charlie mogli rozróżnić je jedynie po farbowanych włosach Cassie. Kobiety nawet były tego samego wzrostu i postury.
Kiedy one nie mogły się od siebie oderwać, dziewczyna wymieniła z kuzynem nieco nieśmiałe spojrzenie. Czuła się dosyć niekomfortowo przy chłopaku, który w żadnym stopniu nie przypominał tego Charliego, którego zapamiętała.
- No i co tam u ciebie? Jezu, jak ja dawno cię nie widziałam! - krzyczała podekscytowana mama dziewczyny i zaciągnęła już siostrę do salonu.
- Tooo...może pokażę ci twój pokój. - Zaproponowała niepewnie Klara.
- Okey, ale chyba nie będzie tylko mój... - Wskazał niezauważalne głową na roześmianą ciocię Cassie.
- Coś wymyślimy. - Zapewniła brunetka i pociągnęła go w stronę pokoju gościnnego. Otwierając drzwi spostrzegła, że z niego także jest idealny widok na biurowiec, czego nawet nie zauważyła przy szybkim sprzątaniu pokoju.
- Niewiele się tu zmieniło... - Stwierdził, rozglądając się po pomieszczeniu. Na jego twarzy zakwitł szczery uśmiech jakby wspominał dawne czasy. Klara również wróciła wspomnieniami do dzieciństwa. Najwięcej oparcia miała właśnie w tym chłopaku. Mogła mu się zwierzyć ze wszystkiego, nawet z tego, że w piątej klasie kolega, który jej się bardzo podobał, odmówił pójścia z nią na randkę. - No a ile się u ciebie zmieniło przez ten czas? - Skierował wzrok na nastolatkę, która już czuła jak blednie. Co się zmieniło? Wszystko. Począwszy od tego, że nie miała właściwie z kim rozmawiać, a kończąc na tym, że jej nowa szkoła wcale nie okazała się być taka fajna. Jedyną osobą, która lubiła ją za to, jaka jest naprawdę była jej najlepsza, a zarazem jedyna, przyjaciółka - Ashley.
CZYTASZ
Istoty nocy
Science Fiction*Czasu nie cofniesz, ale błędy możesz naprawić* Chicago - zwykłe miasto Klara - zwykła dziewczyna Kropla Życia - niezwykła firma Ciekawska natura Klary od zawsze przeważała, nad jej racjonalnym myśleniem. Nie było łatwo czegokolwiek przed nią ukryć...