1. Czy to miłość?

4K 339 168
                                    

Dlaczego, dlaczego, dlaczego...

Te słowa coraz częściej nawiedzały moją głowę i nie bez przyczyny. Choć na początku moje bujanie w obłokach na lekcjach wydawało się być niewinne, to z biegiem dni zauważyłem, że to mi się przydarza coraz częściej. Moje przypuszczenia potwierdzają również nauczyciele, którzy ostatnio zaczęli mi zwracać uwagę mówiąc: ,,Midoriya, może zainteresowałbyś się w końcu lekcją?"

Nie wiem Co się ze mną dzieje. Przecież zawsze podchodziłem do lekcji z entuzjazmem, w końcu chcę zostać najlepszym bohaterem, a teraz... Nadal lubię lekcje, ale coś mnie ciągle rozprasza.

Nie tyczy to się tylko szkoły. Wczoraj mi mama powiedziała, że jestem jakiś nieobecny. Więc w czym rzecz?

Siedzę teraz w szkolnej ławce, a Pan Aizawa zaczyna tłumaczyć nowe zagadnienie. Zostawiam więc swoje myśli na bok, by móc zrozumieć, o czym on mówi.

- ...więc jak już mówiłem bohater nie jest wystawiony na wrogów tylko fizycznie, ale również psychicznie. Powiedziałbym nawet, że siła psychiczna jest równie ważna Co siła fizyczna. Często będziecie musieli dokonać trudnych wyborów, dlatego chcę was po części do tego przygotować. Bakugou?

Przenoszę wzrok na Kacchana. Właśnie przestał coś mazać w zeszycie i nieco zirytowanym wzrokiem spogląda na naszego wychowawcę.

- Tak?

- Gdybyś miał wybór to kogo byś uratował: dwóch mężczyzn, czy swoją matkę?

- Po Co mam na to odpowiadać? To jakiś quiz czy Co?

- Nie, po prostu jestem ciekaw twojej opinii.

Kacchan westchnął nadal zirytowany:

- To chyba oczywiste, że matkę.

- Czemu akurat ją? Ratując mężczyzn oszczędzasz dwa życia, a nie jedno.

- Bo ona jest dla mnie ważna, okej? - podniósł trochę głos, a ja zauważam, jak mocno naciska ołówkiem na ławkę - A poza tym po Co ratować jakiś głupich mięśniaków.

- Skąd wiesz, że to są mięśniacy? Może to są zwykli mężczyźni mający rodzinę.

- Dobra, co za różnica! Nadal jestem za matką.

- A gdyby to byli narzeczeni?

- Matka.

- Dwie kobiety?

- Matka.

- Matka z dzieckiem?

- MOJA Matka.

- Dwoje dzieci?

- DO KURWY NĘDZY, CZY NIE DOCIERA DO PANA, ŻE RATUJĘ MATKĘ?! PO CHUJ PAN MNIE JESZCZE PYTA?! - w tym samym czasie wstaje i łamie ołówek znajdujący się w jego dłoni.

Wzdycham. Od początku było wiadomo, że to się tak skończy. Z każdą odpowiedzią Kacchana jego głos stawał się coraz głośniejszy, Co powodowało coraz większe napięcie w klasie. W końcu wybuchł, a po jego krzykach słychać (a raczej nie słychać) idealną ciszę. Ale w sumie zabawnie było patrzeć, jak rówieśnicy patrzą się to na Kacchana, to na Pana Aizawę.

Nauczyciel zareagował podobnie jak ja - westchnął, wiedząc jak to się skończy.

- Jak widzicie - zaczyna niewzruszony - Bakugou został łatwo wyprowadzony z równowagi, co też pokazuje jego słabość psychiczną. Musicie się liczyć z tym, że złoczyńcy będą stosować na was takie sztuczki. A Co do Ciebie - zwraca się do Kacchana - musisz popracować nad opanowywaniem emocji. Siadaj.

Blondyn mruknął coś pod nosem i usiadł. Na pewno musi być jeszcze zły. Celowe wywołanie u niego wybuchu przez Pana Aizawę nie było miłe, ale z drugiej strony on chciał nam pokazać jak brak samokontroli może nam zaszkodzić...

- Midoriya?

- Tak?!

Mój wychowawca tak mnie zaskoczył, że aż wstałem. Nie spodziewałem się tego, a poza tym analizowałem sytuację. Znowu.

- Spokojnie, nie musisz aż wstawać by odpowiedzieć na moje pytanie. Z tego Co wiem rzucasz się ludziom na ratunek nawet za cenę zdrowia i życia, dlatego też jestem ciekaw twojego zdania: uratowałbyś parę, czy swoją dziewczynę?

Dziewczynę?

Rozglądam się przelotnie dookoła, jakby szukając poprawnej odpowiedzi. Na ćwierć sekundy moje spojrzenie krzyżuje się ze spojrzeniem Todorokiego, przez Co moje serce niespodziewanie przyspiesza. Do tego czuję jak moje policzki oblewają rumieńce. Niedobrze...

- Um, bo widzi pan... Ja nie mam dziewczyny...

- Ach tak? To czemu się tak rumienisz? - pyta z zainteresowaniem.

- No bo... - Ksou, Co mam powiedzieć?! - ja... Nie Wiem.

Rozlegają się szepty w klasie. Czy oni myślą, że jestem w kimś zakochany? Przecież ja nikogo nie kocham, ale... Czy na pewno?

- Dobrze - Pan Aizawa wyrywa mnie z rozmyślań - nie będę wchodzić w twoje życie uczuciowe, po prostu wyobraź sobie, że możesz uratować albo dwójkę nieznanych ci ludzi, albo ważną dla Ciebie osobę. Kogo uratujesz?

Zastanawiam się przez chwilę. Kto jest dla mnie ważny? Na pewno mama, przyjaciele, Todoroki...

Chwila, Todoroki? Czemu akurat o nim pomyślałem? Przecież należy do grona moich przyjaciół, więc czemu pomyślałem akurat o nim?

Szybko rozwiewam myśli próbując skupić się na pytaniu. Tylko, że...

- Nie ma tu poprawnej odpowiedzi - mówię w końcu - szczerze mówiąc to nie mogłbym wybierać pomiędzy tymi opcjami. Ratowanie bliskiej mi osoby byłoby nieco egoistyczne, ale z drugiej strony taka osoba jest dla mnie ważna i gdyby zginęła to zabrałaby ze sobą kawałek mojego świata, co by mogło wpłynąć na moje późniejsze ratowanie ludzi.

Cisza. Wszyscy się na mnie patrzą jakby z zdziwieniem? Uznaniem? Nie wiem, ale to sprawia, że czuję się niezręcznie. Nawet Pan Aizawa wydaje się być trochę inny.

- Cóż - nauczyciel się odzywa po chwili - to było... Głebokie. I interesujące, ale nie zmienia to faktu, że nie potrafiłeś dokonać wyboru. Jak widzicie - zwraca się do klasy - ciężko jest wybierać w takiej sytuacji. Dlatego (*dzwoni dzwonek*) zastanówcie się nad tym tematem jeszcze w domu. To jest wasza praca domowa, a teraz możecie się już spakować.

To była ostatnia lekcja, dlatego po zabraniu plecaka od razu idę do mojej szafki.

Przemierzając szkolne korytarze próbuję zrozumieć co się stało na tej lekcji. Czemu się zarumieniłem kiedy moje spojrzenie ze spojrzeniem Todorokiego się zetknęły? Jakie uczucia mi wtedy towarzyły?

Otwieram szafkę i wyciągam buty. Zakładając je zastanawiam się co mnie łączy z Todorokim. Jesteśmy przyjaciółmi, ale patrząc na ostatnie wydarzenia wychodzi na to... O nie, czy ja...

- Midoriya?

Gwałtownie podnoszę głowę. To on.

- T-todoroki, hej! Coś się stało?

Co on tu robi? Nie zauważyłem jak tu podchodził.

- Nie, nic, po prostu się zastanawiałem nad czymś. Ludzie widząc jak się zmieszałeś na słowo ,,dziewczyna" zastanawiają się, czy się w kimś nie podkochujesz. Zakochałeś się w kimś?

Zamurowało mnie. Powiedział prosto z mostu i do tego dotknął tematu którego sam nie jestem pewnien.

- Co, ja? Skąd przecież... Chociaż... To skomplikowane - mówię w końcu zawstydzony.

- Ach tak. Cóż, to widzimy się jutro. Narazie.

Widzę jak się oddala skąpany w pięknym świetle słońca. Wow, wygląda naprawdę pięknie.

I dokładnie w tym momencie zdaję sobie z tego sprawę. Zakochałem się w nim. Jestem tego pewien.

W szkolnej ławceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz