7. Pomiędzy życiem a śmiercią

1.6K 203 128
                                    

Słyszę dzwonek podczas którego wybudzam się z dziwnego otępienia. Która to mogła być lekcja? Szósta, siódma... To była siódma, czyli ostatnia. Z ulgą się pakuję i wychodzę jak najszybciej z sali, by odwiedzić Todorokiego.

Niestety nie wybudził się jeszcze ze śpiączki. Przeszedł operację i co prawda skończyła się ona powodzeniem, lecz nie zmienia to faktu, że Todoroki nadal jest nieprzytomny. Od tego czasu przychodzę do niego tak często, jak tylko mogę. Który to raz już do niego idę... Dzisiaj mamy czwartek, piątek? Ostatnio tracę rachubę czasu, ciężko też przychodzi mi skupianie się na lekcjach. Martwię się bardzo o niego, boję się, że nie będzie mi dane ponownie z nim rozmawiać. Wzdycham ciężko, a wychodząc ze szkoły czuję przyjemny powiew wiatru. Złociste światło słońca pięknie oświetla liście drzew, dzięki czemu drzewo rosnące nieopodal naszej szkoły wygląda pięknie, ale... Jakoś tego nie czuję. Jeszcze niedawno bym się zachwycał tym widokiem, ale teraz jedynie co czuję to obojętność.

Całe szczęście szpital znajduje się niedaleko szkoły, dlatego dochodzę do niego w około dwadzieścia minut. Podnoszę wzrok ku dużemu budynkowi, a przy wejściu...

Co? Niemożliwe, czy tam stoi... Todoroki?

Widzę go pięćdziesiąt metrów dalej, tuż przed wejściem. Ma na sobie biały, szpitalny strój, a jego biało - czerwone włosy poruszają się lekko na wietrze. Patrzy się na mnie z uśmiechem.

Zrywam się do biegu chcąc jak najszybciej pokonać dzielący nas dystans. Moje serce zaczyna bić mocniej z radości, a ja zaczynam się zastanawiać jak to jest możliwe. Kiedy się obudził? Jak długo na mnie czeka? Ledwo jestem w stanie myśleć przez szczęście, które odurza moją duszę, a kiedy jestem już blisko niego rzucam się mu na szyję. Ciepło z jego ciała ogrzewa mój policzek, a ja w końcu czuję spokój. Uśmiecham się.

- Todoroki... Tak się bałem, całe szczęście...

- Już, spokojnie - w końcu słyszę jego głos, którego tak mi brakowało. Następnie zaczyna gładzić moje włosy.

Zamykam oczy próbując uspokoić oddech. Ach, jest mi tak dobrze! W jego ramionach czuję się bezpieczny i szczerze mówiąc najchętniej pozostałbym w nich na zawsze.

- Midoriya.

- Hmm?

- Kocham cię.

- Oj, już któryś raz mi to mówisz!

- Mógłbym Ci to mówić w nieskończoność.

- Tak? - mimowolnie uśmiecham się jeszcze szerzej - Kocham Cię. Teraz twoja kolej.

Todoroki kładzie swoje dłonie na moich policzkach, a następnie podnosi moją głowę. Składa na moich ustach delikatny pocałunek, dzięki któremu czuję przyjemne dreszcze, a po chwili słyszę:

- Kocham Cię, Deku.

Przez kilka sekund patrzy mi się głęboko w oczy. Widzę w nich kojące ciepło i szczęście, którego nie potrafię opisać.

- Cieszę się, że mogłem Cię poznać, Deku - podnosi wzrok ku niebu - ale na mnie już pora.

Odsuwa się ode mnie, a ja orientuję się, że jesteśmy na łące. Co? Od kiedy tu jesteśmy? Rozglądam się zdezorientowany, gdy nagle dostrzegam, że biało - czerwono - włosy odchodzi.

- A-ale, czekaj Todoroki! O co tu chodzi?

Zatrzymuje się na chwilę odkręcając głowę. Na jego ustach ciągle maluje się uśmiech, tylko, że jest już jakiś inny...

- Chciałem się jeszcze raz z Tobą zobaczyć. Jestem jednak pewien, że kiedyś się jeszcze spotkamy. Do zobaczenia w takim razie.

Odwraca się z powrotem zmierzając ku oślepiającemu słońcu. Chcę go zatrzymać, ale...

W szkolnej ławceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz