Jesteśmy tylko krajami...
Tańczymy, jak nam zagra los.
To, co rozkaże szef, jest święte.
Wolność słowa nie dotyczy nas.
Jesteśmy zależni od wszystkiego,
Sami przy tym nie mając nic.
W rozkazach, które wykonamy,
Bo odebrano nam szansę na sprzeciw,
Zostało nam tylko na próżno szukać
Pozorów czegoś dobrego.
Uciekamy przed kłamstwami,
Niechcący wpadając w kolejne
Góry i lasy fałszywych prawd.
Widzimy, wiemy, a jednak wierzymy.
Musimy wierzyć.
Bo tylko wiara pozostała nam.
Wierzę w to, że kiedyś zadecydujemy,
Sami o własnym losie.
Feliciano
Ludwig spojrzał na list, litery nakreślone wyraźnym, ozdobnym pismem. Mężczyzna położył dłoń na podpisie. Przejechał palcem wskazującym po „F" i zmarszczył brwi.
Włochy odszedł od państw Osi, przeszedł na stronę Aliantów.
Dla Beilschmidta była to prawie zdrada. Czuł się, jakby Feliciano przekreślił wszystko, co było między nimi. Ale z drugiej strony, to nie powinno istnieć.
Ich relacja była czymś sprzecznym, ze wszystkim, w co wierzył. Takie związki są obrzydliwe i niegodne istnienia. Prawo ich zabrania, a ludzi robiących takie rzeczy czeka należyta kara.
Trzecia Rzesza przecież znał zasady. Jako państwo powinien ich przestrzegać, ale on poza byciem Niemcami był również Ludwigiem Beilschmidtem, który również znał zasady, ale nie potrafił ich przestrzegać.
Tak jak decyzja o odejściu z Osi była decyzją Włoch, ale przecież nikt nie pytał Feliciano Vargasa o jego zdanie. Był człowiekiem, dzierżącym tytuł kraju, ale nie mającym wpływu na naród, który reprezentuje.
Są tylko kruchymi ludźmi, na których barki nałożono zbyt duży ciężar do udźwignięcia.
Musieli robić to, co ich rodacy, sami nie mając prawa do indywidualnych decyzji. W końcu wszystko jest przeciw nim.
Władza wydawała polecania, rozkazywała im, kogo mają lubić kogo nie. Nie obchodzi ich, że będą mierzyć do ukochanej osoby. A ze znienawidzoną wezmą ślub.
Ludzie byli ich ciężarem. Jako kraje chcieliby ich obywatele byli szczęśliwi. Chcieli, ale nie mogli zmienić nic. Kończyło się, na tym, jak obserwowali cierpienia innych z perspektywy trzecioosobowego narratora.
Nawet czas nie pomagał im. Nieśmiertelność nie jest darem, jest przekleństwem, które zdarło z nich wszystkie ludzkie odruchy. Wiedzieli pogrzeby ukochanych ludzi, jak i tych znienawidzonych. Wszystko w ich mniemaniu przemijało zbyt szybko. Więc z czasem przestali się starać nawiązać kontakt z ludźmi, o zbyt krótkich żywotach.
Byli krajami, słabymi krajami, które miały najmniejszy wpływ na przebieg tej wojny.
Ludwig ułożył dłoń na mapie przedstawiającej plan inwazji na Półwysep Apeniński. Przejechał palcem po linii wyznaczającej granicę państw.
Czemu nikt nie stworzył podobnej granicy w nich samych, w ich decyzjach? Oddzielałyby one to, co myśli kraj, a to, co myślą jako ludzie, jednostki.
Ta linia jednak nie może powstać, bo oni sami już dawno zatracili człowieczeństwo. To, co ludzkie w nich zostało zatarte.
Są przecież krajami, dla wszystkich na około i tak nie powinni mieć ludzkich praw.
Są krajami — powtórzył w myślach Ludwig, nie Trzecia Rzesza, kiedy wpatrywał się w plany dotyczące Włoch.
Udawał przy tym usilnie, że nie dotkną one Feliciano.
Pisząc to doszłam do wniosku, że pomysł by zacząć wyzwanie po weselu nie był najmądrzejszy, ale cóż to ja. Myślałam, że spędzę całe wesele na telefonie, wyszło z lekka inaczej.
W każdym razie przepraszam za to jeśli jakość tekstu jest wątpliwa. Jutro powinno być lepiej. Za to co będzie później nie odpowiadam. Mam przeczucie, że podczas tego wyzwania może być źle.
CZYTASZ
Pisarskie wyzwanie - dwadzieścia dni z Hetalią
Fiksi PenggemarPisarz jak wiadomo to dziwna istota w pełni uzależniona od weny. Potrafimy nie robić nic przez miesiąc używając tej samej wymówki - wena nie chce przyjść. Ja sama mam często z nią problem, więc tym razem postanowiłam udowodnić raz, a dobrze, że pot...