Gratuluję pomysłu na ship. Podziwiam po raz kolejny waszą kreatywność.
Oto Finlandia x Polska dla Nekolama.
Jako szczery "pisarz" przyznam się, że moim pierwszym skojarzeniem do tego shipu była wódka "Finlandia".
Feliks z uśmiechem na ustach przemierzał szlak górski, śnieżek dziś był wyjątkowo łaskawy. Nie utrudniał widoku, nie padał, był tylko śliczną dekoracją. Jakby jego celem było podkreślenie majestatyczności widoku.
Łukasiewicz obejrzał się nerwowo na wszystkie strony, po czym złapał za rękę swojego chłopaka.
- Czemu się tak rozglądasz? - zapytał Tino.
- Inaczej byśmy mogli dostać prezent.
Väinämöinen zdziwił się. Nie rozumiał wielu rzeczy związanych z polską tradycją. Cóż był ze swoim chłopakiem w związku zaledwie od pół roku. No i na dodatek Fin pierwszy raz był w kraju ukochanego.
- Jaki?
- Wpierdol. To taki polski rarytas zarezerwowany, dla osób, które mają kurwa jakiś problem.
- Czyli ten "wpierdol" to coś na zasadzie psychologa.
Łukasiewicz roześmiał się w głos. Tino był taki niewinny, nieświadomy.
- Tak, tylko skuteczność wyższa.
Fin uśmiechnął się i dalej wpatrywał się w rozległe góry przed nimi. O tej porze roku robiły niezwykłe wrażenie. Väinämöinen oparł się o ramię Feliksa i pocałował go w policzek. Polak szybko spłonął rumieńcem i mruknął:
- To niesprawiedliwe.
W rewanżu objął Tino i zaczął całować mu szyję. Rówcześnie ściągając chłopakowi szalik.
- Pogoda jest piękna. Ślicznie wygląda to wszystko - mruknął Tino, chcąc odwrócić uwagę Polaka od swojej szyi.
Łukasiewicz ani drgnął, wolał skupić się na innej czynności. W górskiej okolicy się urodził i wychował. Chętnie praktykował wspinaczkę, więc był przyzwyczajony do takich widoków.
- Wampirze - zaczął Väinämöinen. - Odwal się od mojej szyi. Potraktuję cię czosnkiem.
- Lubię czosnek. Jest dobry.
- To użyje cebuli.
- Tino... - westchnął Feliks. - Uderzać do Polaka z cebuli, to jak straszyć Szwaba piwem.
Fin prychnął i odepchnął delikatnie Łukasiewicza. Wolał skupić się na widokach. A te były naprawdę imponujące.
- To miejsce jest piękne. Takie ciche i spokojne.
- No, nie martw się to gra pozorów. Zaraz wyskoczy ktoś i zburzy twoją świętą ciszę.
Tino uśmiechnął się. Nikt się nie pojawił, nikogo nie było słychać, więc Väinämöinen pocałował swojego chłopaka w usta i powiedział:
- Niesamowite, że takie cudne miejsce jest tak wolne od innych. To idealne na romantyczny wieczór. Tu można wyznaczyć wszystko, bo jest tak cudownie cicho i spokojnie...
Łukasiewicz mu przerwał, nieświadomy tego, że jego chłopak chciał mu właśnie wyznać miłość.
- Coś tu jest za cicho. Już godzinę tu gnijemy, a nikogo nie ma. To podejrzane.
Fin prychnął w głos, ale kontynuował:
- Wiesz, myślę, że w takich miejscach miłość zyskuje większe znaczenie, staje się...
- Coś mi tu śmierdzi. Zwykle łażą tu tłumy. Czy stało się coś złego?
Väinämöinen warknął pod nosem. Coś złego się stanie, jak Feliks nie pozwoli mu dokończyć.
- Wiesz, myślę, że tragedią by było nie powiedzieć w takim miejscu czegoś ważnego...
Jednak i tym razem Łukasiewicz mu przerwał, tym razem zrobił to podniesionym, przerażonym głosem.
- Kurwa. Tragedia właśnie się stała. Połączyłem fakty niczym Sherlock Holmes.
- Jaka tragedia? - zapytał skonfundowany Fin.
- Skoki dziś były. A ja nie widziałem. Kurwa. Dzień zmarnowany.
Jeśli o polskiej tradycji mowa Tino nadal jej nie rozumiał. Szczególnie w kwestii kibicowania.
I tego, że stoi ono w piramidzie wartości przeciętnego Polaka - jakim był jego chłopak - wyżej niż randka. Czy nawet wyznanie miłości.
- A miał dziś był konkurs - rozpaczał Feliks. - Dziesięć lat temu Małysz zdobył złoto. Dziś musiał być szczęśliwy dzień.
Väinämöinen za to w myślach zaczął rozważać czy jego chłopak nie kłamał przypadkiem mówiąc, że nie ma pamięci do dat.
Mam nadzieję, że tekst się podoba i nie zawiodłam oczekiwań. Wiem, że jest słaby. Cóż shipy to moją mocna strona nie jest. Nie lubię romantycznych tekstów, nie umiem ich pisać.
A teraz wracam do jednoczenia się z literaturą. Wreszcie mam czas by poczytać książki (nie Wattpadowe).
CZYTASZ
Pisarskie wyzwanie - dwadzieścia dni z Hetalią
FanfictionPisarz jak wiadomo to dziwna istota w pełni uzależniona od weny. Potrafimy nie robić nic przez miesiąc używając tej samej wymówki - wena nie chce przyjść. Ja sama mam często z nią problem, więc tym razem postanowiłam udowodnić raz, a dobrze, że pot...