Hinata Shōyō
Na drugie spotkanie z Hinatą nie musiałaś długo czekać, gdyż już następnego dnia ta mała ruda kulka Cię dopadła.
Wchodziłaś spokojnie do szkoły z lekkim uśmiechem na ustach. Inaczej niż wszyscy uczniowie lubiłaś to miejsce i czułaś się tutaj dobrze.
Właśnie otwierałaś swoją szafkę, aby przebrać buty, gdy uslyszałaś jak ktoś woła Twoje imię.
- [t/i]-chaaaaan! - odwróciłaś się w stronę z której dobiegał głos i zobaczyłaś pędzącego w Twoją stronę ognistowłosego z promiennym uśmiechem na twarzy
- Witaj Shō-chan, jak Ci mija poranek? - zapytałaś, z lekkim uśmiechem widząc entuzjazm chłopaka
- Świetnie! Bardzo dobrze mi dzisiaj szło na treningu i odebrałem tyle piłek! - krzyczał pełen entuzjazmu, a ty nie moglaś powstrzymać bardzo uroczego śmiechu, który gdy dotarł do uszu Shōyō, sprawił, że chłopak cały spłonął czerwienią
- Spokojnie, Shō-chan, nigdzie się nie wybieram. Możesz mi spokojnie wszystko opowiedzieć. - i tak zaczęła się wasza rozmowa, którą za niedługo miał niestety przerwać dzwonek.
Kageyama Tobio
Tobio od czasu gdy mu pomogłaś zaczął Ci się bardziej przyglądać. Zaintrygowałaś go, ponieważ nie zachowywałaś się jak inne dziewczyny, np. nie piszczałaś ze strachu na widok robaka, nie jadłaś uroczego bentō i przy okazji plotkowałaś. Byłaś po prostu inna.
Kageyama podczas przerwy na lunch udał się do jego ukochanego automatu zakupić mleko. Gdy doszedł w odpowiednie miejsce, zobaczył jak ze wściekłością kopnęłaś biedny automat. Wyszedł za ściany i podszedł do Ciebie.
- Coś się stało [t/n]-san? - zapytał zwracając na siebie, Twoją uwagę
- O, ty byłeś..... Kageyama, zgadza się? - chłopak w odpowiedzi odkiwał twierdząco głową - A nic wielkiego, ten cholerny automat zeżarł mi chajs i nie chce oddać.
- Em.... Może mógłbym Ci kupić to chciałaś? - spojrzałaś na niego zaskoczona, ale po chwili uśmiechnęłaś się przyjaźnie
- Jeśli tak, to jakbyś mógł mi wziąść [ulu. sok], to byłabym Ci bardzo wdzięczna. - odparłaś, a chłopak szybko kupił Ci co chciałaś - Dzięki młody. Pamiętaj że mam u Ciebie dług, jak będziesz coś chciał śmiało wal do mnie.
- Dobrze, [t/n]-san. - i obydwoje się rozeszliście w swoją stronę.