Rozdział 7

26 3 0
                                    

W pokoju nastała niezręczna cisza. Klara i Charlie z niedowierzaniem wpatrywali się w nastolatkę, która z nadzieją spoglądała na przyjaciół, czekając, aż któreś z nich w jakikolwiek sposób ją pocieszy. Niestety, nikt nie potrafił znaleźć odpowiednich słów, przez co pomiędzy nastolatkami powstał niewidzialny mur niezręczności.

Po prawie minucie bezsensownego stania i gapienia się, rudowłosa dziewczyna przerwała ciszę panującą w pokoju.

W akcie bezradności uderzyła otwartymi dłońmi o nogi, a następnie, uciekając od palącego spojrzenia, ominęła towarzyszy i szybkim krokiem skierowała się w stronę łóżka. Skulila się na nim, odwracając plecami do gości.

- Chcecie tak stać do rana jak wryci i gapić się na moje oczy? - parsknęła, a jej głos był przepełniony ironią. Klara doskonale wiedziała, że Ashley jest bliska załamaniu się, być może nawet płaczu i tylko zgrywała silną. Zwłaszcza teraz, kiedy w jednym pomieszczeniu znajdowała się z obiektem westchnień. Żal wypełnił brunetkę, która całkowicie nie wiedziała, jak powinna zachować się w takiej sytuacji. W końcu jedynie usiadła na skraju łóżka gładząc przyjaciółkę po plecach, a gdy to nie przyniosło efektów, opadła na nią, tuląc mocno. Dziewczyna delikatnie drżała, jakby emocje gotujące się w jej wnętrzu, chciały natychmiast wydostać się na powierzchnię. Pokój ponownie wypełniła cisza pomieszana ze skrępowaniem i bezradnością.

- Nie masz żadnego pomysłu, skąd te plamy? - Zachrypnięty głos chłopaka rozerwał na strzępy zarówno ciszę, jak i bariery ochronne dziewczyny. Wprost wybuchła, pozwalając na to, aby jej emocje ujrzały światło dzienne.

- No przepraszam bardzo, ale gdybym miała jakiekolwiek podejrzenia to możliwe, że nie pisałabym do was, abyście się natychmiast tu pojawili! Raczej nie zawracam innym tyłków z błachych powodów! - Krzyk, który nagle rozległ się w pomieszczeniu spowodował, że Klara delikatnie podskoczyła. Uwalniając dziewczynę ze swoich objęć, umożliwiła jej podniesienie się. Patrząc wprost na Charliego, gwałtownie gestykulowała, a na jej twarzy pojawiły się wypieki. Sam chłopak natomiast zbladł, przez co niczym nie wyróżniał się od białej farby na ścianach, która próbowała wyłonić się zza grubej warstwy plakatów. Klara uważała jego pytanie za bardzo głupie, jednak wiedziała, że zapewne jej kuzyn nie wytrzymał skrępowania i, nie myśląc zbyt długo, palnął pierwsze lepsze zdanie, które pojawiło się w jego głowie.

- Ja tylko... - Zaczął, jednak rudowłosa nastolatka nie pozwoliła mu dokończyć.

- Co niby?! Liczyłeś na to, że nagle wyskoczę z jakimś wyjaśnieniem?! A może tak naprawdę uważasz mnie za chorą psychicznie?! Może sądzisz, że za chwilę wyjmę z oczu soczewki i zacznę się śmiać?! Nie wierzysz mi?! - Gwałtownie wstała, a Klara trochę wystraszona, z niedowierzaniem patrzyła w jej kierunku. Nie potrafiła wytłumaczyć, co zrujnowało pogodną naturę nastolatki. Nigdy nie widziała, aby wpadła w taki szał, do tego spowodowany tak naprawdę byle czym. Potok słów, jaki ulatywał z jej ust wydawał się być tak bardzo bezsensowny...

Nim Charlie zdążył cokolwiek zrobić, Ashley nagle zamilkła, a następnie z głośnym sykiem opadła na podłogę, łapiąc się za głowę. Mocno zacisnęła powieki, a wszystkie jej mięśnie napięły się. Klara z przerażeniem wstała z łóżka i patrzyła, jak rudowłosa dziewczyna wykrzywia się i drży, ciągle jęcząc i sycząc. Po kilkunastu mrożących krew w żyłach sekundach wszystko ustało. Dziewczyna nagle podniosła się i ze zdumieniem popatrzyła na towarzyszy. Zmarszczyła brwi, a Klara i Charlie wymienili się spojrzeniami.

- Wyglądacie jakbyście ducha zobaczyli - stwierdziła Ashley - o co chodzi?

Brunetce niemal szczęka opadła. Z trudem potrafiła sklecić jakieś sensowne zdanie, więc szybko wyręczył ją Charlie.

Istoty nocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz